Obaj urodzili się w Szczecinie, wychowywali w tamtejszym Salosie, ale żeby wejść do profesjonalnej piłki i postawić pierwsze kroki w poważniejszym graniu – musieli wyprowadzić się na drugi koniec Polski. Łączy ich wiele: miejsce pochodzenia, duże umiejętności, pozycja na boisku, gra w Ruchu Chorzów. Z racji tego, że Patryk Lipski jest trzy lata młodszy od Filipa Starzyńskiego, jakiś czas temu był jego zmiennikiem. Dziś spotykają się jako liderzy dwóch drużyn.
Sezon 2013/14. W składzie Ruchu Kamiński, Szyndrowski, Mailinowski, Stawarczyk, Sadlok, Zieńczuk, Surma, Babiarz, Dziwniel, Kuświk, no i prowadzący grę Starzyński. To był jego drugi sezon, kiedy miał pierwszy plac i w którym naprawdę błysnął – strzelił dziesięć goli (sześć z rzutów karnych), zaliczył osiem asyst i pięć kluczowych podań. Miał wtedy 23 lata. A Ruch skończył sezon na trzecim miejscu.
Co w międzyczasie robił 20-letni Lipski? Niewiele. Grał w trzecioligowych rezerwach, strzelał i asystował, ale z pierwszym zespołem nawet nie jeździł na mecze.
Kolejne rozgrywki przyniosły podobny scenariusz. Może i Ruch już nie bił się o czołowe lokaty, wręcz przeciwnie – bronił się przed spadkiem, ale Starzyński odgrywał pierwszoplanową rolę. Znów spędził prawie maksimum czasu na boisku, zdobył osiem bramek (pięć z rzutów karnych), zgromadził siedem asyst i trzy kluczowe podania. Wiadomo już było, że wyjedzie za granicę. Jego przyszły następca niespecjalnie ruszył jednak do przodu. Dostać minutę w Ekstraklasie przez cały rok w wieku 21 lat to raczej sygnał, że nic dobrego już z tego nie będzie…
A jednak Lipski był w stanie wskoczyć z miejsca w buty Starzyńskiego. Szybko stał się liderem Ruchu, zaczął zbierać liczby na podobnym poziomie do swojego poprzednika – cztery bramki (jedna z rzutu karnego), siedem asyst, osiem kluczowych podań i porównywalne noty od Weszło. Wyrósł na jednego z ciekawszych zawodników w lidze, bardzo dobre opinie zbierał również za występy w młodzieżowej reprezentacji kraju. Tymczasem Starzyński odbijał się od ściany w belgijskim przeciętniaku, już po pół roku był z powrotem w Polsce, by błysnąć w Zagłębiu i pojechał na Euro.
Dopiero ten sezon daje możliwość porównania tej dwójki:
Starzyński – 822 minuty, 6 bramek (1 z rzutów karnych), 3 asysty, 0 kluczowych podań, śr. not 5.50
Lipski – 1938 minut, 6 bramek (0 z rzutów karnych), 4 asysty, 4 kluczowe podania, śr. not 5.61
Lepiej – zwłaszcza ze względu na czas spędzony na boisku (problemy zdrowotne) – wypada Starzyński. Z drugiej strony, Lipski gra w zespole o znacznie mniejszym potencjale piłkarskim, ma słabszych partnerów, walczy o utrzymanie.
Wystarczy obejrzeć kilka meczów, by zobaczyć, że Starzyński przewyższa Lipskiego doświadczeniem, spokojem i umiejętnością bezpośredniego wpłynięcia na wynik. Ale nie zapominajmy, że chłopak z Ruchu jest o te trzy lata młodszy, w Ekstraklasie rozegrał dopiero półtora sezonu, a każde spotkanie potwierdza, że ciągle rośnie. No i on – w przeciwieństwie do starszego kolegi – nie przepadł na obczyźnie. Ma nawet zadatki, by się sprawdzić.