Lekkość zagrań, delikatny trucht, cudowne rzuty wolne i gracja w każdym ruchu. Człowiek, który miał się skończyć po Milanie, a apogeum swojej formy osiągnął dopiero w Juventusie. Wiecie już o kim mowa? To jasne, że o Andrei Pirlo.
Mecz Milanu z Parmą i kolejne fenomenalne spotkanie Włocha. Tym razem dostał piłkę na 35. metrze, podprowadził sobie o parę kroków i przywalił w samo okienko. Piłka praktycznie nieruchomo leciała w stronę bramki, w zasadzie wydawało się, że cała akcja trwa i trwa, a bramkarz spokojnie zdąży z reakcją. Nic z tych rzeczy. Nie w starciu z Pirlo.