Po drugiej kolejce sytuacja była dość klarowna – wybór najlepszego piłkarza Euro w zasadzie sprowadzał się do rozstrzygnięcia pojedynku – Dimitri Payet vs Andres Iniesta. Bez dyskusji – ta dwójka na dystansie pierwszych spotkań odskoczyła reszcie dość wyraźnie. Zabawa zaczynała się dopiero w momencie, w którym trzeba było wybrać lepszego z nich i zarówno Francuz, jak i Hiszpan mieli swoich zwolenników. Kolejna seria gier też nie przyniosła jednoznaczniej odpowiedzi na pytanie, którego docenić (Iniesta tym razem zagrał trochę słabiej, a Payet był oszczędzany, na boisku pojawił się w drugiej połowie). Co więcej, peleton zbliżył się do uciekinierów.
A na jego czele umiejscowilibyśmy chyba Garetha Bale’a, który poprowadził Walię do zwycięstwa w grupie B. Wcześniej ładował piłkę do bramki z rzutów wolnych i generalnie grał jak na lidera drużyny przystało, a w meczu z Rosją podtrzymał formę. Małą furorę w internecie robiły obrazki pokazujące, jak bardzo Rosjanie skupiali się na wyłączeniu z gry piłkarza Realu Madryt. I nie dość, że pozostali Walijczycy chętnie wykorzystywali ten fakt (dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że Bale ciągnie kolegów za uszy, oni też są w formie), to jeszcze on sam dorzucił kolejną bramkę do swojego dorobku. Już współczujemy piłkarzom Irlandii Północnej.
Jeśli mówimy o walce o tytuł MVP, to nie można zapominać również o Cristiano Ronaldo. Portugalczyk bardzo długo nie mógł się wstrzelić, choć próbował najczęściej na turnieju. Ale gdy już ta sztuka mu się udała, no to od razu zyskaliśmy mocnego kandydata na gola Euro. No a CR7 dodatkowo uratował kadrę przed blamażem z Węgrami. Takie połączenia lubimy najbardziej – gdy gole nie tylko dobrze wyglądają, ale jeszcze coś znaczą. Z Chorwacją o taki zestaw pewnie będzie trudniej, ale tylko szaleniec mógłby teraz zlekceważyć Ronaldo.
Piłkarze Realu Madryt to gwiazdy naszej jedenastki kozaków trzeciej kolejki Euro. Tym razem nie zmieściliśmy w niej żadnego Polaka – najbliżej byli chyba nasi stoperzy, ale przegrali rywalizację z tymi, którzy zagrali w meczach o trochę większą stawkę niż my z Ukrainą.
Na uwagę z pewnością zasługują jeszcze Michael McGovern, Ivan Perisić, Balazs Dzsudzsak, Aaron Ramsey i Eric Dier. Dlaczego? Ano dlatego, że już wcześniej albo pojawili się w naszej jedenastce kozaków, albo byli o włos by się w niej znaleźć. Warto docenić regularność.
Żaden z Polaków nie załapał się jedenastki kozaków, ale wśród badziewiaków znów – ostatnio załapał się Arek Milik – mamy swojego człowieka. Piotr Zieliński. O jego występie z Ukrainą napisano już w zasadzie wszystko, więc chyba nie ma co się dalej znęcać się nad 22-latkiem. W ramach pocieszenia możemy nawet dodać, że znalazł się w gronie całkiem przyzwoitych piłkarzy.
Zdecydowanej większości z nich już na tym Euro nie zobaczymy. Nie będziemy tęsknić. A tym, którzy zostają we Francji życzymy drogi Cristiano Ronaldo – po drugiej kolejce trafił na ławkę do badziewiaków, a teraz rządzi wśród najlepszych.