– Odkąd pracuję w Legii, siadamy i wspólnie rozmawiamy o każdym trenerze. To ja walczyłem o to, by pozostał trener Czerczesow, z kolei przy zatrudnieniu Hasiego po prostu wykonywałem swoją pracę. Kiedyś powiedziałem: “Co dobrego, to ja. Co złego, to też ja”, i tego się trzymam. Mówiłem też: “Albo będę klaunem, albo królem”. Patrząc na to, jak jestem oceniany przez niektóre media i część kibiców – chwilowo jestem klaunem – mówi w dzisiejszej “Gazecie Wyborczej” Michał Żewłakow.
FAKT
W “Fakcie” 12498 tekst pochwalny o Vassiljevie.
Okazuje się, że świetna dyspozycja 90-krotnego reprezentanta Estonii wynika z tego, że w końcu jest zupełnie zdrowy. – “Kosta” niemal przez cały poprzedni sezon miał problemy z przepukliną. Mimo bólu grał, bo nie chciał zostawić drużyny. Kiedy tylko rozgrywki się skończyły, przeszedł operację. Zabieg się udał i mamy tego efekty – wyjaśnia trener Jagiellonii Michał Probierz (43 l.). Szkoleniowiec jest pod wrażeniem umiejętności rozgrywającego. – Współpraca z takim zawodnikiem to czysta przyjemność. Młodzi zawodnicy uczą się od niego. Podpatrują i się rozwijają.
Dalej tekst o tym, jak we Włoszech traktuje się Milika.
Przy stoiskach można zobaczyć wydrukowane okładki “Corriere dello Sport” z hasłem “DiaboMilik”, będące parafrazą imienia bohatera włoskich komiksów mającego nadprzyrodzone moce. Na słynnej ulicy, gdzie sprzedawane są figurki najbardziej znanych włoskich postaci, największym powodzeniem w ostatnich dniach cieszą się te z podobizną napastnika z numerem 99. – Dlaczego figurka Milika jest największa ze wszystkich? To proste: jest teraz najlepszy – mówi najpopularniejszy sprzedawca Genny Di Virgilo (34 l.).
GAZETA WYBORCZA
W “Wyborczej” dziś tylko jeden tekst, ale konkretny. Wywiad z Michałem Żewłakowem.
Coś sobie pan zarzuca przy wyborze trenera Besnika Hasiego?
Zatrudnialiśmy go tak samo jak poprzedników. To, że z nim grałem i że znam się z nim prywatnie, nie oznacza, że go wybrałem. Pracuję za krótko, pewnie za mało wiem i za mało osiągnąłem, żeby podejmować sam takie decyzje. Odkąd pracuję w Legii, siadamy i wspólnie rozmawiamy o każdym trenerze. To ja walczyłem o to, by pozostał trener Czerczesow, z kolei przy zatrudnieniu Hasiego po prostu wykonywałem swoją pracę. Kiedyś powiedziałem: “Co dobrego, to ja. Co złego, to też ja”, i tego się trzymam. Mówiłem też: “Albo będę klaunem, albo królem”.
Jest pan klaunem?
Patrząc na to, jak jestem oceniany przez niektóre media i część kibiców – tak, chwilowo jestem klaunem. Wiedziałem, że ja oberwę za Besnika, gdyby nie poszło. Gdy rozwiązywaliśmy kontrakt z Hasim, poszedłem do prezesa Bogusława Leśnodorskiego. On mnie zatrudnił, więc powiedziałem: “Od jutra może mnie w klubie nie być”. Dalej pracuję, widocznie prezes uznał, że dobrze.
A co zepsuł pan przez trzy lata?
Jako porażkę traktuję każdy transfer, który nie pomógł Legii. Poza tym doszedłem do wniosku, że to głównie klub powinien robić wszystkie transfery, a nie zawsze ulegać trenerowi. Bo bez względu na to, ile w klubie wytrwa trener, który sprowadził piłkarza, to klub będzie mu dalej płacił. Dlatego cieszę się, że trenerem będzie teraz Jacek Magiera, który zna klub, przeszedł przez ciężki okres, długo był asystentem. Rozmowa z nim nie będzie szła w kierunku uświadamiania go na temat realiów pracy.
