Dzisiejszych meczów w eliminacjach do Ligi Mistrzów nie śledziliśmy dlatego, że z daleka wyglądały one na świetne starcia. Wręcz przeciwnie – zestaw par był mizerniutki jak wypłata przeciętnego stażysty. Dzisiejsze mecze w eliminacjach do Ligi Mistrzów śledziliśmy, bo przy korzystnych wiatrach była szansa, że Legia – jeśli oczywiście wyeliminuje Trenczyn – zyska rozstawienie w kolejnej rundzie, a co za tym idzie – ostatnią batalię o Champions League stoczy z przeciwnikiem teoretycznie łatwiejszym.
Prosta sprawa. APOEL Nikozja, BATE Borysów i Viktoria Pilzno – w przypadku odpadnięcia dwóch z tych trzech drużyn ziściłby się pożądany scenariusz. Po pierwszych meczach tylko Białorusini mieli bramkę przewagi nad irlandzkim Dundalk, więc w żadnym wypadku nie można było mówić o tym, że to nie ma prawa się wydarzyć.
No niestety, nie udało się. Ale było emocjonująco i jakkolwiek patrzeć zaskakująco:
– będące w najbardziej komfortowej sytuacji BATE, poległo w Irlandii 0-3 (!),
– APOEL, który przegrał pierwszy mecz z Rosenborgiem 1-2, dziś ograł Norwegów 3-0 i – uwaga! – wszystkie gole strzelając w doliczonym czasie gry,
– Viktoria po raz drugi zremisowała w Karabachem (0-0 u siebie tydzień temu), ale gol strzelony na wyjeździe – w 85. minucie! – dał awans.
Co tu dużo mówić – szczęście było blisko, ale na razie nic z tego. Na razie, bo szanse wciąż istnieją (i jak wyliczył Paweł Mogielnicki wynoszą one 47%). Co się musi stać? Znów: odpaść musi ktoś z trójki: Olympiakos Pireus, Red Bull Salzburg, Celtic Glasgow. I tak:
– Grecy bezbramkowo zremisowali w pierwszym meczu z Hapoelem Beer Szewa (rewanż w Izraelu),
– Austriacy skromnie, 1-0, wygrali z albańskim Partizani (rewanż u siebie),
– Szkoci zremisowali 1-1 z kazachską Astaną (rewanż też grają u siebie).
Znów ciężko wykluczyć pozytywne rozstrzygnięcie. W sumie po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy, żadnego scenariusza byśmy już nie wykluczali. Ale trzeba przecież jeszcze zrobić swoje.