Ładowanie się na pogrzeb z aparatem fotograficznym i w poszukiwaniu tematów to nie jest – naszym zdaniem – zajęcie dla normalnej osoby. Niestety, ani “Fakt”, ani “Super Express” nie uszanowały śmierci ojca Artura Boruca. Bramkarz Celtiku nawet najbliższej osoby nie mógł pochować w spokoju. Smutne. A może raczej – obrzydliwe i nikczemne.
W “Fakcie” w dodatku wydrukowano tekst nie wiadomo o czym – chyba ktoś chciał zasugerować, że partnerka Boruca jest w ciąży, ale nie chciał napisać tego wprost. Wyszło tak, jakby sobie robił jaja z pogrzebu. Cytujemy: “Wiosna to czas, w którym natura budzi się do życia. Słońce staje się dla nas bardziej szczodre i swymi promieniami wydobywa ukryte piękno otaczającego nas świata. Wyraźnie wygląda na to, że tegoroczna wiosna zapowiada także wielkie i radosne zmiany w życiu bramkarza Celticu Glasgow Artura Boruca”.
Przeczytajcie to raz jeszcze – to pierwszy akapit tekstu dotyczącego ŚMIERCI TATY bramkarza (“radosne zmiany”). I kawałek dalej: “Rany się jednak zagoją… Zadba o to ukochana piłkarza – Sara, z którą Artur pojawił się ostatnio w Polsce. Widać, że tej parze jest ze sobą bardzo dobrze. Sara, którą spotkaliśmy w zwiewnej, luźnej, wiosennej sukience, wygląda wręcz kwitnąco. To zapewne za sprawą swojego mężczyzny przypomina wiosenny piękny pączek, z którego rozwinie się uroczy, maleńki kwiat”.
Czasami krytykujemy piłkarzy, którzy nie rozmawiają z prasą. Ale Borucowi wcale byśmy się nie dziwili – jeśli ktoś robi mu zdjęcia w czasie pogrzebu, a potem wypisuje pierdy o maleńkich kwiatkach, to jak to w ogóle skomentować? Niezawodny Janek Tomaszewski ma jedno określenie – skurwysyństwo.