Urodziny Sir Alexa Fergusona już zawsze będą w Manchesterze dniem naprawdę wyjątkowym, przez wzgląd na wspólną historię szkockiego menedżera i angielskiego klubu. Dziś jednak, dość wyjątkowo, była okazja świętować je wspólnie, na murawie, na Old Trafford, w świątyni i Teatrze Marzeń. Równe 75 lat po przyjściu na świat legendarnego szkoleniowca, Manchester United przyjął na własnym stadionie Middlesbrough i… wrócił do najlepszych meczów z Sir Alexem przy linii.
Czego w tym meczu nie było? Manchester United okradziony z gola i rzutu karnego? Jest. Akrobatyczne uderzenia środkowego napastnika? Naturalnie. Regularnie ośmieszający obrońców rywala zawodnik z 11 na plecach? Bardzo proszę. No i grande final, wisienka na torcie.
Powrót od 0:1 do 2:1 w ostatnich kilku minutach meczu.
Duch Sir Alexa Fergusona, ale i Ryana Giggsa czy Wayne’a Rooneya w wielkiej formie przez cały czas utrzymywał się dzisiaj nad stadionem United. Zaczęło się jeszcze przed przerwą, gdy fantastyczny rajd lewą stroną i równie udane dośrodkowanie Martiala na gola zamienił Zlatan. Zresztą, trzeba dodać – zamienił w sposób typowo “zlatański”, bo jakimś ekwilibrystycznym uderzeniem podeszwą. Cała sytuacja czysta, Szwed tego typu bramek czy podań zaliczył w karierze milion, generalnie, gdyby traktować je jako przewinienie – pewnie pozostałby przy trenowaniu taekwondo.
Sędzia jednak zdecydował się odgwizdać faul i była to tak naprawdę pierwsza z wielu kontrowersyjnych decyzji na niekorzyść United. Już w drugiej połowie gospodarze dwukrotnie padali w polu karnym Boro, ale ani razu – mimo dość oczywistych przewinień – arbiter nie użył gwizdka.
Zwycięstwo i tak jednak wydawało się niezagrożone. Manchester United co chwila tworzył kolejne sytuacje, szarpał skrzydłami, uderzał z dystansu, próbował rozerwać obronę klepkami. Wydawało się kwestią czasu wepchnięcie piłki do bramki i zakończenie tych sylwestrowych męczarni. Ale przecież to urodziny Sir Alexa Fergusona. Nie mogło być tak banalnie, nie mogło być tak przewidywalnie. Jedna z nielicznych kontr gości, piłka na skrzydło, potem podanie w pole karne, gdzie kompletnie bezradny przez cały mecz Negredo… fantastycznie zgrał głową do Leadbittera. Faworyt i zespół bezsprzecznie przeważający – przegrywa 0:1 na 20 minut przed końcem.
I właśnie przed samym końcem na dobre zaczyna się zabawa – 120 sekund między 85. a 86. minutą i dwa trafienia. Najpierw gol Martiala po bajecznej asyście Zlatana, a następnie Pogba…
Pogba save us
Happy New Year pic.twitter.com/3NwYuI21mX
— UTDVIBE (@utdvibe) December 31, 2016
… robi tak i jest pozamiatane.
Piękny prezent na urodziny dla bossa, ale przede wszystkim kolejny dobry wynik i kolejne punkty odrobione do bezpośrednich rywali. Właśnie rozpoczyna się mecz Liverpoolu z Manchesterem City, więc ktoś punkty straci. Na ten moment, przed jego rozpoczęciem, do wicelidera United tracą cztery, do lokalnego rywala zaś już tylko trzy punkty. Zwycięstwa w 5 z 6 grudniowych spotkań zdecydowanie poprawiły ich sytuację w tabeli.
***
Warto tu jednak dodać, że o ile Mourinho i spółka odrabiają punkty do Liverpoolu, Manchesteru City czy Arsenalu, o tyle Chelsea jest nieuchwytna. Doskonale naoliwiona maszyna Antonio Conte dzisiaj przejechała po Stoke, nawet jeśli z pewnymi problemami (Stoke doszło na 2:2 w drugiej połowie) to jednak bez jakiegoś szczególnego dygotu (minutę po wyrównującym golu The Blues znowu objęli prowadzenie). Tym samym trwa ich bajeczna seria 13 ligowych zwycięstw – od 1 października do końca roku Chelsea po prostu wciągnęła ligę nosem.
Niżej komplet wyników.
źr. flashscore.com