Jesteśmy wielkimi fanami wszelkich organów, które wydają jakiekolwiek decyzje w polskiej piłce. Teraz dowiadujemy się, że Związkowy Trybunał Piłkarski uchylił rygor natychmiastowej wykonalności półrocznej dyskwalifikacji nałożonej przez Wisłę Kraków na Sebastiana Leszczaka.
W skrócie chodzi o to, że chłopak zaczął treningi z innym klubem niż Wisła o dwa dni za wcześnie – myślał, że jest już wolnym piłkarzem i 18 stycznia stawił się w Bytomiu, a tymczasem wolny był dopiero od 20 stycznia. Wisła z tego powodu zdyskwalifikowała go na sześć miesięcy (szkoda, że nie na dziesięć lat – a co, niech chłopak wie, kto tu rządzi).
A teraz najważniejsze – minęły dwa miesiące dyskwalifikacji i po tych dwóch miesiącach trybunał piłarski uznał, że chłopak może grać, a kara nałożona przez Wisłę na razie nie obowiązuje. To i tak niezłe tempo – mogli przecież tę samą decyzję wydać po pięciu miesiącach. Albo i sześciu.