– Zagłosowałbym na Bońka, bo nie widzę potrzeby zmian. Wszystko się układa, politycy w końcu się nie wtrącają… Co do JW to generalnie martwi mnie tylko jedno. Gdzieś tam w tle „kręci” się pan Smagorowicz, a to on miał wpływ na to, że w Polonii Warszawa pojawił się ktoś, kogo nazwiska nie chcę nawet wymieniać, bo rzucił ten klub w przepaść. I gdyby ten pan, zakładając zwycięstwo Wojciechowskiego, znów wyskoczył jak król z kapelusza, na przykład jako sekretarz generalny PZPN, to byłby to dobry czas, żeby umrzeć. Ja sam poprosiłbym wtedy o eutanazję – mówi w rozmowie z Super Expressem Michał Listkiewicz.
FAKT
Kamil Glik zachwycił Francuzów.
Kamil Glik po bramce w meczu z Bayerem (1:1) wzbudził we Francji ekscytację i podziw rywali. – Nigdy nie widziałem, by środkowy obrońca strzelił takiego gola – powiedział po meczu Monaco-Bayer trener drużyny gości Roger Schmidt. (…) – Kamil mnie nie zdziwił. To doskonały zawodnik mający wiele doświadczenia – chwalił go pomocnik Tiemoue Bakayoko. – Glik jest zawodnikiem z silną osobowością. Zawsze wierzy w powodzenie tego, co robi – twierdzi trener Leonardo Jardim. Polaka docenili francuscy dziennikarze. Jego zdjęcie znalazło się na okładce „L’Equipe”.
Robert Lewandowski ma problemy ze strzelaniem na hiszpańskich boiskach.
Robert Lewandowski w trzecim meczu Bayernu z rzędu nie strzelił gola. (…) Robert Lewandowski nie rozwiązał swoich problemów z hiszpańskimi drużynami. Na wyjeździe jeszcze nigdy nie strzelił gola zespołowi z tego kraju, choć wszyscy pamiętamy, że na stadionie w Dortmundzie potrafił pokonać bramkarza Realu Madryt aż cztery razy. Wczoraj w Madrycie jego Bayern walczył w Lidze Mistrzów z Atletico i bilans „Lewego” wynosi już osiem meczów – zero goli.
Waldemar Prusik w słusznej sprawie: Śląsk stracił swoją tożsamość.
Śląsk Wrocław zaliczył największy spośród wszystkich ligowców zjazd pod względem osiąganych wyników od ostatniej przerwy na zgrupowanie kadry narodowej. Jego średnia punktowa z 1,42 zjechała do 0,33. Do tego trzeba dołożyć też dotkliwą porażkę 0:3 z Bytovią w Pucharze Polski. Co się wydarzyło podczas tej przerwy? Trener Mariusz Rumak zaczął wprowadzać do i tak wymieszanej narodowościowo drużyny trzech kolejnych obcokrajowców. W meczowym składzie pojawili się Mario Engels, Joan Roman i Sito Riera.
I fragment wypowiedzi Prusika: – Nie winię za to Rumaka, tylko w ogóle ludzi zarządzających Śląskiem. Nie wiem, czy oni mają jakąś strategię, ale jeśli mają, to jest ona zła. Błędów dostrzegam sporo, ale może największy to ten, że zespół stracił swoją tożsamość. Cudzoziemcy, których w Śląsku jest już dwunastu, nie biorą na siebie odpowiedzialności, niektórym brakuje jakości, oni czują, że gra w tym klubie to dla nich tylko jeden z wielu przystanków.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec pisze: Piękny Kamil Glik.
28-letni Glik, gracz postawny i diabelnie silny, zadawał dotychczas ciosy głową. Skutecznie rywali przepychał lub przeskakiwał, powietrzną walkę pod bramką wygrywając zazwyczaj po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego. Tym razem uderzył z woleja, zza pola karnego. I nawet gdyby nie powiedział tego po meczu, domyślilibyśmy się, że strzelił najpiękniejszego gola w karierze. (…) Glik, w minionych latach kapitan Torino i bożyszcze tamtejszych tłumów, najpierw rozpędził się snajpersko w sezonie 2014/15. Strzelił w lidze włoskiej siedem goli, wyrównując polski rekord tamtych rozgrywek należący do Zbigniewa Bońka. A ponieważ ósmego dołożył wtedy w Lidze Europy, wespół z Brazylijczykiem Naldo z Wolfsburga, został najskuteczniejszym obrońcą sezonu w czołowych rozgrywkach na kontynencie. Polak przewidywał wówczas, że nadciągają ciężkie czasy, że rywale wkrótce rozpoznają jego ruchy i będą się specjalnie na niego zasadzać. Wykrakał. W kolejnym – minionym – sezonie nie trafił do siatki ani razu. Latem został jednak najdroższym obrońcą w dziejach polskiego futbolu. Monaco zapłaciło 12 mln euro. I dzisiaj rozanieleni komentatorzy wzdychają, że biorąc pod uwagę szalejącą na rynku inflację oraz niedobór klasowych piłkarzy na jego pozycji, był zakupem niewiarygodnie tanim. Wystarczyło kilka tygodni zapoznawania się z francuskimi boiskami, by znów, jak w Turynie, chwalono jego naturalne talenty przywódcze i pewność siebie.
SUPER EXPRESS
Glik, Glik, Glik. Kamil wyskakuje dziś z każdej gazety.
Kamil Glik wyrasta na czołowego… strzelca AS Monaco. Reprezentant Polski w doliczonym czasie (95. minuta) zdobył gola na 1:1 w meczu z Bayerem Leverkusen, ratując klubowi punkt i ponad 2 mln zł, bo tyle UEFA płaci za „oczko” zdobyte w fazie grupowej Ligi Mistrzów. To dopiero początek sezonu, a Glik ma już na koncie trzy bramki dla Monaco. Jego piękny wolej w meczu z Bayerem wzbudził zachwyt we Francji i… wściekłość w szeregach Leverkusen.
Michał Listkiewicz mówi, że Boniek musi zostać. Zdradza też, że gdyby jakąś funkcję w PZPN zaczął pełnić kręcący się obok Wojciechowskiego Smagorowicz, poprosiłby o… eutanazję.
– Wojciechowski to kandydat wręcz sensacyjny. Mówiło się, że może Cezary Kucharski, Roman Kosecki, Cezary Kulesza, może któryś z tak zwanych baronów… A tu Józef. Myślę, że nawet Zbigniew Boniek jest zadowolony.
Bo będzie pewien zwycięstwa?
Nie. Bo lepiej mieć rywala niż wygrać bez kontrkandydata. Sam to przerabiałem. Zwycięstwo w 1999 roku, po ciężkiej walce ze śp Marianem Dziurowiczem smakowało mi dużo lepiej niż to kolejne, gdzie pokonałem samego siebie. Myślę, że Boniek ma podobne odczucia. To fighter, lubi mieć przeciwnika w ringu.
(…)
Czyli gdyby miał pan głosować w wyborach w PZPN: to Boniek czy Wojciechowski?
Zagłosowałbym na Bońka, bo nie widzę potrzeby zmian. Wszystko się układa, politycy w końcu się nie wtrącają… Co do JW to generalnie martwi mnie tylko jedno. Gdzieś tam w tle „kręci” się pan Smagorowicz, a to on miał wpływ na to, że w Polonii Warszawa pojawił się ktoś, kogo nazwiska nie chcę nawet wymieniać, bo rzucił ten klub w przepaść. I gdyby ten pan, zakładając zwycięstwo Wojciechowskiego, znów wyskoczył jak król z kapelusza, na przykład jako sekretarz generalny PZPN, to byłby to dobry czas, żeby umrzeć. Ja sam poprosiłbym wtedy o eutanazję.
Jest jeszcze nieco o piłce, ale naprawdę nic istotnego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Trafiający Milik na okładce.
Monaco zachwycone Glikiem. Ładna laurka dla polskiego obrońcy.
