Jak pewnie część z was wie: trwają zaawansowane prace budowy nowego stadionu Widzewa, który będzie gotowy za kilka miesięcy. Zanim jednak łodzianie zagrają na tym obiekcie, muszą się cisnąć na niedużym, gwarantującym bardzo przeciętne warunki SMS. Kibiców to jednak nie zniechęca – mimo że standard nie za wysoki, że tylko trzecia liga, to w sześć dni kupili… ponad tysiąc karnetów.
17 kolejek rundy jesiennej, z czego tylko sześć Widzew rozgrywa w roli gospodarza. To dobry i sensowny ruch, że tych domowych spotkań więcej będzie wiosną – stadion przy al. Piłsudskiego rośnie w oczach, na rundę rewanżową będzie już w pełni gotów. Ale w pierwszej części łodzianie przyjmować będą właśnie na obiekcie SMS. Pojemność: około dwóch tysięcy miejsc. Widoczność i komfort: na poziomie mizernym.
A mimo to za karnet na sześć spotkań płaci się 102 zł (połowa ceny w wersji ulgowej). To prawie tyle samo (109 zł), co za dziesięć meczów wicemistrza Polski na własnym stadionie!
Ale w Widzewie od początku podkreślali, że kibice mają pełnić istotną rolę w odbudowie klubu. Wysokie opłaty za karnety to świadome działanie, w dodatku nikogo nie odstrasza. Tysiąc sprzedanych abonamentów w niespełna tydzień to wynik kapitalny – do nabycia jeszcze zostało niespełna dwieście, klub powiększy pulę jeszcze o stówkę. Szybko licząc, III-ligowiec może spodziewać się przychodu z tych sześciu spotkań w granicach 100 tysięcy złotych. Plus jeszcze bilety.
Nie będziemy ukrywali: podoba nam się entuzjazm, z jakim łodzianie wstają z kolan. Potwierdza się każdego dnia, że odejście Sylwestra Cacka tylko zjednoczyło widzewskie środowisko.