Sito Riera podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Spoglądamy szybko w CV: wychowanek barcelońskiej La Masii i młodszy brat Alberta, byłego 16-krotnego reprezentanta Hiszpanii. Wygląda nieźle. Ale kiedy tylko przyglądamy się odrobinę bliżej, to czar pryska.
Riera to przede wszystkim przykład gościa zjeżdżającego po równi pochyłej. I to właściwie od samego początku kariery, choć bycie wychowankiem Barcelony cały ten zjazd spowalnia…
– w wieku 22 lat trafił na dwa i pół roku do greckiego Panioniosu
– dwa lata i trzy miesiące pograł w ukraińskim Czernomorcu
– od marca do końca czerwca 2014 r. pozostawał bez klubu
– wylądował na niespełna dwa lata w kazachskim Kairacie Almaty
– od 1. kwietnia do 22. sierpnia tego roku pozostawał bez klubu
Pięć miesięcy na bezrobociu? Powiedzmy sobie szczerze, robi wrażenie. Tym bardziej, jeśli okaże się, że facet przez blisko rok, od września spędził na boisku… 73 minuty. Jeżeli Mariusz Rumak w ostatnim czasie przebierał nogami, mówiąc, że kadra zespołu jest zbyt wąska i potrzebuje nowych zawodników do gry, to właśnie jednego dostał. Tylko, że do gry to on dopiero musi go sobie przygotować.
Strzelamy, że 29-letni Riera po tak długiej przerwie od rytmu meczowego będzie gotowy na 90 minut w grudniu.
A czy jest co odbudowywać? Zanim Riera wyjechał do Kazachstanu, to w ukraińskim Czernomorcu zaliczył naprawdę przyzwoity rok pożegnalny. To był sezon 2013/14, w którym Hiszpan może i zbyt dużo się nie nagrał, ale w lidze zdobył trzy bramki i zaliczył cztery asysty, a także dostał się do fazy grupowej Ligi Europy. A w niej zanotował dwa ostatnie podania – z Dinamem Zagrzeb i PSV Eindhoven. Ukraińcy awansowali dalej, trafili na Olympique Lyon (0:0, 0:1), ale piłkarz pauzował za czerwoną kartkę.
Jeżeli chodzi o umiejętności piłkarskie, to podobno Riera jest niezły i z piłką przy nodze potrafi całkiem sporo. Jest zawodnikiem ofensywnym, może grać na skrzydłach i w ataku, w 83 występach w Grecji zdobył dwanaście bramek i pięć asyst, później – te statystyki miał trochę gorsze. Ale o to, czy grać umie, nie martwimy się akurat tak mocno, jak o jego dyspozycję fizyczną czy ewentualny zapał do pracy.
I jeszcze jedna rzecz, która nam się nie podoba – z ośmiu letnich transferów Śląska to już siódmy obcokrajowiec. Żeby to się za moment źle nie skończyło…