Późno, bo późno obejrzeliśmy skrót meczu Zagłębie Lubin – Polonia Warszawa. I jesteśmy przerażeni. Czym, a raczej kim?
1. Arbitrem. Rozłożył na łopatki nas sędzia Jarzębak z Bytomia – wyrzucenie z boiska Traore (nadal udaje, że jest młodszy o kilka lat?) było po prostu kpiną. I powinno poskutkować w oczywisty sposób – wyrzuceniem z boisk, już na stałe, Jarzębaka. Jarzębak, jesteś najgorszy. Znikaj.
2. Danielem Mąką. Właśnie przypomnieliśmy sobie, że żyje. Kiedyś strzelił trzy gole w Bytomiu i od razu pojawiły się głosy, że to wielki talent i przyszły reprezentant. Dzisiaj wyróżnił się faulem, po którym powinien dostać czerwoną kartkę, ale dostał tylko żółtą (dlaczego – patrz punkt pierwszy).
3. Sebastianem Przyrowskim – już wiele razy pisaliśmy, że ten facet ma coś nie tak z głową. Jest chyba jedynym bramkarzem, jakiego widzieliśmy w życiu, któremu nie chce się interweniować. Stoi sobie, patrzy, jak mawiają komentatorzy – odprowadza piłkę wzrokiem. Nawet nie stara się stworzyć pozorów zaangażowania. W Lubinie najpierw olał strzał w poprzeczkę, a potem przeszedł sam siebie przy trafieniu na 2:0. Popatrzył jak mija go napastnik, nawet nie przyspieszył kroku, ba – nawet nie ugiął kolan (co pozwalałoby sądzić, że ma w planach jakąkolwiek próbę interwencji).
4. Franciszkiem Smudą – a to dlatego, że ten szkoleniowiec od lat kasował Iljana Micanskiego, to on przegonił bułgarskiego napastnika z Poznania. A nie trzeba być wielkim ekspertem, żeby zauważyć, że Micanski panuje nad piłką lepiej niż 90 procent napastników w naszej lidze. Gol na 1:0 w meczu z Polonią – palce lizać.
5. Tomaszem Brzyskim. Wiemy, że rzut wolny z ośmiu metrów to wbrew pozorom nie jest specjalnie łatwa sytuacja do zdobycia gola. Ale wiemy też, że – sorry za słownictwo, ale będzie najbardziej oddawało strzał Brzyskiego – pierdolnięcie centralnie w mur, tuż nad ziemią to najgorszy z możliwych wariantów.