Nowy stadion, oddani kibice, świetna atmosfera, czternaście tytułów mistrza Polski, piętnaste miejsce w tabeli. Nie tak miało to wyglądać, nie tak. Gdy Górnik Zabrze w 1993 (1991?) roku zaczynał budowę swojego obiektu, wszyscy spodziewali się, że przy wielkim otwarciu będzie rywalizował o mistrzostwo. Niestety, wygląda na to, że zabrzan czeka raczej walka o utrzymanie, choć… wzmocnienia są na tyle obiecujące, że nie powinna być ona szczególnie wyniszczająca. A przy odrobinie szczęścia może udałoby się nawet powalczyć o ósemkę?
Problem z Górnikiem polega na tym, że w żaden sposób nie da się realnie wycenić możliwości jego piłkarzy. Roman Gergel może usypiać węże przez kilka spotkań, a potem bez ostrzeżenia zapakować cztery gole w jednym meczu. Paweł Golański ciągnął Koronę Kielce, mocne wejście miał też w Rumunii, ale czy tak samo poradzi sobie w ospałym Górniku? Do tego dość zagadkowo transfery z ciekawych kierunków – Jose Kante z Larnaki, Ken Kallaste z Nomme Kalju i Marcis Oss z Jelgavy. Każdy z nich może z czasem stać się nowym Rakelsem czy Dossa Juniorem, ale równie dobrze kolejnym Rajalakso czy Riku Riski.
Bez niego ani rusz
Radosław Sobolewski. Pół-człowiek, pół-maszyna, zamiast krwi w jego żyłach płynie skroplone doświadczenie, pierwsze siwe plamy, które pojawiają się na jego niemal czterdziestoletniej głowie to nie włosy, ale srebrne podzespoły przebijające się spod pancerza maskującego. Zdecydowanie mniej chybotliwy od Madeja czy Dancha, może nie potrafi już wygrywać meczów w pojedynkę, ale jednocześnie nigdy nie schodzi poniżej pewnego, dodajmy dość niezłego, poziomu. Co prawda to Danch zagrał we wszystkich możliwych spotkaniach, wyższą średnią not miał Janukiewicz, więcej goli i asyst Gergel, a kluczowych podań Madej – jednak to Sobolewski spajał ten cały zespół.
Nie zdziwimy się, jeśli wiosną będzie podobnie. To serducho i dusza, które daje zabezpieczenie wszystkim ofensywnym zawodnikom, defensywnych zaś wspiera w rozprowadzaniu piłek. W ponad połowie ocenionych przez nas meczów uzyskiwał notę 6 i więcej. To naprawdę rzadkość w tej lidze.
Piąta kolumna
Lubimy gościa, cenimy za wiele akcji, nie tylko na boisku, ale jesień w jego wykonaniu wyglądała mniej więcej tak jak zmagania piłkarskie Roberta Burneiki.
Mowa oczywiście o Macieju Korzymie, który strzelił jesienią oszałamiające dwa gole, a gdy pojawiał się na murawie, albo czarował przyjęciem na kilka metrów, albo po prostu chował się gdzieś między obrońcami, skąd wyłaniał się dopiero po końcowym gwizdku. Skuteczność? Według InStata 23 strzały, sześć celnych, dwa gole. W podobny sposób pudłują tylko szturmowcy w “Gwiezdnych Wojnach”. Jedyne pocieszenie dla Górnika – po sparingach wygląda na to, że Jose Kante będzie zmieniany przez Szymona Skrzypczaka, do tej dwójki raczej nie wmiesza się Korzym. Inna sprawa, czy jeden z ulubieńców trenera Ojrzyńskiego nie znajdzie swojego miejsca na boisku za plecami wspomnianych napastników. Jedno jest pewne – jeśli nie poprawi formy z jesieni, gdziekolwiek stanie, będzie dla drużyny wyłącznie obciążeniem.
Naczelny ananas
Coś nam podpowiada, że to może być Grzegorz Kasprzik. Nie zrozumcie nas źle, to nie jest jakiś fatalny bramkarz, gdy już przyjdzie mu zastąpić Janukiewicza, raczej się nie skompromituje. Ale znamy jego możliwości w szeroko pojętych mediach społecznościowych. Rady taneczne dla Drewniaka, jakieś napinki kibicowskie. Sądzimy, że wiosną jeszcze usłyszymy o tym nowoczesnym “social media ninja”.
