W pierwszym meczu finałowym PlusLigi doskonale było widać, do kogo w ostatnie święta przyszedł króliczek wielkanocny, a do kogo króliczek Duracell’a. Znacznie więcej energii w rękach i nogach mieli dziś siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, którzy w obecności ponad 11 tys. widzów efektownie pogonili w łódzkiej Atlas Arenie PGE Skrę Bełchatów 3:0. I tytuł mają już na wyciągnięcie ręki.
Dla PGE Skry był to jeden z najważniejszych meczów ostatnich lat. Bełchatowianie podchodzili do dzisiejszego spotkania trochę jak wygłodniały narkoman czekający na kolejną działkę. Bo przecież z ostatnich dwunastu sezonów PlusLigi wygrali aż osiem, ale ostatni tytuł zdobyli w 2014 r. Dawno. To były czasy, kiedy nawet Adama Nawałka widział jeszcze reprezentanta Polski w… Michale Masłowskim.
Pierwszy mecz finałowy zapowiadał się więc ciekawie. Tym bardziej, że to jedno z tych spotkań, które spokojnie można byłoby podzielić na kilka małych bitew, takich siatkarskich solówek. W ataku panowie z młotkami w dłoniach, czyli Mariusz Wlazły kontra Dawid Konarski, na rozegraniu „ręce, które leczą”, czyli Nicolas Uriarte kontra Benjamin Toniutti, na środku chłopaki z windą w nogach, czyli Srecko Lisinac i Mateusz Bieniek, a w przyjęciu goście z niezłym pokrętłem w łapce, czyli Bartosz Kurek i Sam Deroo.
Nic więc dziwnego, że ostatnie dni to była już klasyczna pompka z obu stron. – Wydaje mi się, że w tym momencie prezentujemy bardzo wysoki poziom i to oni muszą się martwić o to, jak nam się przeciwstawić. Bo w mojej ocenie nasz zespół w tej chwili jest skuteczniejszy i mocniejszy od nich – mówił przed meczem Jurij Gladyr, środkowy Skry Bełchatów. Ale Jurij kłamał.
Pierwszy set był jeszcze na styku, końcówka była zacięta, ale ostatecznie to aktualni mistrzowie z Kędzierzyna wygrali go 27:25. W drugiej partii Skra była już dużo słabsza, od początku musiała gonić wynik i skończyło się na 25:21 dla ZAKSY. Tymczasem po drugiej stronie siatki szalał Dawid Konarski (w całym meczu nastukał 27 pkt. i zgarnął nagrodę MVP). W trzeciej partii kędzierzynianie też nie dali się złamać, dużo sytuacji kończyli w pierwszej akcji i było 25:19. Zawodnicy ZAKSY, którzy spodziewali się raczej w Łodzi znacznie trudniejszej przeprawy, pomyśleli pewnie sobie na koniec: „Niezłe jaja…”.
Przyznamy szczerze, my też spodziewaliśmy się dziś dużo więcej po Skrze. Miała być wymiana ciosów, a skończyło się na jednostronnym meczu. Rewanż w niedzielę o godz. 20.30 w Kędzierzynie-Koźlu. Bełchatów, żeby wydrzeć tytuł, musi tam zwyciężyć 3:0 lub 3:1, a na koniec wygrać jeszcze złotego seta.
A ZAKSA? Jej wystarczą dwa sety. Po wygraniu tegorocznego Pucharu Polski i finałowym triumfie nad Skrą, zawodnicy Ferdinando De Giorgiego odśpiewali w szatni „Przez twe oczy zielone”. Jeśli w ciągu tych kilku dni bełchatowianie nie zbiorą się do kupy, kędzierzynianie będą mogli znowu zatańczyć do jednego z kawałków Zenka Martyniuka.
Fot. 400mm.pl