Reklama

Kapustka dla Weszło: Po Gibraltarze w telefonie był kataklizm, ale teraz też się paliło

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2016, 14:59 • 10 min czytania 0 komentarzy

Jak wyglądał telefon po meczu z Irlandią Północną? Kto wykasował powiadomienia z Instagrama? Kto z reprezentacji Niemiec zrobił największe wrażenie i skąd rosnąca pewność siebie w pierwszym spotkaniu? Dlaczego młodym inteligentnym piłkarzom jest ciężej niż silnym i szybkim? Jak wygląda sprawa transferu i kupna mieszkania w Krakowie? O tym wszystkim opowiada Bartosz Kapustka.

Kapustka dla Weszło: Po Gibraltarze w telefonie był kataklizm, ale teraz też się paliło

YsHWVUo-2-2-1-1

Chyba możesz być wdzięczny Pazdanowi, bo dał ci trochę spokoju swoim występem z Niemcami.

Pół żartem, pół serio – rzeczywiście. Mimo wszystko i tak nie odczuwamy tu wszystkiego tak jak w Polsce, bo realizujemy swój plan i nie siedzimy zbyt dużo w sieci, ale znajomi, rodzice i dziewczyna mówią, co się dzieje.

Jak wyglądał twój telefon po wejściu do szatni?

Reklama

Dzień po Irlandii oglądaliśmy jakiś mecz i siedziałem akurat w sali z „Wiśnią”. Mówię mu: „Weź ten telefon i powiedz mi, jak wyłącza się te powiadomienia z Twittera”. Ja tam nawet nie siedzę. Od czasu do czasu sprawdzę jakieś informacje, ale w ogóle się nie udzielam, a kiedykolwiek włączam telefon, cały czas wjeżdżają powiadomienia. Na szczęście sam nie prowadzę fanpage’a na Facebooku, tylko robi to znajomy. „Wiśnia” wyłączył mi powiadomienia w Twitterze i Instagramie. Wtedy ucichło. Przynajmniej w telefonie.

A połączeń i wiadomości ile dostałeś?

Więcej było po debiucie z Gibraltarem. Wtedy w telefonie był kataklizm. Teraz trochę mniej, ale też się paliło. Taki mam charakter, że kiedy napisze do mnie znajomy lub ktoś, z kim mam dobry kontakt, to w miarę możliwości staram się każdemu odpisać i podziękować. Trochę tego było.

Pierwsza myśl po przeczytaniu tweetów Linekera i Ferdinanda?

Rio Ferdinand grał w Manchesterze, kiedy nie potrafiłem opuścić ani jednego ich meczu. Jestem ich wielkim fanem, więc takie pochwały są bardzo miłe. Cały ten szum wokół mnie nic jednak nie zmieni w moim życiu. Funkcjonuję tak jak wcześniej. Ale jeżeli włączałem internet, żeby przeczytać jakieś inne informacje, a wyskakiwałem tam ja… to trochę niekomfortowe. Z drugiej strony – po to gra się w piłkę. Chłopaki pokazali mi też w szatni po meczu kilka memów. Trochę się pośmiałem, że ktoś chce dać 40 milionów za Kapustkę. Albo moje nazwisko w jedenastce kolejki Goal.com. Kiedy to zobaczyłem, nie byłem przekonany, czy to rzetelne i wiarygodne. Sądziłem, że wymyślił to ktoś z Polski. Patrzę na te nazwiska i większością mogłem grać w FIFĘ lub oglądać w telewizji, a nie rywalizować na jednym turnieju.

A jak odbierałeś z boiska swój występ? Czułeś, że jest tak dobrze?

