Drugie dzisiejszego wieczora, a trzecie w tej kolejce niemiecko-hiszpańskie starcie odbyło się nieco w cieniu dwóch innych i, jak się okazało, całkiem słusznie. Mecz Borussii Moenchengladbach z Barceloną rozczarował, głównie ze względu na przeciętną postawę mistrzów Hiszpanii, którzy grali na stojąco, niedokładnie i początkowo zupełnie nie potrafili przeciwstawić się taktyce rywali, z którą pozornie nie powinni mieć większego problemu.
Niemcy atakowali bowiem bardzo wysoko i robili wiele, by odsunąć grę od własnej bramki, w efekcie czego Barcelona – jeśli tylko udało jej się przetransportować piłkę pod pole karne Sommera, a Neymarowi akurat nie przyszedł do głowy bezsensowny drybling – ze względną łatwością stwarzała sobie okazje strzeleckie. Po dziesięciu minutach gry swoje sytuacje zmarnowali Neymar i dwa razy Suarez. Innymi słowy, taktyka Borussii mogła okazać się skuteczna tylko w przypadku naprawdę słabiej skuteczności Barcy i bardzo dobrej skuteczności własnej. Jak się okazało, w pierwszej połowie ten najbardziej optymistyczny scenariusz się Niemcom sprawdził, bo Barcelona przy kilku celnych strzałach nie miała ani jednego gola, a Gladbach po jednym uderzeniu na bramkę prowadziło 1:0.
Inna sprawa, że po starciu drużyn, które słyną z tego, iż najlepiej czują się z piłką przy nodze, należało oczekiwać znacznie więcej. W drugiej części obraz gry stopniowo zaczynał ulegać zmianie, ale wciąż brakowało dokładności i – co w przypadku Barcelony może zabrzmieć dość absurdalnie – jakości w ofensywie. Pochwalić należy Luisa Enrique, który reagował na przebieg wydarzeń i wymieniał najsłabsze ogniwa. Pierwszy z boiska ściągnięty został Paco Alcacer, który próbował zastępować Leo Messiego, a w praktyce postawił tylko pytanie, czy w obecnej Barcelonie można w ogóle dokonać roszady, która oznaczałaby większą szkodę dla zespołu. Dziś Alcacera na boisku po prostu nie było, podobnie jak kontuzjowanego Argentyńczyka.
Straty z pierwszej połowy odrobił jednak drugi zmiennik Enrique, Arda Turan (pierwszym był Rafinha), który wykorzystał bardzo dobre podanie Neymara. Z Brazylijczykiem było dziś tak, że posyłał niezłe piłki pomiędzy obrońcami rywali, ale już rajdy pomiędzy tymi obrońcami nie szły mu kompletnie. Drugiego gola wypracował z kolei Luis Suarez, który także nie będzie opowiadał o tym meczu wnukom. Urugwajczyk oddał taki sobie strzał, który Sommer wypluł pod nogi Pique i ten nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce.
Skończyło się na 2:1 dla Barcelony i było to zwycięstwo zasłużone, zwłaszcza w kontekście faktu, że licznik celnych strzałów Borussii zatrzymał się na jedynce. Pierwszy powrót ter Stegena do rodzinnego Moenchengladbach okazał się dla niego po prostu nudny. Przy golu Hazarda nie miał absolutnie nic do powiedzenia, właściwie Belg strzelał do pustej bramki, a inne interwencje przy strzałach zwyczajnie nie były potrzebne. Nie było więc nawet okazji by Stegen przypomniał nieprzeciętne umiejętności kibicom swojego poprzedniego klubu.