Reklama

W oczekiwaniu na oczekiwane, czyli karkówka, papież i bóg sałaty

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2016, 12:41 • 10 min czytania 0 komentarzy

„Bo tak, proszę państwa, fatalnie się stało, że życie przerosło kabaret”… Wisła Kraków przechodzi z rąk do rąk, przy czym kolejne ręce okazują albo lepkie, albo puste, albo rozłożone bezradnie i tylko czekać, aż na ulicach pojawią się bysiowaci kwestorzy, pobrzękujący puszkami i zachęcający „Kup pan cegłę… psiepraszam: cegiełkę na Wiślacką Orkiestrę Rozpaczliwej Pomocy”. Legia odstawiająca popelinę na boisku i poza nim (może nawet poza nim odstawiająca bardziej) zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Krzysztof Piątek z Zagłębie Lubin ma podobno zostać wymieniony na Martina Nešpora i oddany do jednego z groźniejszych konkurentów Zagłębia, Lechia wygrywa na wyjeździe, jeżyny druciane, słońca szczekają, drzewa na półprzewodnikach…

W oczekiwaniu na oczekiwane, czyli karkówka, papież i bóg sałaty

ŚLĄSK WROCŁAW – WISŁA PŁOCK 0:0

Najpierw komentatorom Eurosportu w pracy przeszkadzał rozmiar monitorów, potem brak powtórek, potem deszcz, następnie wykonywanie zadań służbowych uniemożliwiały im zaparowane szyby, aż wreszcie doszli do tego, że nie mają skąd czerpać informacji, bo „Kicker” nie pisze o Ekstraklasie, a 90minut.pl nie istnieje. W piątek w repertuarze pojawiły się tłumaczenia, że stanowisko komentatorskie jest bardzo wysoko, a piłkarze utrudniają, bo noszą brody, które trudno odróżnić. Ciekawe, co będzie następne: „Nie potrafimy rozróżnić piłkarzy, bo siedzimy tyłem do murawy, a nie ma tu żadnego pracownika ochrony, żeby nas obrócić o 180 stopni”? „Nie wiem, czy był faul na czerwoną kartkę, bo mam numerek 74 i w kiblu byłem”? „Och, przepraszam, to przecież mecz Slovana Bratysława z zeszłego roku, taki jestem dzisiaj roztrzepany”?

BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA – LECH POZNAŃ 0:0

Kazimierz Węgrzyn znudzony meczem… Wydawało się, że to matka wszystkich oksymoronów, że prędzej papieża przyłapią na bunga-bunga, polityka na prawdomówności, „dziennikarza” „niepokornego” na rzeczywistym dziennikarstwie albo prawdziwej niepokorności, a Oktawię Nowacką nad karkówką w przydrożnym grillu, a tu proszę: Kazimierz Węgrzyn walczył ze snem i ochotą, by wstać, wyjść i pojechać do domu… W drugiej połowie było już ciut lepiej, Kazimierz Węgrzyn ze trzy razy podniósł głos, a dwa raz podniósł opadającą ze zmęczenia głowę, ale i tak najbardziej emocjonującym momentem meczu była informacja o zasłabnięciu Dariusza Treli kilka godzin wcześniej.

Reklama

CRACOVIA – RUCH CHORZÓW 1:1

…powiedziały puste krzesełka.

I prezes Filipiak śpiewał, i trener Nawałka patrzył, i Kamil Lech fruwał, i padły dwa gole i szły jakieś trzy dziewczynki, gdy wrzucałem ten list do skrzynki…

PIAST GLIWICE – POGOŃ SZCZECIN 0:2

Gorzej niż na derbach Krakowa: bluzg lał się z miejscowych sektorów za bluzgiem i bluzgiem poganiał, a stadionowy spiker z próby zagłuszania na próbę chrypiał coraz bardziej i może na kolejny mecz niech lepiej weźmie jakiegoś audiobooka? Podłączy da nagłośnienia, odpali na początku spotkania, podkręci potencjometr – w ciągu 90 minut nie tylko zagłuszy wszelkie przejawy „szlachetnej rywalizacji kibicowskiej”, ale jeszcze spełni dobry uczynek, bo parę osób na stadionie będzie sobie mogło wpisać w CV „należę do mniejszości, która w 2016 roku zaliczyła przynajmniej jedną książkę”.

