Reklama

Urodziny gościa, którego pamiętamy nie tylko z konferencji Krychowiaka

redakcja

Autor:redakcja

07 października 2016, 11:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

Informacja, która uderza po oczach bardziej niż wypracowanie Franza Smudy: Dida dopiero rok temu zawiesił buty na kołku. Tak, mówimy o gościu, który dokładnie dziś obchodzi swoje 43. urodziny.

Urodziny gościa, którego pamiętamy nie tylko z konferencji Krychowiaka

Wiadomo, że kariera bramkarzy trwa dłużej, ale Dida to postać tak zakurzona, że datę jego debiutu typowalibyśmy mniej więcej na erę kamienia łupanego. Legenda czerwonej części Mediolanu, a przecież niewiele wskazywało na to, że wyrobi sobie tam taką pozycję. W pierwszym roku we Włoszech spisywał się jako tako, klub wypożyczył go bez większego żalu aż na dwa lata do Corinthians. Ten jednak wrócił i w zasadzie z miejsca stał się pewniakiem w Milanie. Ba, filarem, zaporą momentami nie do przejścia.

To była typowa kariera z opóźnionym zapłonem. Zanim trafił do Włoch, przez osiem lat podbijał co najwyżej krajowe boiska. Jedynym jego zagranicznym epizodem – kompletnie nieudanym, bo nie zagrał tam ani minuty – był FC Lugano. Nie brzmi zbyt obiecująco, prawda?

Dida idealnie wpasował się idealnie w układanki na początku Alberto Zaccheroniego, a później Carlo Ancelottiego. Łącznie w barwach „śrubokrętów“ (nazywali ich tak kibice Interu, ponieważ w dawnych czasach bogatsi byli za niebieską częścią stolicy Lombardii, a za Milanem stereotypowi robotnicy) rozegrał 302 spotkania w Milanie i brał udział w chyba największym „comebacku“ w dziejach, z Liverpoolem w 2005 roku, w Stambule. Bilans w reprezentacji też nie przynosi wstydu – rozegrał w niej 91 spotkań i został okrzyknięty jednym z najlepszych Brazylijskich bramkarzy w historii. O ile nie najlepszym.

Dida, sto lat. Oby wszyscy wspominali cię równie miło, co Grzesiek Krychowiak na konferencjach.

Reklama

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...