Wczoraj przedstawiliśmy wam najlepszych bramkarzy 2016 roku (KLIK), dziś przyszedł czas na prawych obrońców. I, tak czujemy, będzie to jedna z najbardziej kontrowersyjnych kategorii. Po pierwsze dlatego, że mieliśmy przynajmniej dwie zagwozdki, czy danego zawodnika należy przypisać właśnie do tej pozycji, czy jednak umieścić w innym zestawieniu. I, po drugie, dlatego że zupełnie brakuje tu głębi. Tak jak czołówka jest bardzo mocna, tak przy zestawianiu końcówki musieliśmy stawać na rzęsach, bo tak naprawdę ranking prawych obrońców powinien się w tym roku zakończyć w okolicach siódmego miejsca.
No ale po kolei. Bezdyskusyjnym zwycięzcą został Łukasz Piszczek, który miał kapitalną wiosnę (w głosowaniu kibiców został wybrany do 11-tki sezonu Bundesligi) oraz bardzo dobrą jesień, w której był ważnym ogniwem rozpędzonej Borussii. Co ważne, Łukasz potrafił także przenieść świetną dyspozycję z piłki klubowej do reprezentacji, w której rozegrał kilka spotkań na bardzo wysokim poziomie, a na wyróżnienie zasługują przede wszystkim jego występy z Irlandią Północną i Rumunią. W 2016 roku oglądaliśmy najlepszą wersję Piszczka i wypada tylko mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie potrafił utrzymać formę.
Na drugim miejscu nie ma natomiast Artura Jędrzejczyka, którego znajdziecie w jutrzejszym zestawieniu lewych obrońców. Dlaczego? Gdyby decydować miała sama runda wiosenna, nie byłoby wątpliwości, bo – jak pamiętamy – w Legii “Jędza” był przyspawany do prawej obrony, a w międzyczasie zagrał też świetny mecz na tej pozycji w reprezentacji z Finlandią. Sprawa uległa zmianie na zgrupowaniu kadry przed Euro 2016, gdzie Artur został spróbowany na lewej obronie w meczu z Holandią i łącznie zagrał na tej pozycji dziesięć spotkań z orzełkiem na piersi do końca roku. Jesienią, po powrocie do Krasnodaru, grał praktycznie po równo na obydwu stronach, więc – mniej więcej od czerwca – to bardziej lewy obrońca niż prawy. Uwzględniając dynamikę zmian, ustawiamy Jędrzejczyka po lewej stronie defensywy.
Dzięki nieobecności “Jędzy” na plecach Piszczka mógł usiąść Bartosz Bereszyński, który zaliczył kapitalną rundę jesienną, bardzo dobrze wyglądał w niektórych meczach Ligi Mistrzów, a także udało mu się powrócić do reprezentacji. “Bereś” znalazł się tak wysoko nie tylko dzięki nieobecności Jędrzejczyka w zestawieniu, ale też dzięki jego nieobecności w Legii. Jeszcze niedawno Bogusław Leśnodorski otwarcie żałował, że nie udało mu się zatrzymać Artura w Warszawie, traktował to jako osobistą porażkę. Dziś jednak okazuje się, że Bereszyński bardzo godnie go zastąpił i już spekuluje się, że może odejść z drużyny za kwotę wpisaną w kontrakt, czyli 3 miliony euro. A takie środki z nawiązką powinny pokryć koszt ponownego ściągnięcia Jędrzejczyka do Legii, więc w tej sytuacji wygrani mogą okazać się wszyscy.
Ostatnie miejsce na pudle należy do kapitana młodzieżówki i jednego z liderów formacji defensywnej Lecha, Tomasza Kędziory. Można powiedzieć, że 22-latek ponownie zaczął nawiązywać do swojej formy z sezonu mistrzowskiego, chociaż wciąż jeszcze jest dosyć nierówny. Tuż za jego plecami plasuje się Jakub Wójcicki z Cracovii, który należy do niewielkiej grupy piłkarzy “Pasów”, którzy względem rundy wiosennej nie obniżyli w sposób drastyczny swoich notowań. I na tych dwóch zawodnikach kończy się klasa C, czyli “wyższa ligowa”.
Dalej, wśród solidnych ligowców, mamy Grzegorza Wojtkowiaka oraz – tu zaskoczenie – Jakuba Tosika. Piłkarz Zagłębia rozegrał rok życia, był w gazie jak i całe Zagłębie, a nawet – począwszy od kwietniowej kary Komisji Ligi – można powiedzieć, że zmądrzał i grał zdecydowanie mniej brutalnie. Tosik to jeden z tych piłkarzy, których ciężko przypisać do jednej pozycji, ale jednak najczęściej oglądaliśmy go właśnie po prawej stronie defensywy. Natomiast na siódmej pozycji witamy Konczkowskiego, który regularnie wyróżniał się w przeciętnym Ruchu i jest jednym z tych zawodników, którzy – przy dalszych kłopotach chorzowskiego klubu – bez problemu znajdą sobie nowego pracodawcę.
Uzupełnienie rankingu prawych obrońców stanowią zawodnicy z kategorii “z braku laku”. Umieszczamy tu Stolarskiego, który wciąż nie potrafi zapewnić sobie regularnych występów w Lechii, Burligę, który w 2016 roku zdecydowanie obniżył loty oraz Olkowskiego, który przez cały rok uzbierał w Köln śmieszną liczbę minut i tak naprawdę ciężko go w jakikolwiek sposób oceniać. Tak jak pisaliśmy we wstępie, w przypadku prawych obrońców lepiej by było, gdyby ranking liczył sobie jedynie siedem pozycji.