Na początku było niedowierzanie. Później żałoba i wyrazy wsparcia płynące z całego świata. Kolejny etap, który nadal trwa – próba odbudowy. Niełatwa, ale trzeba ją podjąć. W końcówce listopada zeszłego roku w okolicach Medellin rozbił się samolot, którym piłkarze brazylijskiego Chapecoense lecieli na finał rozgrywek Copa Sudamericana. W katastrofie zginęło łącznie 71 osób, w tym m.in. 19 zawodników i trener wspomnianego zespołu. Wczoraj klub dotknięty tą wielką tragedią powrócił na boisko.
Okazją było towarzyskie spotkanie z Palmeiras – drużyną, przeciwko której większość ofiar zagrała po raz ostatni. Jednak sam mecz z mistrzami kraju, kopanie piłki było najmniej istotnym punktem w planie tego wydarzeń. Przed nim klubowi został wręczony puchar za zwycięstwo w rozgrywkach Copa Sudamericana. Tę decyzję podjęła na początku grudnia federacja CONMEBOL na wniosek Atletico Nacional, niedoszłego rywala Chapecoense w meczu finałowym.
Trofeum ku górze wzniósł Jakson Follmann. Bramkarz przeżył katastrofę, ale w jej wyniku lekarze musieli amputować mu dolną kończynę. Puchar odbierał oczywiście w towarzystwie Alana Ruschela i Neto, pozostałych graczy, którzy wyszli cało z wypadku, a także tych graczy, którzy mogą dziękować Bogu, bo z różnych względów nie wsiedli na pokład. W imieniu ofiar nagrodę i pamiątkowe medale odebrały rodziny.
Piękny hołd. I obrazki z rodzaju tych, które ciężko oddać za pomocą słów.
Sam proces odbudowy drużyny trwa. Władze zakontraktowały już 15 nowych graczy, głównie na zasadzie wypożyczeń, a na tym jeszcze nie koniec. Wraz z nowym rokiem obowiązki trenera przejął Vagner Mancini. Już w następny weekend drużyna zagra pierwszy mecz o punkty.
