– Porozmawiamy z Bartłomiejem Grzelakiem i Maciejem Iwańskim. Odsunięcie ich od składu osłabiłoby drużynę, dlatego w grę wchodzi kara finansowa, nawet do trzykrotności miesięcznej pensji – stwierdził na łamach sport.pl członek zarządu Legii Jarosław Ostrowski.
Co do osłabienia drużyny – można polemizować. Jednak generalnie brawo – trzy pensje, to byłoby coś. Grzelak straciłby ponad 150 tysięcy złotych, a Iwański grubo ponad 200 tysięcy. Ale i odebranie równowartości miesięcznych zarobków w zasadzie by wystarczyło – nie ma co przeginać.
Tylko, żeby te kary były naprawdę. Przypomniało nam się, jak kiedyś Grzesiek Szamotulski w typowym dla siebie przypływie szczerości stwierdził, że trener Łach nie ma w Śląsku Wrocław nic do powiedzenia i żeby nie wypowiadał się na temat składu, bo i tak ustala go dyrektor sportowy Janusz Wójcik. Łach się obraził, zażądał zrobienia porządku z bramkarzem. No i obu wezwał “Wujo”. Stoją tak przed nim, stoją, aż w końcu Wójcik mówi do Łacha: – Słuchaj no, co ty sobie kurwa wyobrażasz? Ł»e będziesz bramkarza denerwował? Grzesiu jest nerwowy, więc po chuj się odzywasz?
– Ale…
– Ł»adne ale! Już cię nie ma! I się więcej nie wypowiadaj w prasie! A ty, Grzesiu, zapłacisz 10 tysięcy złotych kary.
– Ile?!
– Dziesięć tysięcy! Tylko wiesz, żeby do głowy ci nie przyszło płacić! My tylko ogłosimy, że cię ukaraliśmy, dziennikarze przyklasną i będzie spokój.
A skoro padło nazwisko Łach, to jeszcze jedno nam się przypomniało – opowiadał nam znajomy, jak ten trener pojechał szkolić dzieci w USA. A że słabo znał angielski, to chciał cały trening przeprowadzić z użyciem jednego słowa – soccer. Stanął więc przy linii i krzyczy do chłopców: – Sucker! Sucker!
Rodzice byli lekko zaskoczeni.