Reklama

Właśnie o dziwo nie! Byłem zadowolony ze swojej gry, ale to nie był jakiś hurraoptymizm. Zdawałem sobie sprawę, że parę zagrań mogłem wykonać lepiej. Miałem też dwie głupie straty. Dopiero w szatni każdy mi gratulował. Kiedy włączyłem telefon, zdziwiłem się, że odbiło się to aż takim echem, a na drugi dzień już w ogóle…

Sam chyba jednak przyznasz, że rosłeś w tym meczu. Zaczęło się od obiecującego sprintu, w drugiej połowie doszło kilka udanych dryblingów, dobra współpraca z Lewandowskim…

Dobrze mówisz – tak to czułem z boiska. Są takie mecze, kiedy wychodzisz na rozgrzewkę i czujesz, że będzie dobrze. Tak właśnie miałem z Irlandią. Z każdym zagraniem starałem się być coraz bardziej odważny i pewny siebie. Czułem też, że chłopaki nie bali mi się zagrywać. Tak jak w niektórych meczach miałem zawodnika na plecach i ktoś wolał zagrać bezpieczniej, by nie ryzykować straty, tak z Irlandią czy to Grzesiek Krychowak, czy inni dawali mi piłkę, gdy istniało ryzyko straty. Ale nie bałem się przyjmować z przeciwnikiem na plecach. Rosła mi pewność siebie.

Szczęsny żartował na Łączy nas Piłka, że w tym wieku nie można tak dobrze grać na dużym turnieju. Jak wyłączyć te emocje?

Wszyscy pytają, jak sobie z tym radzić, a u mnie jest zupełnie odwrotnie. Kiedyś rozmawiałem z moim agentem na temat tego, jak przeżywam mecze. Powiedziałem, że kiedy wychodzę na słabszego rywala, przy mniejszej liczbie ludzi na trybunach, to jakoś ciężej mi grać z luzem niż wtedy, gdy widzę 40-50 tysięcy kibiców i wszyscy żyją meczem.

Można się też było obawiać, jak wytrzymasz ten mecz fizycznie, bo zawodnicy z Ekstraklasy często mają z tym problem.

Każdy mecz w reprezentacji to dla mnie przeprawa. Zdawałem sobie sprawę, że Irlandczycy mogą grać agresywnie i może być ciężko obrócić się z piłką. Mecz się jednak dobrze ułożył. Prowadziliśmy grę i każdemu było łatwiej. Uświadomiłem też sobie, że można występować na wielkich imprezach bez kompleksów i spokojnie sobie radzić z zawodnikami, którzy grają w większych ligach. Może się okazać, że ktoś wcale nie musi być od ciebie lepszy.

Spodziewałeś się, że utrzymasz miejsce w jedenastce na Niemcy czy liczyłeś się z tym, że selekcjoner będzie wolał skrzydłowego bardziej nastawionego na kontrę?

Jak najbardziej chciałem grać i wierzyłem, że mogę wyjść, ale zdawałem sobie sprawę, że ławka jest prawdopodobna. Dzień przed meczem rozmawiałem z trenerem. Usłyszałem, że decyzja jeszcze nie została podjęta i jeszcze się nad tym zastanawiają, ale muszę mieć świadomość, że mogę nie zagrać. Wiedziałem też, ile Kamil znaczy dla reprezentacji. Kiedy usłyszałem, że nie wyjdę w jedenastce, absolutnie to zrozumiałem.

Kto z Niemców zrobił na tobie największe wrażenie?

Przypatrywałem się z ławki każdemu zawodnikowi, ale największe wrażenie zrobiło to, jaki spokój zachowywał każdy ich zawodnik przy wysokim pressingu. Jak do upadłego próbowali zagrywać, a nie wybijać. Toni Kroos imponował mi natomiast tym, jak potrafi podać na centymetr, zawsze przyjąć dalszą nogą od przeciwnika i brać udział w każdej akcji. Przed meczem zresztą powiedziałem na konferencji, że z Niemców Kroos podoba mi się najbardziej. Na boisku było podobnie.

A ty na jakiej pozycji widzisz się w przyszłości? Pytam, bo przez ostatni rok stałeś się naprawdę uniwersalnym zawodnikiem, a z Litwą zagrałeś na prawej obronie. Nawałka dostrzega w tobie potencjał na klasowego bocznego defensora czy po prostu chciał, żebyś otrzaskał się z bronieniem?

