Reklama

Furman wytarł Jodłowcem podłogę w środku pola

redakcja

Autor:redakcja

03 grudnia 2016, 17:14 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dominik Furman, odkąd tylko zaczął notować regularne występy w Legii, w zgodnej opinii uchodził za spory talent. Obok licznych zwolenników potencjału tego piłkarza byli jednak tacy, którzy jak mantrę powtarzali dwa zarzuty:

Furman wytarł Jodłowcem podłogę w środku pola

– nie ma żadnej wyróżniającej cechy na boisku
– nie ma liczb

I w zasadzie ciężko było z tym polemizować. Tak jak obu argumentów można używać przeciwko Dominikowi do dziś, tak przeciwko jednemu rywalowi żaden z nich nie ma racji bytu. To jednak mogło się okazać dopiero w tym sezonie, bo wcześniej Dominik sam występował w drużynie, z którą dziś gra mu się najlepiej. I mowa tu oczywiście o Legii Warszawa, przeciwko której Furman:

– jest najbardziej wyróżniający się piłkarzem na boisku
– ma fantastyczne liczby

W tym sezonie Wisła Płock wbiła Legii cztery gole i przy wszystkich swój udział miał Furman. Na początku rozgrywek zaliczył dwie asysty z dwóch rzutów rożnych, natomiast wczoraj popisał się fantastycznym strzałem oraz wykonał rzut wolny, po którym padł gol wyrównujący. To właśnie dzięki meczom ze swoją byłą drużyną uwidocznił się chyba największy dziś atut Dominika, czyli stałe fragmenty gry. I także w meczu z Legią pomocnik Wisły udowodnił, że za jakiś czas będzie mógł dopisać do tego strzały z dystansu.

Reklama

Gorzej wygląda sprawa ze wspomnianymi słabymi liczbami, bo Furmanowi zwyczajnie brakuje regularności. Gdyby z Legią mierzył się częściej, niż dwa razy w sezonie, pewnie nikt nie czyniłby mu żadnych zarzutów, a tak wciąż jest to spory problem pomocnika, który ma przecież aspiracje, by wiele znaczyć w ofensywie. Póki co nikogo nie może dziwić, że Dominik nie jest zbyt często wybieranym graczem uczestników chociażby Ustaw Ligę, bo jego oficjalne statystyki to wciąż bardziej powód do wstydu. Co prawda sytuację poprawia nieco fakt, że w Płocku został wyznaczony do wykonywania rzutów karnych, ale licząc bez jedenastek – w 86 meczach swojej kariery zaliczył sześć goli i dziesięć asyst. Jak łatwo policzyć, już niemal dwadzieścia procent swojego życiowego dorobku wykręcił więc przeciwko Legii.

Warszawscy kibice mogę więc mówić o pewnej złośliwości losu, bo Furman był mało skuteczny w Legii i jest bardzo skuteczny, kiedy się z Legią mierzy. Nie bez kozery Jacek Magiera przed meczem najbardziej uczulał swoich piłkarzy właśnie na tego zawodnika. W pomeczowym studiu Canal+ szkoleniowiec dwukrotnie podkreślał, że jego podopieczni mieli unikać głupich fauli pod własną szesnastką. I w tym kontekście raczej nie chcielibyśmy znaleźć się w skórze Michał Kucharczyka, który w niegroźnej sytuacji w idiotyczny sposób sfaulował od tyłu Recę, a podyktowany rzut wolny został zamieniony na gola między innymi właśnie przez Furmana.

I właściwie niewiele zabrakło, by Dominik pozbawił Legię wszystkich punktów, ale w ostatniej akcji meczu potwornie zagrzał się Kante i nie zauważył idealnie ustawionego partnera. Nie zmienia to jednak faktu, że Furman i tak zagrał świetne zawody i wyróżniał się na tle nie tylko swoich kolegów, ale też faworyzowanych legionistów. W środku pola zwyczajnie wytarł Jodłowcem podłogę, był od niego lepszy w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. I kto wie, czy w Warszawie ponownie nie dojdą do wniosku, że zawodnik o charakterystyce Furmana bardzo by się w Legii przydał.

A sam Dominik nie spalił przecież sobie żadnego mostu. Przeciwnie, wczoraj wysłał w kierunku właścicieli Legii dwa sygnały. Pierwszy, że wciąż ma klub w sercu i z szacunku dla niego nie cieszył się po kapitalnym golu. I drugi, że zaprezentował bardzo wysoki poziom, który z pewnością predysponuje go do powrotu na Łazienkowską.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...