Reklama

Po meczu Ruchu z Bełchatowem – czyli czego się nasłuchaliśmy

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2010, 21:48 • 2 min czytania 0 komentarzy

Obejrzeliśmy sobie w C+ mecz Ruchu Chorzów z Bełchatowem. Było tak:
– Najpierw słyszeliśmy, że Ruch ma kompleks drużyn z czołówki, mimo że do tej pory u siebie grał tylko z Wisłą. No i nam się wydawało, że jeśli ktoś jest z czołówki, to bardziej Ruch niż Bełchatów.

– Potem przez 30 minut, że Ujek jest fantastycznym piłkarzem (to ten napastnik, który przez ostatnie trzy lata strzelił pięć goli, grając non stop) – zachwyty do wyrzygania, zaczęły się już w momencie wyczytywania składów. Szkoda, że nikt nie podkreśla, że Ujek nie umie kopać piłki.

– Kolejne 15 minut, jakim to technikiem jest Dawid Nowak (wystarczyła jedna akcja, w której obrońca minął się z piłką, a Nowak biegł dalej). Pomyślelibyśmy, że strzelił ledwie trzy gole w tym sezonie tylko dlatego, że ma kiepskie warunki fizyczne (a technikę na najwyższym światowym poziomie), ale potem przypomnieliśmy sobie, że istnieje ktoś taki jak Messi.

– Następnie kilka minut na tradycyjne komplementowanie Mateusza Cetnarskiego, bo przyjęło się, że Cetnarski to “nowy Garguła”. Tylko jeszcze nie widzieliśmy ani jednego meczu, w którym by zagrał jak Garguła.

– No i przyszedł czas na 25 minutowe wychwalanie jakości gry Bełchatowa (“te ataki mają jakość!”), organizacji, taktyki itd. Tylko liczba groźnym strzałów nam się nie zgadzała – do przerwy dwa, po przerwie żadnego.

Reklama

– A na koniec okazało się, że Ruch wygrał 1:0. Aha, okazało się też, że zmieniły się przepisy – teraz wystarczy musnąć piłkę, a potem można nawet połamać komuś nogi/ręce/kregosłup, bo i tak jest to – według komentatorów – “czyściutkie wejście”.

PS
Też was śmieszą piłkarze, którzy strzelają dziesięć metrów nad bramką, a potem kłócą się z sędzią, że wcale nie było spalonego – jakby sugerując, że gdyby nie machnięcie chorągiewką, to przyładowaliby w samo okienko?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...