O prawej obronie rozmawialiśmy już parę miesięcy temu. Wiele ludzi dziwiło się, że mogę zagrać na tej pozycji, ale to dla mnie kolejne doświadczenie. Nie jest powiedziane, że kiedyś nie będę prawym obrońcą, ale gra z Litwą miała na celu – jak wspomniałeś – poznanie tych zachowań, kiedy skrzydłowy musi pełnić rolę prawego obrońcy. To cenna lekcja.

Ale tymczasowa?

Na razie jak najbardziej tymczasowa, ale nie mówię „nigdy”.

A gdzie najlepiej się czujesz?

Zawsze nastawiałem się na środek pomocy i nic więcej. Przez całą rotację w tym roku zdałem sobie jednak sprawę, że to nie jest takie złe. Dziś gdybym miał wymienić ulubioną pozycję, to chyba byłaby to lewa pomoc, ale środka też nie wykluczam.

Pilka nozna. Euro 2016. Reprezentacja Polski. Bartosz Kapustka. 18.06.2016

Zdajesz sobie sprawę, że stajesz się przykładem na to, że nie można skreślać piłkarzy w wieku juniorskim za słabe warunki fizyczne, tylko tym inteligentniejszym trzeba konsekwentnie dawać szansę?

Czasem zastanawiam się nad swoim życiem i myślę, że miałem bardzo dużo szczęścia co do tego, na jakich trafiałem ludzi i trenerów. Pamiętam, jak graliśmy w reprezentacji Małopolski. To były rozgrywki podzielone na województwa. Mieliśmy bardzo mocną ekipę i prawie co roku zwyciężaliśmy. Grałem z Adamem Buksą, Pawłem Stolarskim, Krzyśkiem Szewczykiem i Mateuszem Wdowiakiem. To znaczy – oni grali w pierwszym składzie, a ja raczej byłem rezerwowym, który wchodził od czasu do czasu. Dopiero w ostatnich rozgrywkach załapałem się do pierwszego składu. Tak samo było w reprezentacjach młodzieżowych. Nie przechodziłem przez wszystkie od najmłodszego szczebla. W U-17 rozegrałem jeden mecz, w U-19 kilka i przeskoczyłem na jeden towarzyski do U-21. Nie wymieniano mnie jako zawodnika, który na pewno zrobi karierę. Dopiero potem to wszystko się rozwinęło.

Inteligentnym juniorom jest trudniej niż tym, którzy są lepiej przygotowani fizycznie?

Myślę, że tak. W tych młodzieżowych rozgrywkach wygrywaliśmy w dużej mierze dzięki temu, że na tle rówieśników mieliśmy szybszych i mocniejszych piłkarzy. W tym wieku to robi różnicę. Potem jednak można nadrobić sprytem i świadomością. Dopiero później zacząłem też ćwiczyć na siłowni. Wiem, że gdy popatrzy się na mnie z boku, to wyglądam jak patyk, ale staram się to nadrabiać innymi rzeczami.

Jacek Zieliński przypomina twój mecz z Bełchatowem, kiedy odbijałeś się od Patryka Rachwała i na koniec usłyszałeś od trenera, że tak właśnie wygląda Ekstraklasa i masz się do tego przyzwyczaić.

Dokładnie pamiętam ten mecz. Grałem na dziesiątce, a Rachwał biegał za mną krok w krok przez prawie cały mecz. Było mi bardzo ciężko. Zagrałem dość słabo. Na drugi dzień mieliśmy odnowę biologiczną. Siedziałem w jacuzzi, gdy podszedł do mnie trener i rzeczywiście tak powiedział. Zastanawiałem się po tym meczu, co jest nie tak i co muszę zrobić. Teraz czuję się mocniejszy, ale mam jeszcze wiele do poprawy.

Należysz do grupy kadrowiczów, która współpracuje z Anią Lewandowską?

Tak, pojawił się taki temat. Wcześniej starałem się jeść zdrowo, ale bez przesady. Ania jednak przekonała mnie do swoich pomysłów i pomyślałem, że warto spróļować. Jesteśmy w stałym kontakcie.

Temat, którego nie unikniemy – kupiłeś już mieszkanie w Krakowie?

Jeszcze nie, ale myślę, że w najbliższym czasie kupię.

