Radosław Matusiak zaliczył świetny mecz przeciwko Koronie – dwa gole (wersja oficjalna) i efektowna asysta. Ale no właśnie – dwa gole? Ludzie, dajcie spokój, gola to strzelił jednego. Przy trafieniu na 2:0 to po prostu nie zdążył uciec przed piłką, bo robił wszystko, żeby nie oberwać.
Było tak – z piłką biegł Dariusz Pawlusiński, mający chyba najmocniejsze kopyto w lidze. W pewnym momencie posłał petardę na bramkę, piłka trafiła przebiegającego Matusiaka, zmieniła tor lotu i wpadła do siatki.
Jak się zapatrujecie na trafienie? Jak dla nas – Pawlusiński. A dla was?
PS Zwróćcie uwagę na rzut rożny Korony – szczyt pierdołowatości. Tak rozegrać “na krótko” korner, żeby w efekcie stracić gola – niebywałe.