Jaka można zdefiniować pecha? Jedna z definicji mogłaby wyglądać tak – grasz z drużyną, która traci mnóstwo goli ze stałych fragmentów gry i ma niską parę stoperów (Rzeźniczak i Czerwiński mają po 183 cm), ale wypada ci najwyższy piłkarz (193 cm), który jest zarazem najlepszym strzelcem drużyny i wali z głowy jak z armaty.
A jak zdefiniować szczęście? W trzech ostatnich meczach przeciwnik posyła cię na deski. Raz strzela wyrównującego gola w 90. minucie gry, a dwa razy szybko wychodzi na dwubramkowe prowadzenie. Ty jednak nie poddajesz się i po każdej z tych gier masz prawdziwe powody do świętowania. Natomiast zarówno w Ekstraklasie, jak i w Champions League – gdzie do niedawna twoja sytuacja była zupełnie beznadziejna – wreszcie pojawia się światełko w tunelu.
Dziś Legia ma tylko jeden cel – pewnie wygrać z osłabioną brakiem Covilo Cracovią. Jeżeli to uczyni, na półmetku sezonu zasadniczego jej strata do liderującej pary wyniesie osiem punktów, a drużyna awansuje na piąte miejsce w tabeli. W obliczu 22 meczów do rozegrania i perspektywy podziału punktów będzie to strata jak najbardziej do odrobienia. Tym bardziej, że w analogicznym okresie zeszłego sezonu sytuacja Legii była jednak gorsza, a ostatecznie udało się sięgnąć po tytuł.
Jacek Magiera ma przed sobą jeden podstawowy cel – musi odpowiednio ukierunkować euforię, jaka zapanowała w Warszawie po urwaniu punktów Realowi Madryt. Sprawić, by tamto spotkanie zbudowało drużynę, dało jej wiarę we własne możliwości i zdecydowanie większą pewność siebie. Jeżeli Legia straciłaby dziś punkty w kiepskim stylu, wyobrażamy sobie, że cała ta pozytywna energia rozeszłaby się dookoła, a morale powróciłoby do normy z tego sezonu. Tak naprawdę dziś w pewien sposób można zaprzepaścić środowy sukces.
Inna sprawa, że Cracovia nawet bez Covilo może być groźna przy stałych fragmentach gry. Podejrzewamy, że potrójnie zmotywowany na to spotkanie będzie Tomasz Brzyski, który w nie do końca przyjaznych okolicznościach rozstał się z Legią pod koniec sierpnia. Sytuacja była na tyle poważna, że “Brzytwa” został pogoniony mimo faktu, że warszawianie zostali tylko z jednym nominalnym lewym obrońcą. I dziś jest to problem, który spędza sen z oczu Jackowi Magierze, a jego rozwiązanie jest głównym celem na najbliższe okienko transferowe.
Dla Brzyskiego narzekania nowego trenera Legii to z pewnością za mało, on będzie chciał napsuć dziś krwi gospodarzom, a zwłaszcza siedzącym na trybunach właścicielom klubu. Jak przypuszczamy, każdy stały fragment gry w okolicach pola karego “Wojskowych” będzie sygnałem alarmowym. Natomiast w Legii błysnąć spróbuje Aleksandar Prijović, który dał dwie kapitalne zmiany w ostatnich meczach i ma sporą szansę, by dziś wyjść od pierwszych minut. I jeżeli zaprezentuje poziom ze spotkań z Koroną czy Realem, wciąż szukający formy Nemanja Nikolić może mieć poważny problem.
Fot. FotoPyK