To było to. Artur Sobiech jest czasami trochę taki rasiakowaty, nieskoordynowany, porusza się bez gracji. Ale dzisiaj naprawdę zaimponował. Bramka dla Ruchu, jaką strzelił w meczu Pucharu Francji Polski z Legią była KAPITALNA. Balansem ciała minął Choto (to nie jest łatwe zadanie), przebiegł kilkanaście metrów, mając głowę cały czas w górze i ostatecznie posłał idealny strzał z 18 metrów – techniczny, podkręcony, zza pleców obrońcy, w boczną siatkę (ale z właściwej strony słupka). Mucha był bez szans.
Po tym strzale ostatecznie zaliczamy Sobiecha do grona prawdziwych piłkarzy – takich, którzy myślą na boisku, wiedzą, co chcą zrobić i co najważniejsze, wiedzą jak.