Twarz Fernando Santosa od dziesiątek tych samych pytań staje się coraz bardziej posępna. Ten temat przewija się praktycznie na każdej konferencji. Ronaldo. Czy istnieje życie bez niego. Do jakiego stopnia kadra jest uzależniona od Cristiano i czy to będzie turniej jego życia. Gdy gwiazdor Realu ładuje na Ibizie baterie przed Euro, Santos i jego powołani mają już przekonanie – znowu będą w cieniu. Czy zdobędą mistrzostwo, czy odpadną po fazie grupowej, wszyscy i tak ocenią ich przez pryzmat CR. Błogosławieństwo czy przekleństwo?
Rekordzista. Wczoraj pobił Figo pod względem liczby meczów w reprezentacji. Jest też najskuteczniejszy w jej historii. Ani Eusebio, ani żaden inny Rui Costa – nikt pod względem poziomu sportowego nie może się równać z Cristiano. Ale to też wiąże mu pętlę na szyi. Pętlę, która z każdym turniejem zaciska się coraz bardziej. Gdy debiutował na wielkim turnieju w ojczyźnie, a po świecie latały zdjęcia z jego charakterystycznymi kolczykami, jeszcze mógł ukryć się pod Figo, Pauletą, Costą czy Nuno Gomesem. Wtedy nikt nie narzucał wielkiej presji na genialnego dzieciaka. Ale kolejne turnieje – tu już nie było zmiłuj.
2006 – czwarte miejsce.
2008 – ćwierćfinał.
2010 – 1/8 finału.
2012 – półfinał.
2014 – faza grupowa.
2016? Gdyby przed Euro zapytać, który z potentatów trafił do najłatwiejszej grupy, odpowiedź była oczywista jak brud na ulicach Marsylii. Portugalia. I sama gra też to pokazuje. Ekipa Santosa dominuje. Gniecie rywali niemiłosiernie. Z samą Islandią stworzyła 27 okazji, a wczoraj z Austrią oddała 23 strzały, wywalczyła 10 rożnych i pięć razy dawała się złapać na spalonym. Jeden gol. Naniego w pierwszej kolejce. Cristiano? 20 strzałów, w tym zmarnowany karny. Psychika, bo co innego?
Media dzisiaj niszczą Ronaldo liczbami. Przypominają, że z pięciu ostatnich karnych zmarnował cztery, a z 36 rzutów wolnych na mistrzostwach Europy lub świata… nie zdobył ani jednej bramki. Pozostali zawodnicy znaleźli się pod parasolem. Dyskusja dotyczy Cristiano. Na okładkach „Recordu” i „A Boli” znajduje się Cristiano. Cristiano, Cristiano, Cristiano. I dwa wielkie tytuły: Falhamos, czyli zawiedliśmy oraz Ninguem falha como nos, czyli nikt nie zawodzi tak jak my. Dyskusja o roli Ronaldo na boisku nie ma końca. Sam Fernando Santos opowiadał o niej dziesiątki razy. Raz podkreślał, że CR cieszy się całkowitą swobodą, innym razem z kolei, że nie zamierza grać jednym, statycznym napastnikiem i trójka z przodu ma być mobilna. Debata wrze tym mocniej, że Portugalia wciąż nie ma klasowej dziewiątki. Taką mógłby być Eder z Lille, ale on jest tak wyszydzany w ojczyźnie, że w trakcie sparingu z Norwegią – w ramach wsparcia – przekazano mu nawet opaskę kapitańską, a Santos stwierdził, że media próbują z niego robić brzydkie kaczątko.
Nikomu nie oberwało się jednak tak jak Cristiano po Islandii. Hasło pequena mentalidad, czyli – w wolnym tłumaczeniu – mentalność małych ludzi znalazło się w każdej sportowej gazecie świata. – Nawet nie próbują grać. Chcą tylko bronić, bronić i bronić. Dlatego nic nie osiągną na tym turnieju. Po meczu odniosłem wrażenie, że zdobyli mistrzostwo, tak świętowali. To niewiarygodne – w taki sposób Cristiano zwymiotował przed kamerami na Islandczyków. Aferę jeszcze podkręcili dziennikarze „Bilda”. Gdy Aron Gunnarsson poprosił CR o koszulkę, miał usłyszeć legendarne pytanie Patryka Małeckiego w wersji light. Wszystko zostało zdementowane przez samego Islandczyka, ale niesmak i gruba, trudna do usunięcia rysa na wizerunku pozostała. To przecież sytuacje, o których mówi się więcej niż o bramkach.
Mentalności małych ludzi nikt jednak Ronaldo nie zapomniał. – Nie potrafi przegrywać. Może myślał, że będziemy grali jak Barcelona? Jest fantastycznym piłkarzem, ale nie jest dobrym człowiekiem. Jego słowa tłumaczą, dlaczego jest krok za Messim. Nie sądzę, żeby Argentyńczyk kiedykolwiek ocenił przeciwnika w ten sposób – kontrował Kari Arnason. – Nasza etyka pracy polega na przyjaźni i poczuciu wspólnoty. To oczywiste, że nie mamy wielce utalentowanych piłkarzy, ale wychodząc na boisko nie czujemy się od nikogo gorsi. Jesteśmy gotowi, by biegać więcej od rywali – komentował doświadczony obrońca Malmoe, którego z kolei zripostował Fernando Santos: – Śmieszy mnie, gdy Islandczycy mówią o niesportowym zachowaniu. Przez cały mecz prowokowali naszych piłkarzy, choćby Pepe czy Cristiano. Jesteśmy ludźmi i czasem reagujemy na prowokację, ale to oni zachowywali się niesportowo.
Dyskusje, polemiki, naparzanki. Miała być nuda, szybkie przyklepanie pierwszego awansu i fali utalentowanych pomocników z Joao Mario czy Renato Sanchesem, a jest dym, niepewność i pytania co dalej. Gdy Cristiano złapał strzelecką zadyszkę przed mundialem w RPA, stwierdził, że gole są jak ketchup. Początkowo nie chcą wylecieć, ale gdy już wydostanie się pierwsza kropla, to pójdzie hurtowo. – Wybuchnę na mistrzostwach – zapowiadał CR. Teraz – już w trakcie turnieju – wypowiada się podobnie. – Też zawiodłem, jestem rozczarowany, ale kto próbuje, ten osiąga cel. Jestem przekonany, że Portugalia podniesie swój poziom. Miał prawo być wściekły. Frustracja wylewała się z niego przez cały mecz. Z każdą zmarnowaną akcją – i szyderczymi okrzykami Austriaków „Messi, Messi” – tylko narastała. To jednak nie przeszkodziło mu, by odganiając ochroniarzy pstryknąć selfie z kibicem, który wparował na boisko. Cristiano wie, że Portugalia wciąż jest na dobrej drodze do awansu.
Chyba że w środę zatrzymają ją Kadar z Guzmicsem. Oni na razie rozgrywają lepsze Euro niż Ronaldo. Futbol.
TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK