No i w końcu – ma swoją upragnioną ligę Kamil Grosicki. Latem Polak dzielnie walczył do ostatnich chwil o transfer, lecz wtedy jeszcze zakończyło się to spektakularną klapą. Teraz agent skrzydłowego zapukał już do właściwych drzwi i sprawę udało się załatwić, choć i tym razem czekano ze wszystkim praktycznie do samego końca. Grosik jednak się przeprowadza, zostanie Tygrysem, będzie reprezentował barwy Hull City.
Znów wyglądało to kuriozalnie – dziennikarze donosili, że Polak dopiero jedzie na rozmowy. Jechać na rozmowy na kilka godzin przed końcem okna, będąc mądrzejszy o przykre doświadczenia z lata? No, trzeba być upartym i mocno zafiksowanym na transferze do Premier League. Grosik taki jest, chce tam grać i podejrzewamy, że gdyby trzeba było, udałby się do Hull na piechotę. Korzystał jednak z dobrodziejstw cywilizacji, a sieć zalewały jego zdjęcia z lotniska. Grosicki leci! Będzie hit! I tak dalej. Wszyscy się oczywiście też zastanawiali, dlaczego nie można załatwić tego szybciej, na przykład tydzień temu, ale tak widocznie musiało być. Najważniejsze, że jest happy end.
Kamil ma za sobą przyzwoitą rundę – przez pojedyncze problemy zdrowotne nie wybiegał może tylu godzin, ilu by zechciał, ale i tak uzbierał niemal 1000 minut na boiskach Ligue 1. W tym czasie zanotował trzy asysty, a czterokrotnie sam wykończył podania kolegów. Generalnie był też najlepszym jokerem w całej Ligue 1, a na dowód wspomnimy tylko nasz tekst sprzed tygodnia.
Cztery gole plus dwie asysty – to bilans „Grosika” wykręcony wtedy, gdy na boisku meldował się w drugiej części gry (grając od początku – tylko jedna asysta). W całej Ligue 1 jest tylko jeden piłkarz, o którym można by powiedzieć, że nawiązał walkę z Polakiem w tej rywalizacji – Argentyńczyk Guido Carrillo zdobył pięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (cztery gole + asysta), kolejni piłkarze w rankingu mają już po trzy oczka. Co więcej, „TurboGrosik” jest najskuteczniejszym dżokerem Ligue 1 na przestrzeni ostatnich pięciu lat! Czternaście bramek wypracowanych po wejściu z ławki (dziesięć strzelonych + cztery asysty) pozwoliło mu wyprzedzić Souleymana Camarę (trzynaście) i Romaina Hamouma (dwanaście).
Grosicki jest więc w solidnej formie i nawet jeśli z miejsca nie dostanie pierwszego placu, to wchodząc z ławki będzie miał spore szanse, by sobie go wywalczyć. Dotychczas w barwach Hull, na boiskach Premier League, zdążyli wystąpić na skrzydłach: Clucas, Evandro, Diomande, Elmohamaddy, Mason, Meyler, Maloney.
Na pierwszy rzut oka – o cholera, ależ konkurencja! Siedmiu chłopa na ledwie dwie pozycje! Ale spokojnie, spójrzmy na to nieco dokładniej.
Hull generalnie grało w różnych ustawieniach, bo i w 4-2-3-1, i w 3-5-2, ale i w takich, które pozbawione były skrzydłowych. Jeśli jednak beniaminek Premier League korzystał z zawodników biegających przy linii, to na lewej stronie najczęściej pojawiali się Samuel Clucas (siedem spotkań, zero goli i zero asyst na tej pozycji), Adama Diomande (osiem meczów, jeden gol, zero asyst), Shaun Maloney (cztery mecze, jeden gol, jedna asysta) oraz Ryan Mason (jeden mecz, bez gola i asysty).
Na prawej stronie boiska sytuacja wyglądała zaś następująco:
– Evandro – 2/0/0
– Clucas – 1/0/0
– Elmohamady – 4/0/0
– Meyler – 3/1/0
W zestawieniu nie wspominamy o najlepszym ze skrzydłowych, Robercie Snodgrassie, którego West Ham wyciągnął kilka dni temu do siebie za 12 milionów euro. Biorąc więc to wszystko do kupy, wniosek jest prosty – na bokach śmigało wielu zawodników, bo żaden nie potrafił sobie poradzić i trener wciąż szukał alternatyw. Łącznie nabili oni potwornie słabe liczby i w zasadzie, za wyjątkiem wspomnianego Snodgrassa, ciężko o którymś z nich powiedzieć, że dawał jakość. Inna sprawa jest też taka, że kilka dni temu Tygrysy wypożyczyły z Liverpoolu zdolnego Lazara Markovicia i on pewnie też ma chrapkę na regularną grę. No, ale skrzydła są w końcu dwa, więc nie jest powiedziane, że Serb i Polak mają sobie wchodzić w paradę. Innymi słowy – Hull wyglądało jesienią tragicznie na skrzydłach, a jedyny, który potrafił zrobić trochę szumu, czmychnął do Londynu. Klub rozsądnie wzmocnił więc newralgiczne pozycje (tak prawą, jak i lewą stronę) i mocno liczy na to, że “Grosik” będzie potrafił wykręcać choćby podobne liczby jak w Ligue 1.
A Tygrysy potrzebują nieco odlecieć – ugrzęzły bowiem na razie na dnie tabeli i spadek coraz śmielej będzie zaglądał im w oczy. Cztery zwycięstwa, dwa jeszcze w sierpniu, no, wygląda to marnie i trzeba impulsów, by tę drużynę pobudzić. Kamil właśnie takim ma być.
Foto główne: FotoPyk Foto w tekście: Twitter