Zostaliśmy poproszeni przez jednego z czytelników, abyśmy objęli partonat nad wymyśloną przez niego akcją pod tytułem “Chcemy wąsów na EURO 2012”. Ł»eby dołączyć się do ruchu na rzecz wąsów w piłkarskiej kadrze, należy kliknąć >TUTAJ< (facebook).
Jesteśmy wielkimi zwolennikami tego pomysłu – wszystko co najlepsze w polskiej piłce, działo się w erze wąsów. Nie mieliśmy ani jednej dobrej drużyny, która sprostałaby wymaganiom, jeśli w składzie nikt nie miał wąsów. Wiadomo – 1974, wąsy Gadochy czy Szarmacha. 1982 – najsłynniejsze, bońkowe wąsy. Srebrny medal olimpijski – wąsy duetu Kowal&Jusko. Odkąd nasi piłkarze zaczęli golić wąsy, wycinać agrest spod pach i depilować jaja, na międzynarodowej arenie dostajemy regularnie łomot. Chyba tylko kasperczakowa Wisła wyłamała się z tego schematu i poradziła sobie bez wąsacza, co do dziś stanowi dla nas zagadkę – no ale to był futbol klubowy. Poza tym, kto wie – może Ł»urawski z wąsami radziłby sobie jeszcze lepiej?
Z grubsza, ostatnie zgolenie wąsów w polskie piłce było jak ostatnie tchnienie. Potem nasza kopana wyzionęła ducha. Czas na reanimację! Czas na usta-usta! Z wąsem!