Gdybyście jeszcze kilka tygodni temu powiedzieli nam, że o meczu Górnika Łęczna z Wisłą Płock na tym etapie rozgrywek, będziemy mówić jak o spotkaniu drużyn będących w gazie, zapadłaby niezręczna cisza. Albo nawet wysłalibyśmy was do lekarza-specjalisty. Ekstraklasa w pełnej krasie. Mecz z rodzaju tych, który mógłby przegrać rywalizację o uwagę widza nawet z lepieniem pierogów, nagle stał się pozycją, po której spodziewamy się całkiem sporo. Pierwsi walczą o już definitywny powrót do peletonu, drudzy o wymarzoną górną ósemkę.
A do tego starcia przystępują w świetnych nastrojach. No bo tak:
– Górnik w ostatniej kolejce zagrał jedno z najlepszych spotkań w sezonie (4-2 z Arką Gdynia),
– Wisła w ostatniej kolejce zagrała jedno z najlepszych spotkań w sezonie (4-1 z Cracovią).
W trochę dłuższej perspektywie też jest nieźle. Dlatego dziś o końcowym wyniku mogą zadecydować detale. Postanowiliśmy więc dokładniej przyjrzeć się kilku sprawom i pobawić się w małe typowanko.
Czy Mateusz Piątkowski znów trafi?
Ni stąd, ni zowąd Marcin Kaczmarek dorobił się komfortu przy wyborze gościa na szpicę. Na początku rundy w pierwszym składzie grał Piątkowski, ale gole strzelał wchodzący z ławki Jose Kante. Później doszło do zmiany, były napastnik Górnika znów strzelił, ale Polak wrócił do składu, bo konkurent doznał urazu. I powoli zaczyna grać jak w czasach Jagiellonii. O ile jeszcze z Bruk-Betem w zdobycia gola przeszkodził mu najpierw słupek, a później Przemysław Szarek, który zapakował piłkę do własnej bramki, o tyle już z Wisłą Kraków nie było żadnych wątpliwości przy trafieniu, a z Cracovią Piątkowski dał koncert.
Nie widzimy żadnych przeciwwskazań, by dziś był kolejny. W swojej niezbyt długiej przygodzie z Ekstraklasą Piątkowski już dwa razy miał serię trzech meczów z golem. W sezonie 2014/15 zdobył cztery bramki pomiędzy 6. a 8. kolejką, a pomiędzy 10. a 12. zanotował pięć bramek i asystę. Potrafi to robić. A poza tym – z ławki będzie mógł go zastąpić Kante.
Czy znów poda mu Dominik Kun?
Tu sprawy mają się nieco inaczej. Kun w przeciwieństwie do Piątkowskiego po raz ostatni trzy dobre mecze z rzędu zaliczył chyba w Stomilu Olsztyn. Ba. Gdy przyglądamy się jego notom, wychodzi na to, że dwa udane występy z rzędu również miał w klubie, z którego wypłynął na szersze wody. Dlatego trochę obawiamy się, że skoro z Cracovią zaliczył dwie asysty i wywalczył karnego, to wystrzelał się z liczb na jakieś pięć kolejek. Albo piętnaście.
Czy Przemysław Pitry w końcu popełni błąd?
Inaczej – błędy Pitry popełniał zarówno z Lechem Poznań, jak i Arką Gdynia, ale raczej te drobne, a już na pewno takie bez większego wpływu na wynik. Bardziej zasadne jest więc pytanie, czy w końcu zagra tak, że zaczniemy mieć wątpliwości co o tego, czy na dłuższą metę to będzie udany eksperyment.
To nie tak, że źle Pitremu życzymy czy coś, ale jednak wszyscy muszą czuć się teraz trochę nieswojo. Jego dotychczasowi rywale, którzy nie potrafili przechytrzyć napastnika wrzuconego do linii obrony, jego byli trenerzy, którzy nie dostrzegli defensywnego potencjału, a także obserwatorzy ligi, z których pewnie 95% uśmiechnęło się pod nosem, gdy gość wychodził jako stoper na Lecha. Wszyscy. Wybaczcie nam ciągły sceptycyzm i brak wiary, ale my nadal nie dowierzamy, że to się dzieje. Dlatego: tak, spodziewamy się, że Pitry lada moment zaliczy mecz, po którym ocenimy go mniej więcej tak jak Pitrego-ofensywnego. Czyli nisko albo bardzo nisko.
Czy brak Bartosza Śpiączki będzie problemem?
Raczej nie. W Górniku problemem byłby brak Grzegorza Bonina. Reszta jest do zastąpienia.
Fot. 400mm.pl