A mecz?… Cóż, Pogoń grała swoje i strzelała na bramkę (13 strzałów, 4 celne, 2 gole), Piast podawał sobie piłkę, Jiři Necek nadrabiał miną, choć czasem nie chciało mu się udawać zaangażowania, bo przecież dobrze wie, że nie dotrwa do końca rundy – gapił się wtedy w chmurki, słuchał „dopingu” i chyba zastanawiał się, czy jest sens siedzieć tu kolejny miesiąc.

Reklama

LEGIA WARSZAWA – ARKA GDYNIA 1:3

Przegrać z Adamem Marciniakiem. Walczyć o Ligę Mistrzów i przegrać z Adamem Marciniakiem… Nie no, spoko – wypadki chodzą po ludziach i nawet Michaela Jordana ktoś kiedyś zaczapował. Ale, na litość boską, nie Muggsy Bogues! Krzepiące jednak, że jest w Legii zasadnicza spójność: Jakub Rzeźniczak zagrał tak, jak zachował się trener Hasi, prezes Leśnodorski zachował się tak, jak Jakub Rzeźniczak zagrał, a po rewanżu z Dundalk i tak nikt nie będzie o niczym pamiętał, więc będzie można udawać, że nic się nie stało i nikt od nikogo w twarz nie dostał… znaczy, w metaforyczną twarz, oczywiście…

Ale Legia grała drugim garniturem. 

To nie był garnitur, to była zaledwie flanelowa piżamka. I nie ma znaczenia, czy Legia grałaby garniturem, frakiem czy lederhosenami….

Chodzi o to, żeby cieszyć się piłką – powiedział po meczu piłkarz Arki.

I o to chodzi, że właśnie o to chodzi.

ZAGŁĘBIE LUBIN GÓRNIK ŁĘCZNA 0:0

Panie i panowie: Sergiusz Prusak.

Oraz jak Kamil Poźniak mógł tego nie trafić? No, jak?

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – LECHIA GDAŃSK 0:1

„Właśnie wtedy, chyba w najczarniejszej godzinie jego życia, nadeszło to nieuniknione, ta upragniona godzina publicznego uznania, szansa, by wszyscy podziękowali mu za poświęcenie honoru i sumienia dla kraju, upokarzający narodowy sabat współczucia – był wielkim człowiekiem powalonym nieszczęściem i nikomu już nie przeszkadzał, nikogo nie mógł już usunąć w cień i nigdy już nie miał wrócić do polityki, i mógł być używany przez jednych i przez drugich, zmieniony w doskonałego palatyna zgody, w niezwyciężonego asa pojednania, w autora bez skazy transformacji demokratycznej, w żywy pomnik, nadający się do tego, by schować się za nim jak za tarczą, oczyścić sumienia i podeprzeć jego autorytetem chwiejące się instytucje, i bez żenady napawać samozadowoleniem, pomimo niechlubnej przeszłości, i organizować wagnerowskie spektakle wdzięczności wobec upadłego bohatera.”

Mecz dłużył się jak zacytowane wyżej zdanie z „Anatomii chwili” Javiera Cercasa, aż wreszcie Aleksandar Kovačević zobaczył, że nikt go nie atakuje i zdziwił się troszkę, ale kiedy w dalszym ciągu nikt go nie atakował, pomyślał sobie, że właściwie skoro nikt nie próbuje mu odebrać piłki, a do bramki jest stosunkowo niedaleko, to może by jednak spróbować na tę bramkę oddać strzał, strzał, który poniósłby piłkę ponad wyciągniętymi rękami bramkarza, tuż obok słupka, i w tej samej chwili, w której myśl ta przebiegła mu przez głowę rozejrzał się jeszcze raz, a gdy zobaczył, że piłkarze drużyny przeciwnej, mimo okrzyków ich własnego trenera, stojącego przy linii i machającego gniewnie rękami, nadal nie próbują przeszkodzić mu w akcji, zdecydował, że jednak spróbuje strzelić, napiął więc mięśnie…

Dżizas, co to jest? – jęknął Głos Wewnętrzny

Anatomia tej drugiej chwili.

KORONA KIELCE – WISŁA KRAKÓW 1:0

Faul, kartka, faul, kartka, faul, kartka, faul…

Kartka?

