Reklama

Maradona chce pracować z kadrą za darmo. A powinien dopłacać…

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2016, 18:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Całkiem nowa to dla nas sytuacja, że po dużym turnieju nie musimy zmieniać trenera. Skoro jest dobrze, nie ma po co kombinować jak koń pod górę – Nawałka to na tę chwilę najbardziej odpowiednia i po prostu najlepsza opcja dla kadry. Kombinować muszą inni, ci, którzy kompletnie polegli. Zmienia Hiszpania, zmienia Anglia, zmienia Brazylia, szuka Argentyna. Chrapkę na ostatnią posadę ma wielu, teraz swoje usługi zaproponował kolejny kandydat, Diego Maradona. Jego oferta – będzie pracował za darmo.

Maradona chce pracować z kadrą za darmo. A powinien dopłacać…

– Jeśli federacja stwierdziłaby, że byłbym w stanie pomóc reprezentacji, wziąłbym tę robotę i pracował za darmo – stwierdził Diego.

Generalnie jak ktoś oferuje swoje usługi za friko, to musi automatycznie zapalać się czerwona lampka. Bo to przecież absurdalne, jeśli jesteś w czymś dobry, bierzesz za to kasę – za darmo można jedynie w ryj dostać, a też nie zawsze. Ale gdy jesteś już słaby czy przeciętny, musisz mieć jakikolwiek argument, by ktoś zwrócił na ciebie uwagę. Maradona chciałby wejść do tego rozdania, ale wie, że karty ma słabiutkie i łapie się ostatniej deski ratunku, ale takiej już przegniłej i przeżartej przez korniki. Prawdę mówiąc, Diego musiałby jeszcze dopłacać, żeby ta kandydatura miała choć trochę sensu.

Chcielibyśmy napisać, że dobrze pamiętamy jego reprezentację, ale niestety tak nie jest. Z prostego powodu – trudno precyzyjnie wspominać coś marnego, bez wyrazu, kompletnie wyblakłego. A taki był zespół Diego na mundialu w 2010 roku, który zresztą na ten turniej ledwo się dostał. Argentyńczyk przejął drużynę w trakcie eliminacji i ostatecznie awans wymęczył, mimo porażek z Boliwią (1:6!), Ekwadorem, Brazylią i Paragwajem.

Przed samymi mistrzostwami w kraju panował optymizm, bo Argentyna była niepokonana od pięciu spotkań. Ale, jak spojrzeć bliżej, to ten optymizm był budowany pozornie – Kostaryka, Jamajka, Niemcy, Haiti, Kanada. No, poza naszymi zachodnimi sąsiadami nie są to sparingowi rywale specjalnie poważni. W grupie i w 1/8 było podobnie – Nigeria, Korea Południowa, Grecja, Meksyk ogoleni, ale trudno, żeby z takim potencjałem osobowym Argentyna miała jakieś problemy, nawet gdyby prowadził ją Miś Yogi. Prawdziwa weryfikacja miała przyjść w ćwierćfinale, bo naprzeciwko Argentyńczyków stanęli Niemcy i już nie tak wyluzowani co w czasie sparingu. Egzamin Maradona oblał boleśnie:

Reklama

4:0, Argentyńczycy byli bezsilni. Rywali z niższej półki udawało się golić, bo jeśli masz Messiego, Teveza, Di Marię musisz to robić. Gdy potrzeba było planu, Maradona wymyślić go nie umiał, do tego doszły dziwne wybory personalne, jak pozostawienia Zanettiego i Cambiasso w domu, a Verona na ławce. Po tak przeciętnym mundialu głowa Diego musiała polecieć? Gdyby nazywał się jakkolwiek inaczej, oczywiście. Ale prezes chciał z nim przedłużyć umowę o cztery lata (!), z jednym warunkiem – wymieni mu współpracowników. Diego nie zgodził się i odszedł.

Bo to jest poniekąd problem Argentyny – są od Diego uzależnieni, mimo wszystkich afer jest tam Bogiem, jego niewątpliwie piękna boiskowa historia odbiera wszystkim zdolność logicznego myślenia. Ale jeśli Argentyna chce w przyszłości grać dużą piłkę, miłość raczej musi przegrać z logiką.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...