Sprawdzać nam się tego nie chce, ale prawdopodobnie pobiliśmy dziś kolejny rekord. Co tam remisy Ruchu z Maltańczykami, co tam porażka Lecha z Interem Baku i wszystkie inne upokorzenia. W tym tygodniu polskie drużyny rozegrały cztery mecze w europejskich pucharach, z tego trzy u siebie – i wszystkie przegrały! Ł»e Ruch Chorzów zostanie zmieciony przez Austrię Wiedeń – wiadomo. Ł»e Jagiellonia Białystok przegra dwumecz z Arisem Saloniki (chociaż niekoniecznie mecz u siebie) – zdecydowanie można było się spodziewać. Ale żeby Wisła Kraków cudem przegrała tylko 0:1 z Qarabagiem Agdam?
Mecz Wisła – Quarabag był najbardziej upokarzającym spotkaniem, jakie widzieliśmy w ostatnich dwudziestu latach. Nie napiszemy, że najbardziej upokarzającym w historii, bo kiedyś ŁKS Łódź przegrał z Jeunesse Esch, mistrzem Luksemburga, 0:5, ale dzisiejsze spotkanie naprawdę nami wstrząsnęło. Azerowie w pewnym momencie zorientowali się, kogo mają za przeciwnika, i zaczęli z “naszymi” grać jak z głupimi. Jedna sytuacja, druga, trzecia, czwarta. 0:2 to powinien być najniższy wymiar kary.
Oczywiście, potem wiślacy wywalczyli rzut karny, zmarnowany przez Macieja Ł»urawskiego, ale tej “jedenastki” w ogóle by nie było, gdyby Azerowie mieli wcześniej lepiej nastawione celowniki. I dobrze, że gol po uderzeniu Ł»urawskiego nie padł – zakłamałby obraz całego spotkania. Swoją drogą, jaka to była żenada, gdy Patryk Małecki z faktu, że ktoś go kopnął w polu karnym cieszył się jakby zdobył mistrzostwo świata, pozdrawiał publiczność, która – by tę żenadę wynieść na wyższy poziom – skandowała nazwisko tego napastniko-pomocnika. A tu jeb, pudło.
Dobrze wiecie – kto jak kto, ale my na temat polskich piłkarzy mamy zdanie wyrobione. Generalnie nie spodziewamy się po nich niczego dobrego, to w zdecydowanej większości zblazowane pierdoły z przerośniętym ego, zagłaskiwane przez tych wszystkich głupków, którzy biorą od nich autografy (i przez tych mega-głupków, którzy im płacą wielką kasę). Zawsze jak wychodzą na boisko, przechodzi nam przez myśl – zależnie od klasy rywala, głośniej lub ciszej – “przegrają”. Ale nie spodziewaliśmy, że Quarabag będzie z taką swobodą atakował bramkę “Białej Gwiazdy”. To w ostatnich dwudziestu minutach nie była różnica klasy, ale różnica trzech klas. Na korzyść Azerów oczywiście.
Zawiedli oczywiście wszyscy piłkarze, Bunoza w tym meczu wyglądał na potencjalnego kabareciarza ekstraklasy, Jovanić ma jakieś cabajowate tendencje (a przynajmniej miał dzisiaj), a dla Kowalskiego należałoby wdrożyć proponowany przez nas system KUPa (Komisja Uprawnień Piłkarskich) i wysłać go na miesiąc na obóz treningowy, gdzie miałby non-stop kopać piłkę z dwóch metrów do bramki.
Nad Ruchem i Jagiellonią pastwić się nie będziemy. Robili co mogli, przegrali, taka jest polska piłka. Michał Probierz musiał chyba tym swoim słynnym multimedialnym telefonem nie nagrać pierwszych dziesięciu minut gry Arisu w sparingach i po tym czasie dwumecz był już pozamiatany. Tu kamyczek do ogródka tych, którzy pisali w komentarzach, że za nisko oceniliśmy szanse “Jagi” i że z Arisem sobie poradzi (a takich osób było sporo) – idźcie, drodzy kibice, na długi spacer i zastanówcie się, jakim cudem szósta drużyna polskiej ekstraklasy (pod względem liczby punktów) miałaby być lepsza od czwartej drużyny greckiej ekstraklasy?
Dziękuję, dobranoc, nie ma takiego grania. Koniec imprezy!
JAK DŁUGO TRZEBA CIĘ NAMAWIAĆ,
BYŚ WZIÄ„Ł TE DARMOWE 50 DOLARÓW?!
PO PROSTU KLIKNIJ