– Nie wiem, co w niego wstąpiło. To był jego fatalny występ – komentował na gorąco Czesław Michniewicz. My powiedzielibyśmy więcej – już w tunelu na Dalibora Plevę powinien czekać lekarz z kaftanem bezpieczeństwa, bo nie dość, że przeciwko Koronie okazał się być zagrożeniem zdrowia dla rywali, to jeszcze skutecznie sabotował swój zespół, najpierw darując przeciwnikom karnego, a później łapiąc czerwoną kartkę, w obu przypadkach powalając bez większego sensu Pyłypczuka.
Doprawdy, nie wiemy, co Pleva robi jeszcze w ekstraklasie, bo nie dość, że niezrównoważony, to jeszcze jest zwyczajnie słaby. Przypomnijmy, że za debiutanckie półrocze został przez InStat wśród prawych obrońców sklasyfikowany jako ten zdecydowanie najgorszy. W tym sezonie, mimo że przecież Bruk-Bet chwali się za grę obronną, on ma spośród podstawowych zawodników odpowiedzialnych w największym stopniu za grę defensywną, którzy zagrali przynajmniej 50% spotkań, najgorszą średnią not – 4,29.
Bruk-Bet zresztą, podobnie jak Ruch, swoim meczem w ten weekend dostarczył aż trzech piłkarzy do jedenastki badziewiaków, mocno ułatwiając jej wybór i pozostawiając do obsadzenia mniej niż połowę pozycji.
Specjalne „wyróżnienie” należy się też Martinowi Polackowi, który po tym, jak z sercem przepełnionym empatią dał Wiśle zdobyć w Lubinie punkt, w ten weekend równie wspaniałomyślnie uratował Śląsk Wrocław przed zakończeniem rundy jesiennej bez wygranej u siebie.
W zespole kozaków – bardzo dużo nowych twarzy, bo ponad połowa to debiutanci. Największą satysfakcję będzie pewnie czuć Radek Majewski, o którym dopiero co w piątek pisano, że w Poznaniu mu nie idzie…
Po lewej Przegląd Sportowy, po prawej Fakt
… a który zagrał w Chorzowie znakomite zawody. „Maja” zmalował dla drużyny Nenada Bjelicy gola, asystę i nieprzypadkowo i od nas, i od widzów w głosowaniu Canal+ Sport otrzymał tytuł gracza meczu. Podobny efekt miał występ Macieja Makuszewskiego, którego na jednym z „kozackich” skrzydeł nie mogło zabraknąć.
Kapitanem mianować jednak nie możemy nikogo innego, jak tylko Rafała Boguskiego. Piłkarz Wisły zagrał chyba mecz życia, którego po tak chimerycznym piłkarzu kompletnie się nie spodziewaliśmy. Widząc, jak ładuje trzy gole Górnikowi Łęczna, zaczęliśmy się nawet zastanawiać – co dalej z tym światem? Czy wszystko jest w nim możliwe? I, idąc tym tropem, co będzie dalej? Ludzie będą spać na stojąco? Zaczniemy chodzić po suficie? Podbeskidzie wygra mecz u siebie?
fot. 400mm.pl