Sezon 2016/17 rozpoczęty. Pierwszy mecz Lotto Ekstraklasy za nami, pierwszy pokaz rac i rzucanych serpentyn, pierwsze gole, ręka oraz rzut karny – również. Na inaugurację, jak to niekiedy u nas bywa, beniaminek Ekstraklasy pokonuje na własnym stadionie zespół, który miał bić się o mistrzostwo Polski. Ale spokojnie, dziś momentami działy się rzeczy naprawdę dziwne…
Dominik Furman. Piłkarz upadły. Od dwóch i pół sezonu kompletnie nie potrafi znaleźć sobie miejsca – na francuską Toulouse okazał się za słaby, na włoskie Hellas Verona również. W międzyczasie był z Francji wypożyczany do Legii, ale to naprawdę nie był jego czas. Sam fakt, że po zawodnika zgłosił się teraz klub, który dopiero awansował do elity, a on ofertę przyjął, mówi wiele. Mówi, że Furman musiał mieć świadomość, jak niskie są dziś jego notowania.
Historia podobna do Rafała Wolskiego czy Filipa Starzyńskiego, którzy odbili się od belgijskich średniaków. A kiedy tylko wrócili do Polski, to ligę wciągnęli nosem. Tylko że Furman ten powrót, przynajmniej jedną nogą do Legii, miał za sobą. I królem krajowego podwórka już nie był.
Natomiast dziś… Dziś okazało się, że… Okazało się, że – wybaczcie, ciężko przechodzą nam te przyciski w klawiaturze przez palce – Furman znów rozdaje karty. Nieważne, że gra w beniaminku, bo zjada na śniadanie Krasicia, Wolskiego i Chrapka razem wziętych. Wykonał sporą pracę w defensywie, zaliczał przejęcia i odbiory, do tego większość akcji przechodziła przez niego. To on dyktował tempo gry “Nafciarzy”, rozdzielał piłki, a kolejnymi podaniami uruchamiał akcje bramkowe. Momentalnie dorwał się do stałych fragmentów gry: rożnych, wolnych, karnych. No więc ze stojącej piłki raz idealnie dorzucił na głowę Szymińskiego, a z jedenastki popisał się podcinką.
Marnuje się Furman w Ekstraklasie. Widziałbym go w jakiejś Tuluzie czy Weronie
— Leszek Milewski (@leszekmilewski) July 15, 2016
Wisła Płock z Furmanem w składzie wchodzi więc do Ekstraklasy. Gospodarze nie chcieli dziś dominować, mieli świadomość, że Lechia ma naprawdę niezłych technicznie, szybkich graczy w ofensywie. Otwarcie wyniku już po kwadransie przez Marco Paixao po naprawdę niezłym dograniu Peszki nie zmieniło pomysłu beniaminka. Oni doskonale wiedzieli, jak chcą grać, szybko wyrównał Szymiński. W końcu ręką w polu karnym zagrał jeszcze Wawrzyniak, by chwilę później Milinkovicia-Savicia mógł pokonać Furman.
Pozytywnie zaskoczyła dziś Wisła, ale i trochę rozczarowała Lechia. Goście byli faworytem, jeszcze przed meczem zapowiadali, że chcą grać o tytuł. Bramkową akcję zrobili, korzystając na sporym błędzie Stefańczyka, najładniejszą w meczu wymianę podań zakończyli golem, tylko że nie uznanym przez pozycję spaloną, no i nieźle główkował Marco Paixao. Tyle, w poczynaniach ofensywnych to wszystko. A od środka linii pomocy, który ma najlepszych rozgrywających w kraju, oczekujemy więcej.
Choćby połowy tego, co dziś pokazał Furman.
Fot. 400mm.pl