Bardzo lubimy tego typu artykuły. Tym razem ligę przeanalizował Hubert Zdankiewicz z “Polski”, zazwyczaj specjalista od tenisa, teraz dorywczo – na skutek redakcyjnej redukcji etatów – ekspert piłkarski. Wyszło mu, jak zresztą wszystkim dziennikarzom, że mistrzem Polski zostanie Lech, który jest oczywiście najlepszy, najskuteczniejszy, najefektowniejszy, najwspanialszy i w ogóle pod każdym względem naj.
Tylko my dostrzegamy kilka innych “naj”:
– Najwięcej punktów w lidze zdobyła jak na razie Wisła
– Najwięcej goli w lidze zdobyła jak na razie Wisła
– Najmniej goli w lidze straciła jak na razie Legia, potem Wisła
– Najwięcej zwycięstw w lidze odniosła jak na razie Wisła
Proponujemy więc przyłożyć trochę lodu do głowy. W “Fakcie” sklecono coś takiego: “Na odważną, ofensywną grę drużyny Jacka Zielińskiego (49 l.) aż chce się patrzyć i to Kolejorz najbardziej zasłużył na zdobycie w tym sezonie mistrzostwa Polski”. Najbardziej zasłużył? Ale czym? Liga polega na tym, że rozgrywa się po dwa mecze z każdym przeciwnikiem, sumuje punkty i widać wówczas, kto zasłużył. Nie mamy nic przeciwko, aby mistrzostwo wywalczył Lech, ale na razie za wcześnie na koronację.
Przypomnimy tylko, że ten super, hiper, ekstra Lech w tym sezonie stracił punkty – jedźmy w kolejności od końca tabeli – z Odrą Wodzisław, Polonią Warszawa, Arką Gdynia, Piastem Gliwice, Cracovią, Polonią Bytom, Lechią Gdańsk, Bełchatowem i Legią. Na sześć ostatnich drużyn, stracił punkty z pięcioma (ale jeszcze możliwy komplet). A jak czytamy te wszystkie teksty, to mamy wrażenie, że poznaniacy walcem rozjechali całą konkurencję…