Ręce na kołdrę
Ogółem: wzmocnienia. Na papierze wygląda to dobrze, Golański to facet z ugruntowaną pozycją w Ekstraklasie i Rumunii, Steblecki – choć trzeba jego zagraniczny wojaż określić nieudanym – też nie wygląda źle. Martwimy się jednak o Kallaste, Kante i Ossa. Goście, którzy przybywają z kolejno Estonii, Cypru i Łotwy. Można znaleźć argumenty “za” – tak jak choćby przywołani już wcześniej Rakels czy Dossa Junior. Można jednak jeszcze raz przypomnieć różnej maści wynalazki, które lądował z tych dość egzotycznych dla nas lig w trzecioligowych rezerwach klubów z Ekstraklasy. No i sam polski duet Golański-Steblecki… Wzbudza nadzieje, szczególnie “Golo”, ale bez trudu znaleźlibyśmy kilka kontrargumentów – chociażby liczbę minut w ostatnich miesiącach. Pierwszy – od październikowej pauzy za kartki grał w co drugim meczu, opuszczając sześć z dziesięciu spotkań. Drugi ma za sobą rundę praktycznie bez gry w drużynie snującej się na dnie Eredivisie. Występów w drużynie U-21 nie będziemy odnotowywać, bo mimo braku wiary w polski futbol, nie jest z nami aż tak źle, by porównywać holenderskie rezerwy do naszej elity. Dlatego też zanim zaczniemy bić brawo nowym piłkarzom Górnika – sprawdźmy, czy faktycznie wciąż potrafią grać w piłkę.
Trener (+przewidywana data zwolnienia):
Leszek Ojrzyński wzmocnił skład, w dodatku ściągnął kolejnego znajomego, Pawła Golańskiego. Ma niezłą pozycję wyjściową – piętnaste miejsce, strefa spadkowa, więc w teorii walczy o utrzymanie, ale w praktyce traci ledwo cztery oczka do pierwszej “ósemki” i nikogo taki scenariusz, w którym Górnik gra rundę finałową w grupie mistrzowskiej, jakoś specjalnie nie szokuje. Problem? Terminarz. Górnik ma przed sobą mecze z Legią, Lechem, Cracovią i Pogonią Szczecin, co może brutalnie zweryfikować ich marzenia. A jeśli zabrzanie nadal będą szorować na dnie – może także zmienić status zawodowy trenera Ojrzyńskiego.
Wyjściowa jedenastka
InStat
I bez pomocy programów statystycznych widać, że Górnik przede wszystkim sporo strzela. Pod względem zdobytych bramek zajmuje piąte miejsce w lidze. Dalej: przeprowadza 102 akcje ofensywne na mecz, pod tym względem zabrzanie są na siódmym miejscu w Ekstraklasie. Problem? Defensywa i może nieco lepsza skuteczność. Na ten drugi problem odpowiedzią Górnika jest angaż Jose Kante. Pod własną bramką – Górnik przede wszystkim zalicza mnóstwo strat, także na własnej połowie. I tutaj znowu mamy odpowiedź – zatrudnienie jednego z najlepiej wprowadzających piłkę do ataku obrońców Ekstraklasy ubiegłego sezonu – Pawła Golańskiego. Pytanie tylko, czy Kallaste, Oss i Golański od razu wpasują się do już istniejącego bloku defensywnego, w którym szefem pozostaje Danch. Tego ze statystyk wywróżyć się nie da.
Optymistyczny scenariusz
Górnik udowadnia, że myśliwiec “Cracovia”, który tak pięknie leciał jesienią, nie przetrwał zimowego międzylądowania. Najpierw powstrzymanie krakusów, po chwili zwycięskie derby. Dwa mecze, po których Górnik mógłby na poważnie spojrzeć w górę tabeli i ocenić szanse na pierwszą ósemkę, mimo bardzo trudnego terminarza.
Pesymistyczny scenariusz
Górnik nadal traci głupie gole, z przodu Ojrzyński konsekwentnie stawia na Korzyma, Korzym równie konsekwentnie stawia na siłownię zamiast treningów technicznych. Porażka z Cracovią, porażka z Ruchem, a następnie mordercza ścieżka zdrowia, którą gotują zabrzanom lechici, lechiści, legioniści i szczecinianie. Efekt? Wbicie w dno tabeli tak głębokie, że w rundzie finałowej może nie być już czasu na wyjście z tego błota.
Fot. FotoPyK