Reklama

„Przekręty idą nawet przy rożnych” – Hiszpania wcale nie taka idealna?

redakcja

Autor:redakcja

17 maja 2016, 16:56 • 6 min czytania 0 komentarzy

Hiszpania. Futbolowy raj. Kraj, w którym już dawno przestano liczyć zdobyte na arenie międzynarodowej trofea i który na każdym kroku udowadnia swoją dominację nad resztą piłkarskiego świata. Najlepsi zawodnicy, wielkie pieniądze, olbrzymie zainteresowanie, nieposkromiony głód odnoszenia kolejnych sukcesów… Miejsce będące kierunkiem marzeń dla niezliczonych tłumów zawodników z całego świata. Jednym słowem – kraina mlekiem i miodem płynąca. 

„Przekręty idą nawet przy rożnych” – Hiszpania wcale nie taka idealna?

Gdy jednak zdystansujemy się nieco od tego, co widać na pierwszy rzut oka i zajrzymy głębiej w zakątki, gdzie blask fleszy i światło reflektorów nie docierają z aż taką częstotliwością, zdamy sobie sprawę z tego, że serwowany nam zewsząd idylliczny obraz hiszpańskiej piłki niekoniecznie jest tak przejrzysty i nieskalany jak mogłoby się wydawać. Że za stertami pucharów gdzieś z tyłu, po kryjomu, dzieją się rzeczy, o których nie dowiemy się z pierwszych stron gazet i które wcale nie muszą pokrywać  się z naszym wyidealizowanym wyobrażeniem futbolowej Mekki.

Ustawianie meczów. Zjawisko, którego w Polsce nie trzeba nikomu szerzej przedstawiać. Kto jak kto, ale my akurat doskonale powinniśmy wiedzieć, o co chodzi. Jeśli jednak wydaje wam się, że podobne patologie dzieją się jedynie w krajach znajdujących się na prowincji poważnego futbolu, może się okazać, że jesteście w sporym błędzie. Zbieranie pieniędzy do kapelusza? Koperty z dopiskiem „za dobre sędziowanie”? Nie, w Hiszpanii poszli bardziej w ślady Huberta Siejewicza z duchem czasu i postawili na bukmacherkę.

Na Półwyspie Iberyjskim szerokim echem odbił się ostatnio wywiad, którego dziennikowi El Mundo udzielił anonimowo wieloletni pracownik jednej z firm bukmacherskich pośredniczący we wszelkiej maści przekrętach. To, co w nim wyczytaliśmy, było – delikatnie rzecz ujmując – szokujące.

*  *  *

Reklama

„Czy mecze w Primera División są ustawiane? Jasne. Jest trudniej, bo patrzy więcej osób, ale czasami się to zdarza. Na największą skalę do ustawek dochodzi jednak na poziomie Tercera División i Segunda B. Miałem informację, że ze 180 spotkań ostatniej kolejki zeszłego sezonu Tercery co najmniej 20 było ustawionych. Jeśli napiszecie, że w minionej serii było to 40 procent wszystkich gier, nie pomylicie się”.

„Dlaczego niższe ligi? Wyobraź sobie, że ktoś na poziomie Tercery czy Segunda B zarabia 200 czy 500 euro miesięcznie. Na mecz, który ma w niedzielę o 12:00 musi przejechać pół kraju. Musi wstać o 6:00 rano, przez co tak naprawdę traci też sobotę. I robi to za 200 euro. Bawienie się w ustawianie to dla niego łatwy zarobek. Sami zawodnicy są tu jednak jedynie małymi trybikami w całej machinie. Niektórzy bardziej niż grą są zainteresowani obstawianiem. Zysk dla piłkarza z pojedynczego zakładu wynosi między 500 i 1000 euro. Kwoty jednak często się wahają”. 

*  *  *

Końcówka kwietnia tego roku, spotkanie Tercera División między zespołami Toledo B i Marchamalo. 89. minuta. Mario, zawodnik drugiej z wymienionych ekip, przejmuje piłkę na własnej połowie boiska i zaczyna gnać w kierunku bramki przeciwnika. Mija jednego, drugiego, piątego rywala, bramkarza i trafia do siatki, ustalając wynik spotkania na 2:0 dla gości.

Gol życia? Nowy Maradona? Cóż, być może. Kibicom w oczy niemal natychmiast rzuciła się jednak wyjątkowa pasywność zawodników rezerw Toledo. Głuche na to nie pozostały władze La Liga, które postanowiły bliżej przyjrzeć się całej sprawie. Śledztwo? Jak na razie – brak dowodów. Związane ręce. Przecież żadna z drużyn już o nic nie grała.

Reklama

„Równie dobrze można by wszcząć dochodzenie w sprawie bramki Saúla przeciwko Bayernowi”.

Juan Alonso, trener Marchamalo.

