Reklama

Testy piłkarskie – o tej głupocie raz jeszcze

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2010, 16:48 • 2 min czytania 0 komentarzy

Legia zaprosiła kolejnego piłkarza na testy – tym razem Gorana Mujanovicia. Nazwę klubu oraz imię i nazwisko piłkarza można zmienić na coś dowolnie innego – bo nie o konkrety będzie w tym tekście chodzić. Tylko o generalia. O testy w polskich klubach. Chociaż w Legii zwłaszcza.
Już kiedyś ten temat poruszaliśmy – po co ciągle organizować testy, jeśli wiadomo, że na ich podstawie trenerzy nie są w stanie ocenić przydatności zawodnika? To znaczy sztab szkoleniowy może się łudzić, że tak naprawdę odróżni nieudacznika od potencjalnej gwiazdy, ale doświadczenie wskazuje, że nie ma na to żadnych szans.

Testy piłkarskie – o tej głupocie raz jeszcze

Taki Chinyama przecież w Legii testów nie zdał. Dopiero musiał strzelić kilka goli w Groclinie i go przygarnięto. To samo ten wielki obrońca z Jagiellonii, a teraz z Herthy. Jak mu tam? Rodnei. Też w Legii testów nie zdał i też próbowano go ściągnąć dopiero, jak pokazał się w barwach “Jagi”. Kiedyś Paweł Golański też był sprawdzany na Łazienkowskiej i też po pogoniono. Lista jest naprawdę długa.

Profesjonalnie to zrobił teraz Lech – namierzył na Białorusi Kriveca, obserwował go, w końcu ocenił, że warto wydać na niego tyle i tyle. Dlaczego Legia musi zapraszać na testy jakiegoś gościa z Varteksu Varażdin? Nie można było go obserwować przez całą rundę jesienną, analizować jego mecze, a potem – w czasie okienka transferowego – ogłosić: mamy piłkarza jakiego szukaliśmy, wiemy, co potrafi, to dokładnie ten typ piłkarza, którego nam brakowało? Zamiast konkretów – “przyjrzymy się”, “może coś pokaże” itd.

Obejrzeć piłkarza osiem razy w akcji i przekonać się, co potrafi, gdy ma wokół siebie kolegów, którzy mu ufają i wiedzą, jak wykorzystać jego predyspozycje – to naprawdę nie jest wielki wydatek. Pewnie mniejszy niż opłacenie testów tym wszystkim grajkom, co pół roku pojawiającym się w klubie… Do ligi zostały tak naprawdę dwa tygodnie, a Legia szuka piłkarza, który byłby w stanie jej pomóc. Pół ligi jeszcze szuka. Dwa tygodnie, a tu zaczynają się testy! Przecież taki zawodnik powinien być wypatrzony w październiku, od stycznia to już trener powinien próbować wpasować go w schemat.

Oczywiście nie jesteśmy przeciwnikami wszystkich testów. Czasami są potrzebne. Wisła ściąga Senegalczyka, który ostatnio nigdzie nie grał – trzeba więc go jakoś obejrzeć, a testy to jedyna możliwość. Ale to absolutny wyjątek. Generalnie polskie kluby praktycznie nie przeprowadzają dopracowanych transferów. To zawsze jest jakaś spontaniczna akcja, chwila szaleństwa, szybki impuls. Budżety coraz większe, samoloty latają nad naszymi głowami co minutę, świat zrobił się malutki, a my ciągle jesteśmy na etapie: masz piłkę i pokaż, co umiesz.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...