Zacznę od Nikolicia i jego trzech goli na pożegnanie. Przypomniało mi to, jak sprzedawał graczy Widzew. Mielcarski miał iść do Porto, no to strzelił dwie, w tym jedną z przewrotki, chyba jedyną w życiu, a Bobby Robsona prezes Pawelec trzy dni zmiękczał w Chociszewie, w scenerii jak z „Ziemi obiecanej”. I była dobra cena. Gdy sprzedawał Dembińskiego do Niemiec, ten nagle ustrzelił trzy sztuki.
Taa, promocje bywają nie tylko w sklepach. Jeśli więc może to pomóc Nikoliciowi i Legii, ok. Rodzi się jednak pytanie jedno: po cóż klub sprzedaje kogoś zgranego z zespołem za dwa miliony, żeby kupić kogoś niezgranego z drużyną za trzy? Przecież z pozoru nie trzyma się to kupy. A jednak! Wytłumaczenie znajdziecie w starych książkach – polecam jako świąteczny prezent „Paragraf 22” Hellera. A tam fragment dokładnie na ten temat: jak zarobić i na kupowaniu, i sprzedawaniu, jak kręcić biznes samemu z sobą i wszystkim wmówić, że należą do syndykatu i mają udział w zyskach. To mądra, bardzo mądra opowieść… A zarazem i mój zysk, bo jak ktoś ukradnie, a ładnie, to jak z nieba spadnie!
„Zadanie Yossariana podczas tej wyprawy polegało na pilnowaniu, żeby Orr nie podpatrzył, gdzie Milo kupuje jajka, mimo że Orr był członkiem syndykatu Mila i podobnie jak wszyscy członkowie miał udział w zyskach. Yossarian uważał, że jego zadanie jest głupie, gdyż wszyscy wiedzieli, że Milo kupuje jajka na Malcie po siedem centów sztuka i sprzedaje je do stołówek w swoim syndykacie po pięć centów sztuka.
– Nie mam jakoś do niego zaufania – ponuro zwierzał się Milo Yossarianowi w samolocie, kiwając głową do tylu w stronę Orra, który zwinął się w kłębek na workach ciecierzycy usiłując spać za wszelką cenę. – Wolałbym kupować jajka bez niego, żeby nie mógł podpatrywać moich sekretów handlowych. Czego jeszcze nie rozumiesz?
Yossarian siedział obok niego w fotelu drugiego pilota.
– Nie rozumiem, po co kupujesz jajka po siedem centów sztuka na Malcie i sprzedajesz je po pięć centów.
– Robię to dla zysku.
– A gdzie tu zysk? Tracisz po dwa centy na sztuce.
– Ale zarabiam po trzy i ćwierć centa na jajku sprzedając je na Malcie po cztery i ćwierć centa ludziom, od których kupuję je potem po siedem centów. Oczywiście to nie ja zarabiam. Zarabia syndykat. I wszyscy mają udział w zyskach.
Yossarianowi wydało się, że zaczyna rozumieć.
– I ludzie, którym sprzedajesz jajka po cztery i ćwierć centa za sztukę, zarabiają po dwa i trzy czwarte centa na sztuce odsprzedając ci je po siedem centów. Czy tak? Tylko dlaczego nie sprzedajesz jajek bezpośrednio sobie, eliminując pośredników?
– Bo to ja jestem tym pośrednikiem – wyjaśnił Milo. – Zarabiam po trzy i ćwierć centa na sztuce, kiedy je sobie sprzedaję, i dwa i trzy czwarte centa, kiedy je od siebie odkupię. To daje zysk sześciu centów na jajku. Kiedy je sprzedaję do stołówki po pięć centów, tracę tylko dwa centy i w ten sposób zarabiam kupując jajko po siedem centów i sprzedając je po pięć centów. Kiedy je kupuję na Sycylii prosto od kury, płacę po cencie za sztukę.
– Na Malcie – poprawił go Yossarian. – Kupujesz jajka na Malcie, nie na Sycylii. Milo parsknął dumnie.
– Nie kupuję jajek na Malcie – wyznał z wyrazem lekkiego, skrywanego rozbawienia i był to jedyny przykład odstępstwa od trzeźwej rzeczowości, jaki Yossarian kiedykolwiek u niego zaobserwował. – Kupuję je na Sycylii po cencie sztuka i przerzucam potajemnie na Maltę po cztery i pół centa, żeby podbić cenę do siedmiu centów za sztukę, kiedy kupcy przyjadą po nie na Maltę.
– Dlaczego ludzie przyjeżdżają po jajka na Maltę, gdzie są takie drogie?
– Bo zawsze tak robili.
– Dlaczego nie jeżdżą po jajka na Sycylię?
– Bo nigdy tego nie robili.
– Teraz naprawdę nie rozumiem. Dlaczego nie sprzedajesz w takim razie swoim stołówkom jajek po siedem centów, tylko po pięć centów?
– Bo wtedy nie byłbym im potrzebny. Każdy potrafi kupić jajka, które kosztują siedem centów, po siedem centów.
– Dlaczego więc stołówki nie pominą ciebie i nie kupią jajek bezpośrednio od ciebie na Malcie po cztery i ćwierć centa?
– Bo im nie sprzedam.
– Dlaczego?
– Bo wtedy miałbym mniejsze możliwości zarobku. A tak przynajmniej zarabiam trochę jako pośrednik.
– Więc jednak masz coś z tego dla siebie – zauważył Yossarian.
– Oczywiście, że tak. Ale wszystko to idzie na rzecz syndykatu. I każdy ma udział w zyskach.
*
No więc jeśli spytacie prezesów Legii po cóż ta wielka żonglerka składem i czy nie lepiej trzymać tych co są i którzy się sprawdzili, mogliby odpowiedzieć tak: (Leśnodorski, Mioduski, Wandzel, dowolne wstawić):
– Bo wtedy miałbym mniejsze możliwości zarobku. A tak przynajmniej zarabiam trochę jako pośrednik.
*
Niebrzydka była ta sędzia (głupie to nazewnictwo) w ostatnim „Stanie futbolu”. I nieźle (popatrzyłem później) prowadzi mecze. Ale co będzie, gdy trybuny zaczną jej ubliżać, a ludzie znów chamieją na potęgę? To dziwny wybór samemu wystawiać się na obelgi. Ja mam grubą skórę i generalnie mnie to zwisa, ale ładne dziewczyny wolę na wybiegu. Tam tez wszyscy się ślinią, tylko stawki są wyższe i szybciej się trafia do Mediolanu. No, każdy wybiera sam. Mamy taką fajną parę sióstr w Polsce, obie młodziutkie i śliczne. Jedna została modelką w Paryżu, druga była w Rio na igrzyskach jako lekkoatletka. Obie sprawiają wrażenie szczęśliwych, nawet ta która trenuje kilka godzin dziennie i nie przymierza ładnych ciuchów. Może to ten przypadek właśnie? W każdym razie będę trzymał kciuki, ale tylko dlatego że jest ładna – przynajmniej jestem szczery. Zresztą zawsze trzeba mówić prawdę. Jak powtarza mi mój mądry syn: bo prawdę najłatwiej zapamiętać.
*
Kamil Sylwestrzak strzelając zwycięskiego gola w ostatniej minucie odzyskał u mnie dobre imię. Gratuluję. Bo jak wiadomo jeden nawrócony więcej wart niż tabuny klęczących…
Wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia życzę, no i czekam na luty. A zacznie się chyba nieźle. Od Lechii z Jagiellonią.
Już odliczam, tak jakoś od pięćdziesięciu lat.