*  *  *

„Firmy bukmacherskie doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje, ale mimo to bez skrupułów wykorzystują klientów. Hiszpański Związek Piłki Nożnej też nic z tym nie robi. W ciągu dwóch lat Tercera i po części też Segunda B przeszły zepsuciem.

*  *  *

17 maja 2015 roku, starcie Tercera División między zespołami Antequery i Villacarrillo. Na trybunach znajomi i rodzina zawodników obstawiają za pomocą siedmiu telefonów każdy. W przerwie awantura w szatni. Napastnik jednej z drużyn próbuje wymusić czerwoną kartkę, by nie brać udziału w farsie, przez co trener zmienia go po pięciu minutach drugiej połowy. Po spotkaniu jeden z graczy dzwoni do swojej matki i wyznaje: Na boisku przegrałem, ale i tak zarobiłem 2700 euro.

Po meczu prezes i trener Villacarrillo nie wytrzymują i za pośrednictwem Twittera nazywają własnych zawodników hazardzistami, gratulując obu jedenastkom wygranych pieniężnych. Ponadto, klub wszczyna postępowanie dyscyplinarne przeciwko swoim piłkarzom. Zarząd Antequery mimo braku dowodów rozwiązuje kontrakty z dwoma graczami.

Niespełna rok później Andaluzyjski Związek składa do prokuratury oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

*  *  *

„Ostatnim krzykiem mody są rzuty rożne. To coś niesamowitego. Nie wpływają one aż w tak na wynik, przez co nie budzą takich podejrzeń. Największe pieniądze masz do zdobycia właśnie na nietypowych zakładach. Z jednego internetowego konta jesteś w stanie wyciągnąć na tym do 8 tysięcy euro. Jeśli postawisz z czterech fikcyjnych kont, do zgarnięcia jest już ponad 30 tysięcy. 30% sumy inwestujesz w piłkarzy. Przed meczem zawodnicy spotykają się w szatni jednej z ekip i dokładnie się dogadują. Oni dobrze wiedzą, kto gra, a kto nie. Dla środkowego obrońcy czy skrzydłowego nie ma nic łatwiejszego niż wymuszenie rogu”. 

*  *  *

Piłkarze w całym procederze są jednak wyłącznie pionkami. Biznesem w gruncie rzeczy trzęsą mafie. Na jeden dowód osobisty można założyć jedno konto. Biorąc pod uwagę fakt, że firmy bukmacherskie niejednokrotnie orientują się, że część zakładów wygląda podejrzanie, banują profile. Sami zawodnicy nie są więc w stanie działać w pojedynkę – potrzebują wsparcia z zewnątrz.

W wielu przypadkach mafie wchodzą w dość zażyłe relacje z klubami. W Tercera División istnieje wiele zespołów, którym zwyczajnie nie zależy na awansie do wyższej klasy rozgrywkowej, ponieważ wiązałoby się to z wieloma dodatkowymi kosztami i trudnościami, na które niekoniecznie są przygotowane. W podobnych sytuacjach szajki idą z takimi klubami na układ pozwalający czerpać obopólne korzyści.

W jaki sposób przepływają informacje? Głównie za pośrednictwem forów internetowych, na których wąskie grono zaufanych osób zatrudnianych przez firmy bukmacherskie dzieli się zasłyszanymi doniesieniami. Każdy jest odpowiedzialny za obsadzanie danego kręgu. Sieć kontaktów bazuje na najbliższym otoczeniu zawodników, a także na byłych piłkarzach Primera División robiących za wtyki w niższych kategoriach rozgrywkowych.

*  *  *

„To gówniane życie, nie myśl sobie. Niepojęty stres. Obracam zawrotnymi kwotami. Non stop wiszę na telefonie, cały dzień przeglądam i analizuję wyniki na żywo, muszę oglądać wszystkie mecze Primera División i kontrolować sprawy na bieżąco. Prawda jest jednak taka, że zgarniam na tym bardzo dobre pieniądze. O wiele większe niż gdy chodziłem do normalnej pracy”.

*  *  *

Co jest w tym wszystkim najsmutniejsze?  To, że wśród zawodników, którzy dziś występują na niższych szczeblach, znajdują się także ci, którzy wciąż marzą o zaistnieniu w poważnej piłce. Młodzi ludzie tkwiący w przesiąkniętych do szpiku kości zepsuciem układach rządzonych przez mafie i spragnionych łatwego zysku kolegów po fachu. Młodzi ludzie, którzy niejednokrotnie sami tym wszystkim przechodzą.

Hiszpania to nie tylko Real, Barcelona, Atlético i plejada gwiazd. Gdzieś z tyłu, z dala od zgiełku, dzieją się bowiem rzeczy, o których nie mamy bladego pojęcia i o których pewnie nawet wolelibyśmy nie wiedzieć.

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Hiszpania

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
14
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...