Lech zwija skauting i idzie w stronę… Barcelony

Zawsze można znaleźć wytłumaczenie.

Lech Poznań nie ma pieniędzy na transfery, więc… dyrektor sportowy Andrzej Dawidziuk (który z kolei też został dyrektorem dlatego, że Lech nie ma pieniędzy na dyrektora sportowego) oznajmił, że teraz „Kolejorz” będzie szedł śladem Barcelony. Iść śladem Barcelony – stawiać na młodzież.

– Drodzy kibice, nie będziemy robić transferów, ponieważ chcemy być drugą Barceloną – taki jest przekaz na dziś. Tylko że Barcelona jednak taka całkiem przeciwna transferom to nie jest. Nieśmiało przypominamy: Villa, Dani Alves, Mascherano, teraz Sanchez, wcześniej Ibrahimović – to jednak były transfery bardzo, bardzo kosztowne. Podobno śladem Barcelony ma zamiar też wkrótce podążać Polonia Bytom, a już drugą „Barcą” stanie się wodzisławska Odra. Tam będą grać tylko wychowankowie, co jednoznacznie odróżni Odrę od Realu Madryt.

Dodatkowo dzisiaj dostaliśmy informację, że „Kolejorz” kasuje krajowy skauting. A to chyba nie jest dowód na rozwijanie interesu, tylko raczej zwijanie?

Faktem jest, że skauting Lecha w ostatnim czasie nie znalazł żadnej polskiej perełki, co może być dowodem na słabość tego skautingu, lub też na słabość rynku (brak rzeczywistych talentów). Jeśli jednak problem tkwił w skautach: trzeba było wymienić skautów, zamiast burzyć całą strukturę.

To wszystko z biedy. Zaraz klub sprzeda kibicom PR-ową bajeczkę o tym, jak się prężnie rozwija i jakie ma przełomowe pomysły na przyszłość, ale fakty są inne.

Oczywiście, bieda ta nie jest biedą faktyczną, tylko narzuconą przez właściciela, który próbuje udawać, że klub piłkarski nie notuje praktycznie żadnych przychodów i te marne dziesiątki milionów złotych wpływów nie starczają na wszystkie wydatki.

Potem powie: – Na piłce jeszcze nikt w Polsce nie zarobił! Radzimy nie wierzyć. W Poznaniu właśnie ktoś zarabia.