SUPER EXPRESS
Wolty postawiły Peszkę na nogi. Niejednoznaczny tytuł…
– W końcu mogę przyjmować wolty. Nieważne jakie, ważne że skutecznie – śmieje się zawodnik.O co chodzi? Peszko wraz z Bartłomiejem Pawłowskim polecieli w ubiegłym tygodniu do Belgradu do Marijany Kovacević, która znana jest z nietypowych metod leczenia. To właśnie ona postawiła na nogi Diego Costę (wówczas Atletico) przed finałem Ligi Mistrzów w 2014 r., a w leczeniu zastosowała… końskie łożysko. U serbskiej znachorki (nie ma wykształcenia medycznego) leczyli się m.in. Dejan Stanković, Robin van Persie, Vincent Kompany, a także Maciej Rybus. – Skoro z tej terapii korzystają największe europejskie kluby, musi coś w tym być – mówił prezes Legii Bogusław Leśnodorski, gdy Kovacević wyleczyła kontuzję ekslegionisty Orlando Sa.
Jest też rozmówka z Kubą Błaszczykowskim.
Czy transfer do Wolfsburga to był strzał w dziesiątkę?
Nauczony doświadczeniem wolę wstrzymywać się z przedwczesnymi ocenami. Ale na pewno jestem zadowolony, że wróciłem do Bundesligi. Trener mi ufa i stawia na mnie. Z przebiegu czasu, który tu spędziłem, jestem zadowolony. Ale to początek drogi.
Niemal z marszu dostałeś opaskę kapitańską i zostałeś członkiem rady drużyny. Zaskoczenie?
Tak. Byłem zaskoczony, że trener od razu mi tak zaufał. Złapaliśmy naprawdę dobry kontakt. Czuję zaufanie trenera, a to dla zawodnika bardzo ważne. Rola kapitana to duże wyróżnienie, bo nie zdarza się zbyt często, żeby ktoś tak szybko otrzymał opaskę. Trener pewnie widzi we mnie kogoś, kto ma tę drużynę pociągnąć.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
W “PS” za czołówkę robi tekst o wczorajszym starciu Wisły z Legią. Nuda, idziemy dalej, a tam rozszerzona wersja tekstu o Vassiljevie i sytuacji kadrowej Jagi.
Nie wszyscy piłkarze Jagi są teraz takimi okazami zdrowia jak Estończyk. Z urazami zmagają się bramkarz Marian Kelemen (krwiak na kolanie), Karol Mackiewicz (staw skokowy) i Fedor Černych (staw kolanowy). Ich występ w niedzielnym spotkaniu z Koroną jest niepewny. – Faktycznie mamy trochę problemów z urazami. Ale nasz sztab medyczny robi wszystko, żeby postawić ich na nogi. Zobaczymy, co z tego wyjdzie – mówi trener Dumy Podlasia. W Kielcach również mają swoje problemy. W ostatnich dniach wielu piłkarzy Tomasza Wilmana zmagało się z tajemniczym wirusem. Wśród chorych graczy był m.in. Łukasz Sekulski. Wypożyczony z Jagiellonii napastnik wykurował się i najprawdopodobniej będzie gotowy do gry, z czego cieszy się Probierz. – Coś tam słyszałem o kłopotach zdrowotnych Korony. Koncentrujemy się jednak na sobie. Fajnie, że Łukasz jest zdrowy. Mam nadzieję, że zagra. Przypominam, że jest on naszym zawodnikiem i dobrze będzie zobaczyć na żywo, w jakiej jest formie – zaznacza Probierz.
W Lechii o miejsce w składzie walczy dwóch Bułgarów – Gamakow i Sławczew.
