W zdecydowanej większości przypadków rozumiemy bekę z wczorajszej kompromitacji Legii i chętnie się do niej przyłączamy, ale wyśmiewanie oświadczenia klubu, w którym dementowane są pogłoski o antysemickich okrzykach w kierunku kibiców BVB – tego zrozumieć za cholerę nie możemy. Ludzie, albo od dwudziestu lat nie wymienialiście kalendarza i nie wiecie, w jakich czasach żyjecie, albo zupełnie nie kojarzycie, kto organizuje rozgrywki Ligi Mistrzów i jakich zasad stara się przestrzegać.
Kilkadziesiąt minut po meczu, na oficjalnej stronie Legia zamieściła komunikat, jeden z jego dwóch punktów brzmiał tak:
1) Nie są prawdziwe medialne doniesienia, jakoby kibice Legii mieli skandować „Jude Jude BVB”. Ustalono, że kibice śpiewali „Nutte Nutte BVB”. Jest to obraźliwa dla Borussii Dortmund i jej kibiców przyśpiewka śpiewana przez kibiców innych niemieckich drużyn – nie ma ona jednak żadnego kontekstu rasistowskiego czy antysemickiego. Niemniej jednak z całego serca przepraszamy zarówno niemieckich, jak i polskich fanów Borussii Dortmund, którzy poczuli się dotknięci.
Cztery zdania, a polski i niemiecki internet zalała fala śmiechu, zupełnie jakby klub skompromitował się po raz trzeci jednego dnia – na boisku, na trybunach i w sieci. Argumenty: nie ma znaczenia co śpiewali, to i tak wstyd! No tak, skoro wyzywali tylko tak, to klub uważa, że to w porządku! Lepiej się w ogóle nie przyznawać! Die Welt na przykład jest kompletnie zszokowany zachowaniem polskiego klubu, który przekonuje, że jedno wyzwisko jest bardziej dopuszczalne od drugiego.
No bo rzeczywiście tak jest, przynajmniej w ocenie UEFA. Chyba ci wszyscy ludzie urodzili się wczoraj i kompletnie nie znają polityki tej organizacji, ale dla niej rasizm, antysemityzm pod każdą postacią jest czymś absolutnie najgorszym. Jasne, są kary za race, często bardzo dotkliwe finansowo, ale za tę zabawkę jeszcze nikt nikogo z pucharów nie wyrzucił. A za rasizm – bardzo proszę. – Jeszcze jeden rasistowski incydent i UEFA wyrzuci nas z pucharów – mówił po spotkaniu z Lokeren Bogusław Leśnodorski, kiedy to tzw. kibicom nie spodobał się kolor skóry tamtejszego bramkarza.
UEFA w swoim regulaminie kieruje się prostą zasadą, jeśli jesteś recydywistą pod tym względem, licz się z wyleceniem na kopach. A Legia oczywiście nim jest, po Lokeren stadion już zamknięto i jeśli spojrzy się na punkty artykułu niżej, to widać jak blisko ściany jest warszawski zespół.
W przypadku recydywy mają zastosowanie następujące środki:
a) w przypadku drugiego przewinienia karą jeden mecz przy zamkniętych trybunach i grzywna w wysokości 50 000 euro
b) każde kolejne przewinienie jest karane więcej niż jednym meczem przy zamkniętych trybunach, walkowerem, odjęciem punktów lub wykluczeniem z rozgrywek
Naprawdę, biorąc pod uwagę to wszystko nie ma co się dziwić, że Legia walczy o swoje, bo ma do tego pełne prawo. – Wszyscy doskonale wiedzą, w jakiej sytuacji dyscyplinarno-wizerunkowej względem UEFA znajduje się Legia Warszawa, jednocześnie mam nadzieję, że wiedzą też, ile pracy w ostatnich latach i miesiącach podjął klub, żeby ryzyko rasistowskich incydentów zmniejszyć do zera. (…) Bardzo nam zależy, żeby opinia publiczna wiedziała i organy europejskiej piłki również, że na rasistowskiego zachowania na naszym stadionie nie ma tolerancji, a po drugie, że faktycznie nie miały miejsca. Jeżeli faktycznie okaże się, że jednak którykolwiek z kibiców mógł się tego dopuścić, spotkają go bezwzględne konsekwencje – powiedział dziś Seweryn Dmowski, doradca zarządu Legii Warszawa ds. komunikacji.
O to właśnie chodzi – Legia nie jest dumna, że kibice BVB zostali zwyzywani, za co zresztą przeprasza w tym samym komunikacie, ale nie podłoży się pod oskarżenia o coś, co mogłoby ją kosztować więcej i słusznie.
Naprawdę cieszy nas wyż demograficzny, bo okazało się, że wczoraj urodziło się wiele osób i jeszcze nie rozumie reguł tego świata. Ale mamy nadzieję, że po wiedzę sięgniecie szybciej niż po kilku latach.
Fot. FotoPyk