Franciszek Smuda: – Hiszpanie to znakomity zespół. Zdominowali nas fizycznie i już po 20 minutach widziałem, co się święci.
Gratulujemy trenerskiego nosa – już po dwudziestu minutach facet wiedzał, że będzie łomot! Niestety, Franz, każdy kibic w Polsce wiedział to wcześniej: po czternastu.
Oglądałem ich mecz z Koreą, wtedy wyglądało jakby spacerowali po boisku. Z nami grali na całego. Nie spodziewałem się jednak, że porażka będzie taka sroga. Długo ją będziemy analizować. Bardzo długo.
To w końcu się spodziewałeś, wiedziałeś, co się święci, czy nie?
My o zawodnikach z takimi umiejętnościami technicznymi możemy pomarzyć. Gdybyśmy byli tak samo przygotowani fizycznie jak oni i tak samo szybko biegali, tak wysokiej porażki by nie było.
A gdybyśmy tak samo celnie strzelali, to może byłby nawet remis.
Nie wytrzymaliśmy ich tempa, popełniliśmy dziś za dużo błędów. Hiszpanie nas przygnietli, zabrakło nam odwagi, by choćby spróbować zaatakować. Ł»eby coś wygrać, trzeba najpierw przegrać, żeby wyciągnąć wniosku.
Ł»eby coś wygrać, trzeba najpierw przegrać… Świetne. Maltańczycy tak właśnie sądzą. Co to za tłumaczenie porażek? A gdybyśmy wygrali, to ta życiowa mądrość dalej byłaby aktualna?
W przyszłości będziemy wiedzieli, jak agresywnie trzeba grać, jak należy być przygotowanym dynamicznie i szybkościowo.
Mogliśmy wam to powiedzieć przed meczem – trzeba grać bardzo agresywnie i należy być świetnie przygotowanym dynamicznie i szybkościowo.
My byliśmy tutaj na wakacjach po sezonie. Na trenowanie stałych fragmentów przyjdzie czas.
A, wakacje? Nie no, to sorry – po co my się w ogóle produkujemy?
Mamy wiele do zrobienia, najpierw trzeba wypracować podstawowe elementy, bo co nam przyjdzie z ćwiczenia wolnych jak potem możemy ich nie mieć w meczu?
To dopiero genialne – nie ćwiczmy wolnych, bo może ich nie być. Nie ćwiczmy strzałów, może nie być do nich okazji. Nie ćwiczmy dośrodkowań, bo przeciwnik może nie dopuścić. W ogóle nie ćwiczmy, bo nie wiadomo, co się w meczu wydarzy (na przykład mecz się może nie odbyć)…