Selekcjoner Holandii Marco van Basten ma szansę przejść do historii futbolu. Jeśli jego drużyna wygra turniej, będzie pierwszym człowiekiem, który zdobędzie mistrzostwo Europy jako zawodnik, a potem trener!
Van Basten zwyciężył Euro w 1988 roku. Był wówczas największą gwiazdą turnieju, królem strzelców, autorem pięciu goli. Tamtą Holandię uważano za głównego faworyta imprezy. Teraz Oranje nie są wymieniani wśród kandydatów do złota. Powód? Zespół ma przeciętną obronę (ciężko nazwać nijakiego Wilfreda Boumę z Aston Villi godnym następcą Franka De Boera), poza tym atmosfera w drużynie pozostawia wiele do życzenia. Kilka tygodni temu z gry dla Holandii zrezygnował Clarence Seedorf, który nijak nie mógł się dogadać z van Bastenem. Chodzą plotki, że kilku pozostałych liderów zespołu także nie ma super kontaktów z selekcjonerem.
Także trener Francuzów Raymond Domenech nie jest ulubieńcem swoich zawodników, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego nie powołał do kadry wicekróla strzelców Serie A Davida Trezegueta. Nieoficjalnie piłkarze podśmiewają się też z niego, że miast chodzić na mecze futbolu woli zabierać małżonkę do teatru.
Obu selekcjonerów łączy niechęć ich piłkarzy. Co dzieli? Francuzi mają znakomitą obronę. W eliminacjach blok defensywny Domenecha stracił tylko pięć goli, najmniej ze wszystkich zespołów w Europie. A w meczu Holandia – Francja przy podobnym potencjale ofensywnym decydująca może być właśnie postawa w tyłach…
W tej sytuacji nie dziwi fakt, że van Basten nie do końca wierzy w to, że przejdzie do historii: – Wyjście z grupy będzie piekielnie ciężkim zadaniem, nie mówiąc już o szansach na zdobycie tytułu…
Zobaczcie jak trener Holendrów strzelał za najlepszych lat – Ruud van Nistelrooy mógłby wpaść w kompleksy 🙂