Nie ma takiego grania, dziękuję, dobranoc. Real dostał dzisiaj kolejną lekcję futbolu. Pisaliśmy ostatnio, że Messi jest piłkarzem wszech czasów, co wywołało sporą dyskusję, więc dziś wbijemy kij w mrowisko i napiszemy też: FC Barcelona jest drużyną wszech czasów. Wiecie dlaczego? Z powodu postępu w piłce. Tak jak Usain Bolt jest najlepszym sprinterem w historii, bo jest szybszy niż wszyscy ci, którzy startowali przed nim, tak “Barca” – biorąc pod uwagę, jak bardzo futbol ewoluował – dokopałaby dziś dowolnej drużynie z przeszłości. Jest szybsza, sprawniejsza, agresywniejsza niż jakikolwiek zespół z dawnych lat.
Rozmowa z Wojtkiem Kowalczykiem, zaraz po dzisiejszym meczu.
– Kiepsko ogląda się mecz bez komentarza – mówimy.
– Kiepsko ogląda się mecz bez Realu – odpowiada “Kowal”.
Tak, Realu nie było. Patrząc na Barcelonę – nie w tym konkretnie meczu, ale w ogóle – można odnieść wrażenie, że ta drużyna może wygrać z dowolnym przeciwnikiem na świecie dowolną liczbą bramek. Dzisiaj zespół Guardioli zabawił się na boisku w Madrycie, jakby grał z jakimś Getafe czy innym Sportingiem Gijon. To wprawdzie nie był pogrom jak w poprzednim sezonie (2:6), ale pewne i w pełni zasłużone zwycięstwo. Przyjemnie patrzyło się na te niekończące się wymiany podań, wychodzenie z trudnych sytuacji poprzez błyskawiczne klepki. No i ta asysta Xaviego przy pierwszym golu – bajka.
Przed meczem patrzyliśmy na skład gości i łapaliśmy się za głowy – co ten Guardiola wymyślił? A potem okazało się, że w tej drużynie każdy może grać wszędzie. Każdy umie odbierać, każdy umie podawać, każdy kiwa, każdy strzela. Niesamowite. Czapki z głów. Ta drużyna jako pierwsza w historii dwa razy z rzędu wygra Ligę Mistrzów, ale kto uważa, że to koniec? Dlaczego miałaby nie wygrać i trzy razy?
Naprawdę, trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby Guardiola zapakował swoich chłopaków w czerwcu do samolotu i zabrał do RPA, to oni by na tym turnieju rozwalili wszystkich w pył.
Minuta ciszy przed meczem Real – Barcelona: