Jego klubowy kolega Aleksandar Prijović niedawno w jednym z wywiadów powiedział, że jeżeli u Jacka Magiery wszyscy startowali od zera, to on zaczynał z poziomu minus dziesięć. Podobnie można opisać sytuację, choć nie u Magiery, a u kibiców, Vadisa Odjidjy-Ofoe. Start w Legii miał doprawdy żałosny i żeby zmienić swoje postrzeganie koniecznie musiał dać drużynie coś ekstra.
Ostatnio daje może nawet więcej niż ekstra, nie bójmy się tego powiedzieć.
Czasami nawet latami nie oglądamy takiej metamorfozy, jakiej w kilka tygodniu uświadczyliśmy u Belga. Z ociężałego, podejmującego sporo złych decyzji hamulcowego, zmienił się w spoiwo obrony z atakiem. Brakujący element w układance warszawskiej Legii, dzięki któremu dziś strata mistrza Polski do liderującej Jagiellonii to zaledwie cztery punkty, a w Lidze Europy z Ajaksem zagra nie Sporting Lizbona, a właśnie Legia.
Trzeba powiedzieć to wprost – na początku kompletnie nic tego nie zapowiadało. Za Besnika Hasiego, który przecież stał za jego sprowadzeniem i był gorącym orędownikiem podpisania z pomocnikiem najwyższego kontraktu w historii polskiej ekstraklasy, Vadis nie dał swoim obrońcom pół argumentu. Pierwszych dziesięć meczów VOO w Legii to ledwie jedna asysta z Dundalk. I tyle.
Górnik Z. – Legia: –
Górnik Ł. – Legia: –
Dundalk – Legia: –
Legia – Arka: –
Legia – Dundalk: asysta
Ruch – Legia: –
Bruk-Bet Termalica – Legia: –
Legia – Dortmund: –
Legia – Zagłębie: –
Sporting – Legia: –
Najbardziej oberwało mu się za debiutanckie spotkanie z Górnikiem Zabrze, gdzie wyglądał jak otyły emeryt, który boisko pomylił z kawiarnią dla seniorów. A już na pewno nie jak gość z lepszego piłkarsko świata. Gdy teraz przypominamy sobie tamte początki, aż trudno uwierzyć, jakiego dziś oglądamy zawodnika. Pewnego siebie, kreatywnego, praktycznie nie tracącego piłek, a przy tym nie stroniącego od mało oczywistych rozwiązań. Zamiast spuszczania głowy i zniechęcenia – uśmiech zadowolenia goszczący na twarzy raz za razem. Zupełnie jakby ktoś zainstalował mu aktualizację oprogramowania, eliminującą jeśli nie wszystkie, to zdecydowaną większość błędów wersji 1.0.
W czasie zbiegło się to niemal idealnie z zatrudnieniem Jacka Magiery, bo za Besnika Hasiego Belg mógł się pochwalić bilansem 1 asysty w 9 meczach, natomiast u polskiego szkoleniowca jego cyferki wyglądają już znacznie lepiej: 3 gole, 7 asyst, 7 kluczowych podań w 15 starciach. Gol wypracowywany lub zdobywany średnio co 74 minuty. Kosmos.
I bynajmniej nie jest to gracz, o którym można by było powiedzieć: jednooki wśród ślepców. Nie, Vadis zamiata nie tylko w ekstraklasie, a swoją ekstra-klasę przełożył także na Ligę Mistrzów. Zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że bez niego w składzie, Legia tydzień temu nie miałaby swojej delegacji na losowaniu 1/16 Ligi Europy. Decydujący o pozostaniu w pucharach gol Guilherme ze Sportingiem? Kluczowe podanie przy nim należało właśnie do VOO. Remis z Realem, bez którego tamto 1:0 nie dałoby Legii nic? Gol kontaktowy i kluczowe podanie przy bramce na 3:2. W ogóle spośród ostatnich 10 meczów we wszystkich rozgrywkach, Odjidja-Ofoe tylko trzy razy nie zaliczał gola, asysty lub kluczowego podania.
Korona – Legia: –
Legia – Real: gol, kluczowe podanie
Legia – Cracovia: –
Jagiellonia – Legia: gol, 2 kluczowe podania
Dortmund – Legia: asysta
Śląsk – Legia: 2 asysty
Legia – Wisła Płock: –
Legia – Sporting: kluczowe podanie
Piast – Legia: gol
Legia – Górnik Ł.: 2 asysty, 3 kluczowe podania
Co jednak nie mniej ważne, Vadis złapał wspólny język z zawodnikami, którzy w ostatnich tygodniach decydowali o obliczu legijnej ofensywy. Trzy razy asystował Radoviciowi (na 1:1 z Pogonią, na 1:0 ze Śląskiem, na 2:0 z Górnikiem Ł.), dwa razy Prijoviciowi (na 1:0 z Borussią i na 4:0 ze Śląskiem), raz Nikoliciowi (na 4:0 z Górnikiem Ł.). Z Rado rozumie się już niemal tak dobrze, jak Serb dogadywał się na boisku z Ondrejem Dudą. Wczorajsze podanie na 1:0 – widać było, że Odjidja szuka Radovicia, a Radović stara się jak najlepiej wkleić w linię, by to zagranie umożliwić. Wyszło perfekcyjnie.
W minionym tygodniu zadawaliśmy pytanie, kto jest najlepszym obcokrajowcem, którego kiedykolwiek widziała polska ekstraklasa. Za Vadisem zagłosowało 35% osób, o dwanaście punktów procentowych mniej niż na Kalu Uche. Z każdym meczem rozegranym w takim stylu, jak ten z Górnikiem Łęczna, Belgowi coraz bliżej będzie jednak do przekonania tych, którzy tych kilka dni temu kliknęli jeszcze w okienko przy nazwisku Nigeryjczyka.
fot. FotoPyK