Dwa występy na boiskach ekstraklasy zaliczył także Sławczew. Były to mecze z Cracovią oraz Lechem Poznań. W ostatnim spotkaniu, z Puszczą Niepołomice w Pucharze Polski (1:1, karne 2:4), trener Piotr Nowak postawił na Gamakowa. To jeden z nielicznych lechistów, którzy nie zawiedli. – Dla mnie najważniejsze jest, co o mojej grze myśli trener Nowak. I tego się trzymajmy. Będę występował na tej pozycji, na której mnie ustawi. Fizycznie czuję się coraz lepiej. Ale wiem, że grając w polskiej ekstraklasie, muszę jeszcze bardziej popracować nad sferą fizyczną. To twarda i wymagająca liga – podkreśla Gamakow. Ma tę przewagę nad Sławczewem, że w Lechii jest dłużej o dwa miesiące. – Ale to on jest starszy. Czasem mi coś poradzi, taka koleżeńska przysługa. Moje początki w Polsce nie były łatwe. To mój pierwszy sezon poza ojczyzną. Polska ekstraklasa jest specyficzna. Ciężko trenuję dzień w dzień, żeby dopasować się do jej wymagań. Mam jeszcze rezerwy. Cały czas się uczę, podnosząc swoje umiejętności – podkreśla. I dodaje, że dużo daje mu możliwość przebywania ze Sławczewem. – We dwóch raźniej. Możemy porozmawiać po bułgarsku. To mi pomaga.
“PS” określa szatnię Śląska Wrocław jako… piłkarskie Hollywood.
– Kiedy w szatni gasło światło, wiedziałeś, że stoi za tym Gerard Pique. Mogłeś się tylko skulić i czekać na cios od tyłu albo chować swoje rzeczy. On kocha żarty, nie było dnia, żeby nie wywinął jakiegoś numeru. Gerard lubi robić spektakl i być w centrum uwagi, ale to świetny facet – wspomina starszy z Hiszpanów Sito. 29-latek trafił na słynną „generację 87”, czyli wspaniały rocznik piłkarzy, którzy później podbili świat piłki nożnej. W młodzieżowych zespołach trenował z Leo Messim czy Ceskiem Fabregasem. Z obecnym piłkarzem Chelsea w juniorskich czasach świetnymi kolegami, a obecnie nadal utrzymują kontakt. – Jest takim samym zgrywusem jak Pique. Wiesz, oni kochają życie, są rozrywkowi. To odmiana, bo większość piłkarzy Barcy jest stonowana i spokojna. Z Ceskiem rozumieliśmy się na boisku, mieliśmy też podobne zainteresowania poza nim – mówi Riera, który podobnie jak wspomniani zawodnicy, każdą sytuację próbuje obrócić w dowcip. Podczas treningów uśmiech też nie schodzi mu z twarzy. Powinien być pozytywnym impulsem Śląska nie tylko na boisku.
O Górniku Zabrze wypowiada się jego legenda, Hubert Kostka.
Wypada współczuć trenerowi Marcinowi Broszowi?
Niby tak, ale przecież wiedział, za co się bierze, jakiego podejmuje się zadania. Szkoleniowiec musi zakasać rękawy i pracować nad stylem drużyny. Dziwię się, że przy Roosevelta zatrudniono trenera mentalnego (Norbert Bradel – przyp. red.). Jeśli Marcin Brosz nie umie dotrzeć do zawodników, to źle o nim świadczy.
Jednak na zachodzie korzystają z takich specjalistów.
Jestem zdania, że piłkarzy mentalnie powinien przygotowywać pierwszy trener. Poza tym uważam, że jakieś zabawy z piłkami tenisowymi o podobne ćwiczenia są dobre dla dzieci, a nie profesjonalnych piłkarzy.
Łukasz Piszczek dalej jest w gazie.
W spotkaniu z Freiburgiem Piszczek zdobył bramkę na początku drugiej połowy. Po wymianie podań z Gonzalo Castro i kiepskiej postawie obrońców, Polak z dziesięciu metrów nie miał problemów z pokonaniem bramkarza beniaminka. Między słupkami zespołu z Freiburga stał Alexander Schwollow, co oznacza, że Rafał Gikiewicz w dalszym ciągu czeka na debiut w niemieckiej ekstraklasie. A dla Piszczka była to już trzynasta bramka w Bundeslidze. Po gorszym początku sezonu, gdy odczuwał jeszcze w nogach EURO 2016 i świetną formą imponował Felix Passlack, nasz obrońca odzyskał miejsce w wyjściowym składzie BVB i trudno sobie wyobrazić, żeby miał je w najbliższym czasie stracić. W meczu z Freiburgiem Piszczek miał 73 kontakty z piłką (piąty wynik w Borussii), przebiegł 11,26 km (trzecie miejsce) i 51 celnych oraz 5 niecelnych podań.
Fot. FotoPyK