Reklama

Bajor o swojej wierności fryzjerowi

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2010, 12:14 • 1 min czytania 0 komentarzy

W “Magazynie Sportowym” alfabet Marka Bajor. I pod literą “F” – “Fryzjer”: “Dwanaście lat temu jako dyraktor sportowy Amiki sprowadził mnie do Wronek z Widzewa Łódź. Dwa tygodnie przed ligą kontuzję złapał Grzegorz Wódkiewicz i ja zająłem jego miejsce w obronie. Do dziś chodzę na strzyżenie do zakładu, który obecnie prowadzi córka Forbricha. Bywa, że wypijemy kawę albo wodę mineralną. Nie mam zamiaru się z tego powodu wstydzić ani udawać, że nie wiem, kto to jest. Przecież gdzieś trzeba obcinać włosy, a w okolicy jest dwóch fryzjerów na krzyż”.
No właśnie, Marku, już dawno mieliśmy ci to napisać, ale nie było okazji – może skoro jest dwóch fryzjerów w okolicy, to spróbowałbyś odwiedzić tego drugiego, co? No offence, ale widzieliśmy lepsze fryzury:)

Bajor o swojej wierności fryzjerowi

A co do transferu Bajora z Widzewa do Amiki, to też ciekawa historia. Bo Bajor najpierw zagrał w sparingu i na podstawie tego meczu Stanisław Gzil – ówczesny trener wronczan – miał stwierdzić, czy w ogóle tego zawodnika chce.

No i ściągnął go w przerwie z boiska.
– Nie bierzemy! – mówi do działaczy.
– Ale myśmy już podpisali!

Po chwili Gzila nie było, a Bajor został na lata.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...