„Czas odrobić ligowe straty” – z tą myślą udałem się wczoraj na Legię. No i szok! Całkiem dobry meczyk, bilety wyprzedane. No, nie mogłem słuchać fanów z Krakau – głośno, ok, ale każdy tekst to chuj, kurwa, w dupę jebana (skąd wy to wiecie, od kolegi?)… Napisałem do Leśnego smutnego esa: zasrana krakowska inteligencja. Otóż Kraków, ten stołeczny, z Wawelem i Rynkiem, nigdy nam na warszawskiej wsi nie kojarzył się z bydłem. No to się skojarzył.
I w zasadzie tak bym myślał, o „gumiokach”, ale… w przerwie poznałem troje kibiców Wisły, którzy w klubie pracują, teraz. I szok – właśnie krakowska inteligencja, poziom, kultura słowa, zachowania. Poprosiłem, by dawali znać jak to jest zarządzać klubem od strony kibiców, no, nie najbogatszych przecież, ale naprawdę nie noszących noża w zębach ani za pazuchą. Sam będę ciekaw, ale te dwa obrazy – prostactwa za bramką i inteligencji na trybunie, dają prawdę o piłce nożnej: jest ona dla każdego. Tak jak my wszyscy składamy się z białka i z wirusów, ważne by te ostatnie likwidować do pół sektora, tak żeby pokrzyczeli.
Prostacy nie rozumieją, że nazywanie przeciwnika kurwą i szmatą obniża wartość wygranej. Więcej zyskaliby skandując: Legia Warszawa, to nasza duma i sława! Byłoby i uznanie, i szydera. Jak dawniej na Legii, też byłem kretynem szkolonym na ślusarza: cała Zielonka, pozdrawia Zbigniewa Bońka!
Albo spiker czyta skład, a tu: lista Schindlera!
Łódź to jest wioska! Wioska typowo żydowska…
To było słabe, ale z jajem, po żydowsku (same skorupki). Mogę tak pisać – Sam jestem żydem (wiecie, ze w Polsce pisze się to z malej litery, a Murzyn obowiązkowo z dużej?).
No dobra, Kraków zagrał dobry mecz. Legia? Ciekawa była przedłużona rozgrzewka. Każdy piłkarz Legii grał w „dziadka” na szerszym polu. Klep, klep, klep – tiki taka. Jeden piłkarz nie pasuje do reszty – Rado. A do Wisły Boguski. Takich dwóch powinno być w naszej kadrze. W sumie tylko na nich dało się patrzeć. No i … mniejsza z tym…
Odrobiłem ligowe zaległości, za tydzień mam nadzieję być na Lechii. Zanim zmienią nazwę na Eintracht Danzig. Nie widzicie, że na linii Wisły jest Kraków, Warszawa, a Gdańsk chciałby skasować?
Spoko, mamy Gdynię.
*
Zadzwonił Hirek, mega fan Anglii i Man United. I z płaczem, że nie został van Gaal, bo on by z dzieciaków (jak w Barcelonie czy Ajaksie) zrobił nowy MU. I że dwa lata by wystarczyły, by zrobić następcę z Ryana Giggsa. No tak, ale kto mu kazał bzykać bratową (nie wiem, nie ma szczęśliwie brata).
Czasem chętnie skomentowałbym to co się dzieje w świecie, ale po pierwsze – to tak zmienne, że szkoda nerwów. Nawet Stanek mi pisze: o ostatnim meczu ligowym się nie wypowiadam. Ale po PSG płakałem…
Podbudowało mnie to. Że nikt z nas, choć udaje, nie jest cynikiem tylko wrażliwym człowiekiem. Odpisałem: ja tak płakałem po meczu Polska – Niemcy 2:0. Ba, ja płakałem nawet dzień później! Za wygraną? Nie, za to że naszymi dziećmi palili w piecach. Na triumf w piłce nakłada się tyle żali, antagonizmów, podświadomej nienawiści, że nikomu się o tym nie śniło, Horatio. Także filozofom.
W błędnym tłumaczeniu Barańczaka.
*
Miałem świetny plan na felieton – kto z dzisiejszej kadry nadawałby się do tej starej, ona nie była dwunasta na świecie, tylko trzecia.
No więc szok – nie nadawałby się nikt, a jeśli jeden, to nie Robert Lewandowski.
Potrzymam was w niepewności jeszcze tydzień. I pozdrawiam Wisełkę, lubię mieć godnych rywali.
Aha, za tydzień awizuje się na Lechię, ale w sobotę Widzew otwiera nowy stadion. Będzie podwózka i odwózka, jestem. Inaczej – przepraszam – stopień inwalidztwa nie pozwala.
Ja naprawdę ledwo żyję. Na szczęście nie mam kredytu we frankach ani w niczym innym.