Mała ciekawostka z dziennikarskiej branży

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2010, 16:15 • 2 min czytania

Stefan Szczepłek, od lat niespełna stu stojący na straży zasad w polskim dziennikarstwie napisał dziś felieton o tym, że w szatni jednego z klubów ekstraklasy ktoś zainstalował ukrytą kamerę. Redaktor Sz. doniósł: „Piłkarze jednego z najstarszych polskich klubów z bardzo dużego miasta wrócili po zimowych podróżach na swój stadion i zobaczyli w szatni, że wiszący tam zegar się spóźnia. Młody napastnik wszedł na krzesło, chcąc znaleźć przyczynę, ale znalazł coś innego. Z zegara wystawał mały mikrofon. Zaalarmowani koledzy przerwali sznurowanie butów, zaczęli się rozglądać po szatni i po paru minutach dokonali kolejnych odkryć. Z zakamarków wyrwali jeszcze kilka innych mikrofonów i małe kamery”.
Jako że w newsach Szczepłek dobry to może był ze dwadzieścia lat temu, a bywalcy ostatniej szatni, z której ktoś mógł mu wynieść informacje zbliżają się do sześćdziesiątki, niezmiernie nas to zastanowiło – skąd dziennikarz „Rzeczpospolitej” o tym wie?

Mała ciekawostka z dziennikarskiej branży
Reklama

Gdybyśmy nie mieli świadomości, że redaktor Sz. zawsze – ale to zawsze – postępuje zgodnie z niezwykle surowym kodeksem moralnym, skłonni bylibyśmy powiedzieć, że informację zerżnął z „Faktu”, ale wstydził się przyznać. No bo przecież kilka dni wcześniej „Fakt” napisał: „To, co wydarzyło się w szatni stołecznej Polonii, nadaje się na film szpiegowski! Okazało się, że piłkarze Czarnych Koszul byli filmowani bez ich wiedzy! Szokującego odkrycia dokonali przypadkowo sami zawodnicy, gdy chcąc nastawić wiszący w szatni zegar, znaleźli w nim ukrytą kamerę”.

To jednak niemożliwe – Szczepłek, cytując „Fakt”, na pewno by się na tę gazetę powołał. Na pewno. Kto jak kto, ale on NA PEWNO. Chyba, że mu było głupio. Ł»e on taki poważny, a „Fakt” taki niepoważny. Ale nie, jest tylko jedno wytłumaczenie – on tę informację zdobył niezależnie od tabloidu. Tylko kilka dni później. Może powiedział mu ktoś, kto przeczytał to w „Fakcie”, ale nie wspomniał, że to z „Faktu”? A Szczepłek nie wiedział, bo byle czego nie czyta. I dzięki temu na byle co się nie powołuje.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama