Od dawna wiadomo, że Wisła nie jest najbardziej rozsądnie zarządzanym klubem na świecie, ale wciąż nie wiadomo, gdzie jest granica głupoty. Na razie jeszcze jej nie wyznaczono, stale – wraz z kolejnymi przegrywanymi procesami – przesuwa się ją w dół. Dzisiaj krakowski klub przegrał sprawę z Radosławem Cierzniakiem, co oznacza, że…
– Cierzniak od dzisiaj nie jest już piłkarzem Wisły,
– Wisła nie wzięła za niego proponowanych 200 tysięcy złotych,
– Wisła być może będzie musiała mu zapłacić wszystkie pensje do czerwca.
Oto zarządzanie po krakowsku. Już od dawna pisaliśmy, że klub odsuwając Cierzniaka od treningów z pierwszą drużyną łamie przepisy, ale w komentarzach roiło się od głosów ludzi, którzy przepisów nigdy nie przeczytali. Twierdzili, że skoro Cupiał piłkarzowi płaci, to może mu kazać nawet szorować jupitery. Nie, nie może, co dzisiaj zostało udowodnione raz na zawsze. Zawodnik podpisuje kontrakt, zgodnie z którym ma obowiązki, ale ma też prawa. Wisła chciała pamiętać tylko o obowiązkach. Gdyby zechciała go gnębić w inny sposób, w bezpośrednim towarzystwie piłkarzy pierwszej drużyny – trudno byłoby jej coś formalnie zarzucić. Ale ktoś mundry nie zapoznał się z nowymi regulacjami i po prostu przedobrzył.
W Krakowie jeszcze wczoraj wpadli na pomysł, by „przywrócić Cierzniaka do treningów z pierwszą drużyną”, co celowo wzięliśmy w cudzysłów, bo przecież wczoraj żadnego treningu nie było, a cała szopka miała na celu uzyskanie przewagi w PZPN. Nic z tego, zbyt grubymi nićmi szyte. Gratulujemy krakowianom kolejnego fantastycznego interesu, po którym nie mają ani piłkarza, ani pieniędzy, ani kilku pensji, a jedynie stali się obiektem kpin. Jeśli na każdym froncie Cupiał otacza się takimi fachowcami, to trudno się dziwić, że wypadł z grona 50 najbogatszych Polaków według „Forbes”.
Cierzniak jest wolny, a że wolny jest z winy klubu, to oczywiście może w każdym momencie podpisać kontrakt z nowym pracodawcą. Oczywistym jest, że lada dzień zamelduje się w Legii. Oczywistym jest też, że kolejnym piłkarzem, który wkrótce zostanie uwolniony od klubu będzie Filip Modelski z Jagiellonii Białystok.
Najśmieszniejsze, że teraz finanse Wisły zależy od kaprysu Bogusława Leśnodorskiego. Jeśli da Cierzniakowi normalny kontrakt (wyższy niż ten zawodnik miał w Krakowie), to Wisła nie będzie musiała płacić odszkodowania i straci jedynie pensje za styczeń i luty. Ale równie dobrze prezes Legii może też zagrać krakowianom na nosie i dać piłkarzowi minimalne wynagrodzenie (a np. na koniec roku wszystko mu wyrównać premią) – wtedy Wisła będzie musiała pokryć różnicę w zarobkach Cierzniaka do końca sezonu, co oznacza dla niej stratę ok. 100 tysięcy złotych.
Fot. FotoPyk