Jest jeszcze sens?

(śmiech) Myślę, że tak. To dla mnie prawie rodzinne miasto. Pochodzę co prawda z Pogórskiej Woli, ale od 12. roku życia mieszkam w Krakowie. Nawet jeśli nie przyjdzie mi tam mieszkać na co dzień, to fajnie mieć tam mieszkanie. Czy dla znajomych, czy dla siebie, czy pod wynajem.

Rozumiem, że nie chcesz jeszcze rozmawiać o transferach, ale tak szczerze – musisz mieć świadomość, że po takim sezonie w Ekstraklasie i udanym debiucie na Euro nie zostaniesz w Cracovii.

Ta świadomość zwiększa się z każdym dniem. Przed turniejem oczywiście mówiłem, że w ogóle o tym nie myślę, liczą się mistrzostwa i rzeczywiście tak jest. Rzadko się zastanawiam nad transferem, ale nie uwierzę żadnemu zawodnikowi, który powie, że nigdy nie myśli o swojej przyszłości. To naturalna rzecz. Nic jednak jeszcze nie jest pewne. Doszliśmy do wniosku z agentem, że dopóki jestem na Euro, to – nawet jeżeli pojawi się jakaś oferta – nie dowiem się o niej. Dopiero kiedy wrócę, dostanę parę dni wolnego i się zrelaksuję, będziemy mogli spokojnie usiąść i porozmawiać. Szczerze? Nie znam żadnych konkretów. Nic nie jestem w stanie powiedzieć, ale dojrzewa we mnie myśl, że wyjazd może nastąpić.

Czytasz o zainteresowaniu Juventusu, Ajaksu czy Borussii?

Absolutnie nie czytam, choć widzę takie informacje.

A do jakiego stopnia – dostrzegając takie newsy – sądzisz, że to bzdury? Pytam, bo teraz wycieka wiele informacji z Włoch, gdzie wiarygodność dziennikarzy jest bardzo niska.

Dokładnie tak myślę. Kiedy pierwszy raz pojechałem na kadrę i pojawiły się pogłoski o wielkich klubach, traktowałem to na zasadzie: bardzo fajnie, ale nie ma sensu nad tym zastanawiać. Teraz nie przywiązuję do tego absolutnie żadnej wagi. Dopiero kiedy menedżer zacznie prowadzić jakieś rozmowy, mogę zacząć myśleć poważniej, ale na pewno nie na podstawie doniesień z prasy.

Trudno było odrzucić ofertę z Galatasaray czy faktycznie skasowałeś ją bez wahania?

Od razu skasowałem. W zimie nie byłem zainteresowany ani Galatasaray, ani jakimkolwiek wyjazdem. Chciałem jeszcze pograć w Ekstraklasie i naprawdę nie prowadziłem żadnych rozmów.

Trzeba mieć dużą pewność siebie, żeby odrzucić taką opcję.

Może tak. Wierzę, że jeżeli będę zdrowy, to jeszcze swoje zarobię i będę mógł się spokojnie ustawić. Do tej oferty podszedłem dokładnie z takim nastawieniem.

A na Euro przekonałeś się, że nie taka straszna ta poważna piłka, jak ją malują?

Oczywiście. Doceniam zawodników z silnych lig, mam do nich mega szacunek, ale kiedy wychodzę na boisko, nigdy nie czuję się gorszy. Zawsze jestem pewny swoich umiejętności. Z Irlandią było tak samo. Mieliśmy analizę, wiedzieliśmy, że zagramy z chłopakami z Premier League, ale przed meczem pomyślałem tak: przecież mamy Lewandowskiego, Krychowiaka, Piszczka – mogę wymieniać dalej – którzy grają na co dzień z najlepszymi. Jeżeli podczas treningów radzę sobie na ich tle i wszystko jest okej, to dlaczego miałoby być inaczej w meczu? Czego miałbym się bać?

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

***

Za użyczenie samochodu na czas Euro 2016 dziękujemy firmie Pol-Mot.

Zrzut ekranu 2016-06-09 o 14.04.45

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...