– Widać, że nie brakuje mu pewności siebie. Tym lepiej dla niego i dla nas – powiedział napastnik Valere Germain, który może pozazdrościć Polakowi skuteczności, bo strzelił mniej goli, tylko dwa. – Kamil mnie nie zadziwił. To doskonały zawodnik, mający wiele doświadczenia – chwalił go pomocnik Temoue Bakayoko. – To wojownik, który nigdy się nie poddaje. Czapki z głów za ten strzał – dodał obrońca Djibril Sidibe. – Glik jest zawodnikiem z silną osobowością. Zawsze wierzy w powodzenie tego, co robi – komplementował naszego reprezentanta trener Leonadro Jardim. Portugalczyk kolejny raz miał powody, by docenić Polaka.
Milik świętował, Lewy cierpiał. Tekst po wczorajszej LM.
Arkadiusz Milik nie strzelił gola w dwóch poprzednich meczach Napoli. W środę trafił do siatki, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul bramkarza gości Julio Cesara na Jose Callejonie. Ponadto Polak miał asystę przy czwartej bramce. Trzeba uczciwie jednak przyznać, że było to nieco przypadkowe zagranie. Piłka odbiła się od ramienia Polaka i trafiła pod nogi Driesa Martensa, który trafił na 4:0. Było to drugie trafienie filigranowego Belga, bo wcześniej popisał się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego. Milik mógł skończyć mecz z jeszcze lepszym bilansem, ale – co zdarza mu się dość często – spudłował z bliskiej odległości. Niemniej będący nieraz obiektem kpin w kraju ze względu na pudła w kadrze 22-letni napastnik może pochwalić się już trzema trafieniami w tej edycji Champions League i jest jednym ze współliderów klasyfikacji strzelców (razem z Sergio Agüero, Edinsonem Cavanim i Lionelem Messim). Pod tym względem jest więc dużo lepszy niż kolega z reprezentacji Robert Lewandowski. Najlepszy polski piłkarz na razie może pochwalić się jednym trafieniem. W spotkaniu z Atletico Lewandowski nie trafił do siatki w trzecim meczu z rzędu. Jeszcze raz okazało się, że gra w Hiszpanii mu nie służy.
Adam Nawałka dziś ogłosi powołania. Dąbrowski z szansa na debiut.
W kadrze na spotkania z Danią (8.10) i Armenią (11.10) w Warszawie nie zanosi się na większe niespodzianki. Jedyną nową twarzą będzie prawdopodobnie Damian Dąbrowski. Selekcjoner Adam Nawałka od dawna przyglądał się 24-letniemu pomocnikowi Cracovii i chciał dać mu szansę reprezentacyjnego debiutu już przed EURO 2016. Na przeszkodzie stanęła wtedy poważna kontuzja barku. Sezon skończył się dla Dąbrowskiego w marcu, przed wysłaniem powołań na towarzyskie mecze z Serbią i Finlandią. W trwających rozgrywkach pech go nie opuszczał. W meczu 3. kolejki ekstraklasy po faulu Łukasza Tymińskiego z Górnika Łęczna wypadł z gry na ponad miesiąc. Trzy tygodnie temu wrócił do składu Pasów i wszystko wskazuje na to, że wreszcie doczeka się debiutu w narodowych barwach.
Lechia rusza po mistrzostwo z bliźniakami.
Za to w Gdańsku nie kryją ambitnych planów – od lat budują zespół, który w końcu ma wygrać ligę. Zwłaszcza liderzy Lechii, bracia Marco i Flavio Paixao są przekonani, że ten sezon musi należeć do nich. – Przyszedłem do Lechii, bo przekonali mnie wielkim projektem. Chcemy być najlepsi w Polsce i walczyć o Ligę Mistrzów – przekonuje Marco. W głównej mierze, za sprawą bliźniaków, klub z Gdańska jest wiceliderem i drugim najskuteczniejszym zespołem w lidze. Lechiści zdobyli już szesnaście bramek, połowę zapewnił im duet z Portugalii. Flavio i Marco mają po cztery trafienia, do nich dołożyli (łącznie) cztery asysty i najczęściej to oni sprawiają największe zagrożenie przeciwników. Jeśli bliźniaków z Sesimbry zapytać o najlepszego piłkarza ligi, razem – dumnie wskazują brata. Podążają tymi samymi ścieżkami, a uśmiech nie znika im z twarzy.
Fot. FotoPyK