Nie, sędzia Frankowski zorientował się, że jak tak dalej pójdzie, to na boisku zostanie sam i przestał machać kolorkami, a ponieważ piłkarze przestraszyli się tego samego – nawet nie musiał więcej machać.

W drugiej połowie Wisła usiłowała strzelić gola, rezerwowy bramkarz Korony usiłował dłubać w nosie palcem bramkarskiej rękawicy, komentator usiłował przypomnieć sobie prawidłową wymowę nazwiska „Palanca” – wszyscy bardzo się męczyli, nikomu się nie udało, a na koniec przyszedł Jacek Kiełb i zadał kupdegras.

Bramka kolejki

Wybór taki, że zastanawiałem się całe trzy sekundy. Aleksandar Kovačević, oczywiście.

Kiks kolejki

Kamilowi Lechowi daruję, bo „młode to, płoche…”, nad Jakubem Rzeźniczakiem znęcać się nie będę, bo jestem rozsądniejszy niż przeciętny prezes… Zatem miejsce trzecie: Kamil Poźniak, miejsce drugie: Stojan Vranješ, a wygrywa Marek Wasiluk, bo kamaaan, takiej sytuacji nie zmarnowałby nawet Marcin Krzywicki (tym bardziej, że na meczu była Sonia Śledź).

Asysta kolejki

Spośród asyst niewykorzystanych najbardziej zapadły mi w pamięć podania Vojo Ubiparipa do Kamila Poźniaka i główka Kaspara Hamalainena do Aleksandara Prijovicia w 71 minucie, a „bramowe”… hmm, chyba Adam Gyurcso przy 0:2.

Interwencja kolejki

Wśród piłkarzy z pola wygrywa Radosław Majewski przez Grzegorzem Boninem, a wśród bramkarzy kolejność jest następująca: 3. Krzysztof Pilarz za minutę 94, 2. Kamil Lech za obronę strzału Deleu, 1. Sergiusz Prusak za całokształt twórczości artystycznej i może Lech (Poznań, oczywiście, nie Kamil) miałby ochotę na drugiego Kotorowskiego?

Ranking sędziowsko-okulistyczny

Pan sędzia Musiał (ŚW-WP) dostaje minus trzy dioptrie, a Mariusz Pawelec powinien panu sędziemu postawić browara, bo gdyby gwizdał np. pan sędzia Frankowski, to bez drugiej żółtej by się nie obyło.

Pan sędzia Marciniak (BBTN-LP) – minus pięć dioptrii, ale nie za brak karnego (bo ja bym czegoś takiego także nie zagwizdał), tylko za brak żółtych kartek dla Łukasza Trałki i Vladislavsa Gutkovskisa oraz dla Dalibora Plevy.

Pan sędzia Gil (C-RCh) dwa momenty dłuższego zastanowienia: żółta kartka dla Pawła Oleksego (IMHO słuszna) i żółta (z rzutem wolnym) dla Michała Koja w 79 minucie (w czasie meczu uznałem, że od czapy, PanSławek wyjaśnił, że rację miał arbiter, powtórki przemknęły jak Struś Pędziwiatr…). Minus jedna dioptria.

Pan sędzia Stefański (PG-PSz) bardzo oszczędzał na kartkach, nie wyrzucił z boiska Ricardo Nunesa i czasem demonstracyjnie olewał podpowiedzi pana sędziego Muchy (dziwnym nie jest – pan sędzia Musiał długo nie olewał i płacił za to dioptriami jak za mokre zboże). Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Złotek (LW-AG) – minus sześć dioptrii, bo Legii należał się rzut karny, a Michałowi Kopczyńskiemu druga żółta kartka.

Pan sędzia Jakubik (ZL-GŁ) wolał tłumaczyć niż karać i, o dziwo, okazało się to dobrą metodą. Błąd przy nieuznanej bramce dla Zagłębia ewidentny, ale nie był to błąd głównego, tylko liniowego – pan Jakubik nie miał szans, by cokolwiek zobaczyć. Zatem, choć to dziwnie trochę zabrzmi – zero dioptrii.

Pan sędzia Kwiatkowski (JB-LG) w pierwszej połowie pozwalał na zbyt dużo (brak kartek dla Maločy i Kuświka), więc piłkarze „poczuli krew” i w konsekwencji drugą połowę pan sędzia ogarniał względnie. Minus sześć dioptrii.

