Są rzeczy, których nie życzy się nawet największym wrogom wśród kolegów po fachu. Hydraulik nigdy nie pożyczyłby drugiemu doprowadzania do ładu mieszkania, w którym szambo wybiło po pachy. Kelner nie chciałby, by któryś z jego nieprzychylnych kumpli musiał obsługiwać awanturujących się mafiozów z giwerą. Salowe wolałyby omijać łóżka pacjentów, którzy nie są w stanie dojść do toalety. Światek trenerski także miał niedawno taką posadę – był to stołek w Koronie Kielce.
Wsiadasz na ławkę trenerską w Kielcach – samemu sobie fundujesz czarny wpis w CV, sam podpisujesz wyrok na kolejne lata spędzone na bezrobociu wskutek nadszarpniętej reputacji.
Bartoszek powiedział jednak “sprawdzam”, także z tego powodu, że do stracenia nie miał nic. No bo co? Reputację w Ekstraklasie? Nie żartujmy, kto jeszcze dwa lata temu postawiłby na to, że Bartoszek wróci na karuzelę, byłby uznany za wymagającego terapii hazardzistę. Dlatego tuż po informacji o nowym trenerze Korony napisaliśmy – w normalnych okolicznościach trzeba byłoby temu śmiałkowi współczuć, ale z racji, że akurat padło na Bartoszka – tylko pogratulować.
Jeśli możemy mówić o efekcie nowej miotły, to Bartoszek wpadł do szatni Korony ze znaną z Harry’ego Pottera Błyskawicą Doskonałą. Za wcześnie by mówić, że jego zatrudnienie to strzał w dziesiątkę, nikt nie zaprzeczy jednak, że powrót do ligi zalicza spektakularny. Wszedł w nią nie tylko z drzwiami, ale impetem zabrał za sobą wejściową furtkę. Po kieleckich piłkarzach widać nie tylko ambicję, nie tylko jakość (o zgrozo!), ale też luz (!!!). Grzelak na lewej obronie – wypaliło. Powrót Markovicia do regularnej gry – wypaliło. Palanca – wyszedł z szarzyzny, w którą powoli popadał. Aankour – uskrzydlony. Gdy można zrobić coś ryzykownego, piłkarze próbują. Widać, że przystąpili do nowego rozdania z czystymi głowami, widać, że zjebka za strzał z 30 metrów w panią z służby medycznej to nie jest coś, co może paść z ust tego trenera.
Bramki strzelone przez Markovicia i Aankoura były bardzo symptomatyczne. A to dlatego, że wymagały bardzo dużej wiary w swoje możliwości. Skoro w ogóle podjęli się takich strzałów – muszą ją w sobie mieć. Tę wiarę było też widać podczas pierwszego meczu byłego trenera Chojniczanki na ławce kieleckiego klubu. Wcześniej piłkarze byli jakby schowani, przestraszeni, bali się złapać mecz za lejce – za Bartoszka od razu wyszli wysoko, z agresją, jakby wpadli na stadion po swoje. Vanja Marković mówi, że od kiedy jest w Kielcach, zespół nigdy nie grał tak ofensywnie, Rafał Grzelak dodaje, że czuje się podbudowany psychicznie (za portalem cksport.pl). Fakt, że nie są to tylko frazesy, można uznać za największy sukces Bartoszka po pierwszych tygodniach pracy w Koronie.
Pół żartem napiszemy, że doświadczenie Bartoszka z zarządzania wysypiskiem śmieci okazało się bezcenne. Tak szybko zrobić drużynę z ligowego szrotu – to nie może być przypadek.