Gdyby ktoś parę tygodni temu zapytał nas o to, jak zapatrujemy się na wyjazd Arki Gdynia na mecz z Górnikiem Łęczna, to, prawdę powiedziawszy, nie tryskalibyśmy optymizmem. Teraz jednak, z perspektywy ukierunkowanej jedenastoma kolejkami Ekstraklasy i historią rywalizacji obu zespołów, mamy jednak całkiem spore oczekiwania.
Generalnie jeśli spojrzymy na starcia obu drużyn, gdy gospodarzem był Górnik, to wręcz powinniśmy spodziewać się tego, że goście wrócą dziś bez punktów. W tym stuleciu bowiem gdynianie ani razu nie wygrali z Łęczną na wyjeździe. Czy to Ekstraklasa, czy to I liga – Górnik bronił się dzielnie i za każdym razem inkasował co najmniej jedno oczko.
Spójrzcie sami – wygląda to dramatycznie słabo. 1:1, 0:1, 1:1, 0:1, 1:2, 1:2, 1:2. Czy istnieje więc jakakolwiek dobra wiadomość dla Arki? Po pierwsze – dziś nie będzie mierzyła się z Górnikiem w Łęcznej, czyli mieście, które ewidentnie im nie służy. Po drugie – na tę chwilę ekipa z północy wydaje się tak zwyczajnie, po ludzku mocniejsza od rywala.
A tak swoją drogą, to niezwykle ciekawi nas projekt tworzony przez Andrzeja Rybarskiego, bo sięgamy pamięcią i nie potrafimy skojarzyć szkoleniowca, który tak radykalnie próbowałby zrewolucjonizować polski futbol. Te wszystkie cyferki, analizy, liczby i procenty – dotychczas był to dla nas totalny kosmos, a w ostateczności rzeczywistość wyciągnięta z Football Managera, a teraz okazuje się, że implementację takiego rozwiązania mamy pod nosem. I coś nam podpowiada, że nie jest to jedynie wyboista fantazja młodego trenera, a Górnik w końcu musi odpalić. Już przed przerwą reprezentacyjną miał bowiem dobre momenty, gdy wyglądał naprawdę groźnie i potrafił postraszyć choćby Leigę, a teraz, mamy nadzieję, że w końcu potwierdzi swoje aspiracje.