Pan sędzia Frankowski (KK-WK) w pomachał kartkami na początku, pomachał na końcu… Szczerze mówiąc, wydawało mi się, że pokazał tych kartek o wiele więcej ale dyscyplinę utrzymał, piłkarzy w ryzach również – minus dwie dioptrie.

Cytat kolejki

Tomasz Wieszczycki: „Obrońca może sam sobie wsadzić swojaka”

Nawet o tym nie myśl – zaprotestowała wyobraźnia – Rozważaj, czy można swojaka wsadzić przeciwnikowi, drwij gramatycznie, semantycznie itede, ale niech ci nie przyjdzie do głowy żartować z tego, z czego właśnie teraz chciałeś zażartować. Nie. Proszę. 

Maciej Murawski: „Marcin Pietrowski został tutaj źwiedz… źwiedzony”

Nie spać! Źwiedzać!

Tomasz Mokwa: „Oni mają przewagę w atakach ofensywnych”

A my mamy przewagę w obronie defensywnej.

Czesław Michniewcz: „Lech Poznań to jest auto bez usterek”

…silnika, gaźnika, akumulatora i wycieraczek.

Wojciech Błoński: „Kiedy ktoś przyjeżdża do Wrocławia, to wie, że przyjechał do Wielkiego Śląska”

Ale tylko do wujka Waldka i na „Panoramę Racławicką”…

Wojciech Błoński: „Śląsk Wrocław to największy klub w Polsce”

– A gdzieś istnieje nawet bóg sałaty – westchnął Wielki Bóg Om i schował się pod liściem.

Maciej Żurawski: „Wisła jest przyzwyczajona, że posiadanie jest po jej stronie”

Bo w ciągu miesiąca była w posiadaniu aż trzech różnych właścicieli…

View post on imgur.com

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

 

Trzech legionistów, z których jeden wpuścił trzy bramki, a dwóch siedziało na trybunach. Dwóch lechistów, bo przecież Lechia musi kiedyś zacząć wygrywać, a ci dwaj tak dobrze punktowali… do niedzieli. Piotr Celeban, bo przecież Śląsk u siebie nie traci bramek. Ryota Morioka, bo… Kurczę, dobrze, że nie jestem reżyserem „Warsaw shore”, bo pewnie obsadziłbym w nim Zbigniewa Ziobro i Konstantego Andrzeja Kulkę. Efekt transferów:

LZS Poligon sturlał się miejsca 3200 w klasyfikacji generalnej na miejsce 4314 i z miejsca 354 w lidze „poligonowej” (kod: 432967992) na miejsce 461. Honoru zarządu ligi bronią rezerwy, zajmujące odpowiednio pozycje: 2575 i 317.

Na szczęście inni prezesi ligi „poligonowej” (kod: 432967992) stanęli na wysokości zadanie i w klasyfikacji lig prywatnych wciąż zajmujemy miejsce drugie: do ligi R-GOL-a tracimy już tylko 25 punktów, w trójce z @MemyPL69 coraz sprawniej odjeżdżamy peletonowi, do tysiąca drużyn brakuje niewiele…

Lepiej? – zapytał promyczek nadziei, wychylając się zza chmurki.

I w dodatku mamy nowego lidera w lidzie „poligonowej” (kod: 432967992) – PanBielawa i jego JOW460 o sześć punktów wyprzedzają Falenicę prezesa Mauritiuska, na trzecim miejscu MacMar 15 prezesa PWLGW, na czwartym – nowość na liście – Grundoleee prezesa Żelka, a za nimi Galacticos 26 prezesa Siwego. Drugą nowością w pierwszej dziesiątce jest Demolition_Team prezesa CRSDemolki, a jeśli zespół o takiej nazwie prowadzi prezes o takim nicku…

Pseudonimie – żachnął się narodowy w duchu Głos Wewnętrzny – Ksywce, przydomku, nom de guerre

…to walka o podium zapowiada pasjonująco.

Ponieważ kobieta zmienną jest Jagusieńka nie ucieka już przed Kutasami z Mombasy, a przeciwnie – usiłuje je dogonić, Buraczany Klub zostawia za sobą Śmigłe Bąki, FC Srom ma tyle samo punktów co Penetracja, a nagrodę Oblecha Sierpnia otrzymuje prezes Tomaszek za nazwę WąchamPachyLoewa.

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...